Wisła Kraków jest fenomenem w tej edycji Ligi Konferencji Europy. Klub z zaplecza Ekstraklasy nieoczekiwanie dotarł aż do czwartej rundy eliminacji i jest o krok od fazy ligowej rozgrywek. Na drodze Wisły stanie Cercle Brugge. Belgijski Niewsblad Sport poprosił więc o przybliżenie sylwetki klubu Michała Żewłakowa, który grał w przeszłości w paru tamtejszych klubach. Był zawodnikiem Anderlechtu oraz nieistniejących już KSK Beveren i Excelsioru Mouscron.
„Nikt nie myślał, że wygrana w kwalifikacjach przeciwko Spartakowi Trnava jest możliwa. Na pewno nie po pierwszym meczu, ale Kraków potrafi być nawiedzony. Było 30 000 kibiców, fani są bardzo fanatyczni, podobnie jak kibice Clubu [Brugge]. Nie mogę jednak uwierzyć, że Wisła dokona kolejnego wyczynu w meczu z Cercle. Śledzę belgijską piłkę, jest różnica w jakości. Cercle jest faworytem” – postawił sprawę jasno.
Jak dotąd belgijska drużyna grała w eliminacjach do Ligi Europy. Najpierw wyrzucili za burtę szkockie Kilmanrock, aby następnie samemu odpaść po dwumeczu z norweskim Molde. 5. drużyna poprzedniego sezonu Jupiler Pro League na papierze jest zdecydowanie lepsza od KF Llapi i Spartaka Trnava. Nic dziwnego, że Belgowie są faworytem.
Michał Żewłakow ocenia też Wisłę jako całokształt. „Klub znajduje się w pierwszej trójce w Polsce. Przynajmniej pod względem historii, wsparcia i potencjału. Ale to dryfujący statek. Nie ma pieniędzy. Brak czołowych graczy. Są też braki w wiedzy o piłce nożnej”. Żewłakow na koniec jeszcze ostrzegł, że piłkarzom Białej Gwiazdy z pewnością nie braknie motywacji, lecz nie daje im większych szans na końcowy triumf.
Dla tego samego medium o Wiśle wypowiedział się także zawodnik Cercle Brugge – Hannes Van der Bruggen. „Irytuje mnie nazywanie Wisły Kraków słabym klubem. Gdyby w rzeczywistości byli słabą drużyną, to by nie doszli do tej fazy eliminacji Ligi Konferencji”. Sporo szacunku widać w tej wypowiedzi i tonowania nastrojów, bo wszystko jak zawsze wyjaśni się na boisku. Pierwszy mecz już w czwartek w Krakowie o godzinie 20.30.