Mentalność czy taktyka? Gdzie Manchester United ma problem?

Najważniejsza dzisiaj była mentalność. Byliśmy dzisiaj inną drużyną nie ze względu na system czy taktykę – mówił Ruben Amorim po meczu z Liverpoolem zremisowanym 2:2. Na konferencji przed wczorajszym spotkaniem z Southampton dodawał: – Myślę, że następny mecz powie mi więcej o moich zawodnikach niż ostatnie dwa (wspomniany remis z The Reds i wygrana po rzutach karnych z Arsenalem w FA Cup). Co prawda, Manchester United pokonał wczoraj Świętych 3:1, jednak Portugalczyk z pewnością nie jest w pełni zadowolony z postawy swojego zespołu. Czerwone Diabły do 82. minuty przegrywały 0:1 i dopiero w końcówce zapewniły sobie trzy punkty. Amorim niewątpliwie ma rację co do problemu mentalnego swojej drużyny. Jednak czy on sam nie mógłby zrobić czegoś więcej?

Manchester United w roli faworyta

Zwycięstwo z Southampton było dopiero drugim wygranym meczem – nie licząc Ligi Europy – w którym Manchester United był faworytem od momentu przyjścia Amorima. Czerwone Diabły nie potrafiły pokonać Ipswich (1:1), Bournemouth (0:3), Nottingham (2:3) oraz Wolves (0:2). Do wczoraj jedyne zwycięstwo w tego typu starciach odnieśli przeciwko Evertonowi (4:0). I podobnie, jak teraz z Southampton, wynik nieco zamazuje obraz tamtego starcia. Tak wysokie zwycięstwo United zawdzięczało wówczas głównie ponadprzeciętnej skuteczności. Cztery bramki zdobyli z pięciu strzałów celnych, a model xG – serwisie Understat – ich szanse wycenił na 1,76 gola.

REKLAMA

We wczorajszym starciu z Southampton – mimo zwycięstwa – Manchester United również nie zaprezentował się z najlepszej strony. Mimo że według wskaźnika xG Czerwone Diabły zasłużyły na zwycięstwo (3,11 – 1,37), to do pierwszej strzelonej bramki wcale nie były lepszym zespołem. Southampton w końcówce – w wyniku intensywnego pressingu przez większość meczu – opadło z sił, co ekipa Amorima po prostu wykorzystała. Trzeba jednak pamiętać, że United mierzyło się z ostatnim zespołem w tabeli, który w całym sezonie zdobył zaledwie sześć punktów. Co więcej, od początku grudnia do swojego dorobku dopisał tylko jedno „oczko” w ośmiu spotkaniach. W tym czasie strzelił jedynie dwa gole, tracąc aż 19. Nawet w takich okolicznościach Manchester United nie potrafił przejąć kontroli nad meczem i długo grał jak równy z równym.

System Rubena Amorima

Oczywiście Ruben Amorim może te 80 minut tłumaczyć tym, że jego piłkarze znów nie podeszli do tego meczu na odpowiednim poziomie mentalnym. Manchester United znów przypominał tę drużynę, która przegrywała z Newcastle, Wolves czy Bournemouth niż tę ze starć z Liverpoolem, czy Arsenalem. Tezę tą trudno podeprzeć jakimikolwiek statystykami, jednak na pierwszy rzut oka było widać, że w zawodnikach United nie ma takiego zaangażowania jak w poprzednich starciach. Niemniej jednak, piłkarze nie są robotami i ciężko jest im tak samo zmotywować się do każdego spotkania. Logiczne jest to, że grając w derbach Anglii, będziesz bardziej zdeterminowany niż w konfrontacji z ostatnią drużyną w tabeli.

Drugą kwestą jest to, że sam Amorim niekoniecznie pomaga zespołowi w takich meczach. I nie chodzi o motywację, a taktykę i ustawienie drużyny. Od początku swojej pracy na Old Trafford Portugalczyk zmienił formację na 3-4-3, czyli taką, jaką stosował w Sportingu. Amorim nie chciał dobierać sposobu gry do piłkarzy, których zastał w klubie. Wręcz przeciwnie. Oczekiwał, że to oni dostosują się do jego filozofii. Niestety, jak na razie okazuje się, że Manchester United nie ma piłkarzy pasujących do systemu nowego trenera. Najlepiej widać to właśnie w meczach, w których United jest faworytem i chce przejąć kontrolę nad spotkaniem.

Profil środkowych obrońców

Manchester United w tego typu spotkaniach ustawia się w formacji 5-2-3 w defensywie stosując średni lub wysoki pressing. Przeciwnicy – tak jak wczoraj Southampton – często nie mają problemu z minięciem podaniem dwóch pierwszych linii pressingu i znalezienia wolnego zawodnika pomiędzy formacją pomocy a obrony. Wczoraj Święci zagrali bez klasycznej „dziewiątki”. Ustawieni najwyżej Kamaldeen Sulemana, Tyler Dibling i Matheus Fernandes mieli za zadanie szukać wolnych przestrzeni pomiędzy tymi formacjami i wyciągać wyżej środkowych obrońców United. Zwłaszcza Ghańczyk sprawiał ogromne kłopoty Leny’emu Yoro, którego notorycznie ogrywał, wykorzystując swoją szybkość.

Grając w ustawieniu z trójką stoperów przy wysokim pressingu, środkowi obrońcy częściej zmuszeni są opuszczać swoją strefę i wychodzić wyżej. W wyniku tego bronią dalej od własnej bramki oraz częściej są wyciągani w boczne strefy. Poprzez tego typu grę toczą więcej pojedynków szybkościowych z napastnikami, a rzadziej bronią we własnym polu karnym. Obecnie w kadrze Czerwonych Diabłów jedynym środkowym obrońcą komfortowo czującym się w takiej grze jest Lisandro Martinez. Leny Yoro, Harry Maguire, Mathijs De Ligt, Victor Lindelof oraz Jonny Evans wolą bronić bliżej własnej bramki, tak aby ukryć swoje braki szybkościowe.

Manchester United lepiej gra w niskim pressingu

Defensywa Czerwonych Diabłów znacznie lepiej wygląda w spotkaniach, w których ekipa Amorima nie jest faworytem. W takich meczach United w pierwszej kolejności skupia się na defensywie. Oddaje piłkę przeciwnikowi i ustawia się w niskim pressingu. W starciach z Liverpoolem oraz Arsenalem Amorim zmienił ustawienie w obronie z 5-2-3 na 5-4-1, co wyraźnie wskazuje, jakie nastawienie obrał trener Czerwonych Diabłów. W obu tych spotkaniach – zwłaszcza przeciwko Kanonierom – gra toczyła się na połowie United, jednak byli oni na to dobrze przygotowani.

Mimo że Arsenal stworzył sobie znacznie więcej sytuacji i powinien ten mecz wygrać, to większość z nich wykreowali sobie grając w przewadze po czerwonej kartce dla Diogo Dalota. United dobrze broniło w niskim pressingu. Pozwalało rywalom na sporo dośrodkowań, jednak większość z nich nie stanowiła większego zagrożenia. Maguire i De Ligt dobrze ustawiali się we własnym polu karnym, wygrywali większość pojedynków główkowych i blokowali sporo strzałów. Taka gra po prostu im służy. Obaj mogą wtedy pokazać swoje największe atuty, jednocześnie maskując wady.

Ponadto dzięki ustawieniu z piątką obrońców, które preferuje Amorim, Czerwonym Diabłom znacznie łatwiej się bronić w niskim pressingu niż kiedy grali czwórką z tyłu. Zespoły, które ustawiają w ataku pozycyjnym, pięciu zawodników z przodu nie mają już przewagi liczebnej. Wcześniej często to skrzydłowi mieli za zadanie wracać na pozycję bocznego obrońcy/wahadłowego, tworząc piątkę z tyłu. Teraz nie wymaga się już od nich tak dużej odpowiedzialności w defensywie, z czym Marcus Rashford czy Alejandro Garnacho mieli problem. Oczywiście Ruben Amorim ma sporo racji, mówiąc o różnicy w podejściu piłkarzy do poszczególnych spotkań. Zresztą ten sam problem mieli już poprzedni trenerzy. Niemniej jednak Portugalczyk powinien się też zastanowić czy nie łatwiej będzie dostosować taktykę w taki sposób, aby wycisnąć maksimum potencjału z zawodników, niż zmienić ich mentalność.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,745FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ