Nie potrzebowali wielu strzałów, aby wygrać. Zagłębie Lubin zagrało w sposób wyrachowany, dzięki czemu pokonało Górnika Zabrze 2:0 i zgarnęło pełną pulę punktów. Lider Ekstraklasy męczył się w fizycznym starciu na stadionie w Lubinie. Sforsowanie defensywy przeciwnika okazało się dla niego zadaniem nie do wykonania.
Zagłębie stawiało trudne warunki
Górnik starał się objąć kontrolę nad przebiegiem spotkania, ale jego akcje rozbijały się w środku pola. Zagłębie dobrze organizowało się w pressingu i udawało się mu utrzymywać ciężar gry na połowie rywala. Natomiast sami lubinianie nie potrafili ukłuć przyjezdnych. Z pomocą gospodarzom przyszedł wrzut z autu w pole karne przeciwnika. Zamieszało się w nim w 13. minucie, zaś w tym chaosie Damian Michalski znalazł Leonardo Rochę. Napastnik uderzył z główki, lecz jego strzał obronił Marcel Łubik. Bramkarz popełnił jednak błąd, wypuszczając piłkę z rąk i Rocha posłał ją do bramki pomiędzy jego nogami.
Po objęciu prowadzenia lubinianie się cofnęli. Górnik naciskał coraz bardziej i wduszał przeciwników coraz głębiej, ale piłkarze Leszka Ojrzyńskiego skutecznie bronili szesnastki. Ten lepszy fragment gości nie trwał zbyt długo, bo z czasem gospodarze zaczęli trzymać ich na bezpieczny dystans. Co jakiś czas zespół Michala Gasparika pojawiał się pod bramką Jasmina Buricia, ale nie groziło jej żadne realne zagrożenie. Zabrzan stać było tylko na nieliczne strzały z dystansu, przy których Bośniak musiał zachować czujność.
Równie bezpiecznie mógł czuć się Łubik – drużyna z Lubina nie tworzyła sobie absolutnie nic. Na boisku trochę wiało nudą. Mecz sprowadził się do starć fizycznych, a w to graj trenerowi Ojrzyńskiemu. W ten sposób jego podopieczni kontrolowali wydarzenia i schodzili na przerwę z jednobramkowym prowadzeniem.
Górnik próbował, próbował i… nic
Zagłębie kontynuowało wyrachowaną grę w drugiej połowie. Już w 50. minucie znów dobrze rozegrali stały fragment gry. Tym razem był to rzut wolny. Do wybitej przez jednego z defensorów Górnika piłki dopadł Filip Kocaba, który mocnym strzałem z woleja podwyższył wynik na 2:0. Z kolei przyjezdni grali jak w pierwszej części spotkania – rozgrywali nawet nieźle, ale nie potrafili przebić się przez nisko ustawiony blok rywali.
Pierwszą naprawdę dobrą, nieprzewidywalną akcję zespół trenera Gasparika przeprowadził w 68. minucie. Świetnie do wychodzącego za linię obrony Erika Janży podał Lukas Ambros. Lewy obrońca wystawił piłkę Jarosławowi Kubickiemu, który, mając przed sobą sporo wolnego miejsca, huknął w poprzeczkę. Później brakowało takich zagrań. Przyjezdni wrócili do mocno niecelnych strzałów z dystansu.
Lubinianie nic sobie nie robili ze starań rywali. Zachowywali spokój na tyłach i poprawnie się organizowali. Grali bardzo minimalistycznie – rzadkością były oddawane przez nich uderzenia na bramkę bronioną przez Łubika. Prowadzili jednak w najważniejszej statystyce i to prowadzenie dowieźli do końca.
