Po historycznym czwartku, gdy cztery polskie zespoły grały w Europie, w piątek wróciliśmy już do rozgrywek ligowych, na ostatnią kolejkę przed przerwą reprezentacyjną. Debiut Thomasa Thomasberga, intensywność Bruk-Betu odbijająca się czkawką, Cracovia zmuszona do posiadania piłki, niezniszczalność Jesusa Imaza oraz Michal Gasparik trenerem rundy jesiennej. Oto tematy, które omawiamy po 11. kolejce Ekstraklasy.
Nowy trener Pogoni zaczął bardzo obiecująco
Kiedy Thomas Thomasberg podpisywał przed kilkoma dniami kontrakt z Pogonią Szczecin, wskazywano, że jest to zmiana długofalowej strategii Portowców. Od kilku lat w stolicy województwa zachodniopomorskiego chcą grać ofensywną piłkę i według tego klucza dobierali trenerów. Nowy trener Pogoni był charakteryzowany natomiast jako pragmatyk, stawiający w pierwszej kolejności nacisk na defensywę. Mistrzostwo Danii z Midtjylland wygrywał ze średnim posiadaniem piłki w całym sezonie poniżej 50%.
Niemniej jednak, w debiucie na ławce trenerskiej Pogoni Szczecin jego nowy zespół zagrał imponujący mecz pod kątem tworzenia sytuacji strzeleckich. Spotkanie zakończyli z 47-procentowym posiadaniem futbolówki, jednak grając z Piastem Gliwice nie jest to niski wynik. Podopieczni Thomasa Thomasberga byli w stanie oddać aż 27 strzałów, 10 z nich skierować w światło bramki i stworzyć aż 7 „dużych sytuacji” (big chances). Współczynnik goli oczekiwanych (xG) Portowców w tym spotkaniu wyniósł 3,08. Z Kamilem Grosickim, Samem Greenwoodem oraz Rajmundem Molnarem zespół ma bardzo duży potencjał w ofensywie. Zobaczymy czy trener uważany za defensywnego będzie w stanie go lepiej wykorzystać niż robił to szkoleniowiec kreowany na takiego o profilu ofensywnym.
Pogoń Szczecin 2:1 Piast Gliwice
Marcin Brosz musi rozważyć zmianę podejścia
Bruk-Bet bardzo dobrze rozpoczął rozgrywki jako beniaminek Ekstraklasy, ale im dłużej gra w tej lidze, tym gorzej wygląda sytuacja zespołu. W ostatnich pięciu meczach zdobyli tylko 1 punkt i stracili 14 bramek. W całym sezonie gorzej bronią tylko Lechia Gdańsk oraz GKS Katowice. Zespół Marcina Brosza ma jasno sprecyzowany model gry oparty na intensywności w grze bez piłki. Od pierwszego gwizdka sędziego starają się narzucić własne warunki. Taki plan przynosi dobre efekty, ponieważ Bruk-Bet obejmował prowadzenie w aż 8 z 11 meczach ligowych. Utrzymał je jednak tylko w dwóch spotkaniach.
Zespół Marcina Brosza nie potrafi utrzymwać intensywności przez pełne 90 minut, co naturalnie prowadzi do sporej liczby sytuacji strzeleckich dla przeciwnika. Według serwisu statystycznego Statsbomb Bruk-Bet broni podobnie do RB Lipsk, a chyba nie trzeba przypominać jaki ma być futbol klubów spod szyldu Red Bulla. W Niecieczy takie, a nie inne bronienie nie sprawdza się jednak na dystansie całego meczu. Przed Marcinem Broszem przerwa reprezentacyjna, więc możemy zakładać, że 52-latek wszystko sobie dokładnie przeanalizuje i wyciągnie wnioski czy warto kontynuować tego typu grę czy lepiej spróbować bardziej zachowawczego podejścia w grze bez piłki.
Cracovia musi rozwinąć się w prowadzeniu gry, jeśli chce myśleć o europejskich pucharach
Cracovia po raz drugi w tym sezonie Ekstraklasy nie zdołała wygrać żadnego z dwóch meczów z rzędu. Starcia z Górnikiem Zabrze (1:1) oraz Arką Gdynia (1:2) w minionej kolejce mają jeden punkt wspólny – wysokie posiadanie piłki Pasów. 63% w sobotni wieczór i 64% przed tygodniem. Taki przebieg meczu nie pasuje jednak Cracovii. To zespól zbudowany pod atak szybki i wykorzystywanie wolnej przestrzeni za linią obrony. Trochę zmienił to transfer oraz wprowadzenie do wyjściowej jedenastki Mateusza Klicha, natomiast były reprezentant Polski grając na środku pomocy nie ma wielkiego wpływu na zespół w ostatniej tercji boiska. W dwóch ostatnich spotkaniach zespół Luki Elsnera nie przekroczyły granicy jednego gola oczekiwanego (xG).
Coraz więcej zespołów ma świadomość atutów Pasów. Wie, że Filip Stolijkovic najgroźniejszy jest, gdy może pościgać się z obrońcami, a w ataku pozycyjnym nie są tak groźni jak w kontrze, więc oddanie im inicjatywy jest najprostszym rozwiązaniem. Luka Elsner zdaje sobie jednak sprawę z deficytów swojego zespołu. Często podkreśla, że chce, aby jego drużyna lepiej kontrolowała mecz przez posiadanie piłki oraz tworzyła sytuacje z ataku pozycyjnego i możemy zakładać, że pracuje nad tym w treningu. Od powodzenia tej misji może zależeć czy Cracovia znajdzie się na miejscach premiowanych grą w europejskich pucharach.
Jesus Imaz jest niezniszczalny
Jagiellonia Białystok zatrzymała serię meczów bez porażki Korony Kielce, wygrywają z nią na własnym stadionie 3:1. Po raz kolejny na listę strzelców wpisał się Jesus Imaz, dla którego był to siódmy gol oraz jedenasty punkt w klasyfikacji kanadyjskiej w tym sezonie Ekstraklasy. Gdy weźmiemy pod uwagę bilans Hiszpana we wszystkich rozgrywkach – jest to 11 goli i 7 asyst. W wieku 35 lat Imaz wszedł na poziom, na którym w swojej karierze jeszcze nie grał. Złapał życiową formę. Zawodnik Jagiellonii od wielu sezonów notuje znakomite liczby, natomiast w tym roku imponuje nawet jak na swoje standardy.
Co więcej, Jesus Imaz praktycznie nie potrzebuje odpoczynku. Adrian Siemieniec mądrze zarządza kadrą, aby nie „zajechać” piłkarzy, natomiast Jesus Imaz tylko raz w tym sezonie usiadł na ławce rezerwowych (a i tak zagrał wówczas 45 minut) i raz nie znalazł się w kadrze. Od połowy sierpnia nie było natomiast meczu, w którym zagrałby mniej niż 75 minut. Więcej czasu na boisku od startu sezonu biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki spędzili jedynie bramkarz Sławomir Abramowicz oraz Bartłomiej Wdowik. Jak na 35-latka wytrzymałość oraz zdolność do regeneracji Jesusa Imaza jest imponująca.
Michal Gasparik zgłasza kandydaturę na najlepszego trenera rundy jesiennej Ekstraklasy
Górnik Zabrze październikową przerwę na kadrę spędzi na fotelu lidera w znakomitych nastrojach. Zwycięstwo na własnym stadionie z Legią Warszawa (3:1) zostało odniesione w sposób wyreżyserowany przez Michala Gasparika. Trener Trójkolorowych świetnie rozpracował Legię, a jego piłkarze zrealizowali plan i wypunktowali przeciwnika. Zespół Edwarda Iordanescu w ostatnich meczach bardzo dobrze funkcjonował w wysokim pressingu i dzięki temu przejmował kontrolę nad meczem oraz utrzymywał grę na połowie przeciwnika. Górnik nastawił się więc na grę bezpośrednią. Wykorzystywanie znakomitej – jak na warunku Ekstraklasy – dystrybucji piłki bramkarza Marcela Łubika oraz grę tyłem do bramki Sondre Lisetha. W ten sposób potrafili przenieść grę na połowę rywala i tworzyć szybkie ataki.
Plan Michala Gasparika w grze bez piłki również się sprawdził. Obejmując szybko prowadzenie oddali inicjatywę Legii, cofnęli się do obrony na własnej połowie, ale byli agresywni i nie pozwalali zamknąć się we własnym polu karnym. Tercet pomocników zablokował środkową strefę, a skrzydłowi mocno pomagali w defensywie pełniąc momentami rolę wahadłowych. Obecny Górnik ma nie tylko jakość, ale także świetną organizację w grze bez piłki oraz pomysł na każdy mecz dostosowany do silnych i słabych stron przeciwnika. Michal Gasparik zasługuje, aby na ten moment być faworytem do trenera rundy jesiennej Ekstraklasy.
Górnik Zabrze 3:1 Legia Warszawa
Co jeszcze wydarzyło się w 11. kolejce Ekstraklasy?
- Raków Częstochowa wychodzi na prostą. Zwycięstwo z Motorem Lublin (2:0) było trzecią wygraną z rzędu z czystym kontem licząc wszystkie rozgrywki.
- Zwycięstwo w Lidze Konferencji oraz w lidze w ten weekend zanotował również Lech Poznań, który po imponującym zwycięstwie z Rapidem Wiedeń wywiózł komplet punktów z Katowic (1:0).
- Wisła Płock nie wygrała czwartego meczu z rzędu, ale dla beniaminka, dla którego podstawowym celem jest utrzymanie kolejny punkt (1:1 z Lechią na wyjeździe) to kroczek bliżej do wypełnienia celu minimum.
- Radomiak gra w tym sezonie falami. Zaczęli dobrze, później był spadek formy i spekulacje o zwolnieniu trenera, natomiast w tej kolejce pokonując Zagłębie (3:1) przedłużyli serię meczów bez porażki do trzech.