Niewiele historii motywuje tak, jak ostatnie lata w wykonaniu Mateusza Klicha. Zawodnik, który jeszcze 5 lat temu walczył o miejsce w składzie średniaka 2. Bundesligi – 1.FC Kaiserslautern, dzięki własnej determinacji walczył z przeciwnościami losu, finalnie wprowadzając Leeds do Premier League.
Ba! Mateusz nie jest tam wyłącznie postacią drugoplanową.
W tym sezonie wystąpił w KAŻDYM ligowym spotkaniu, a biorąc pod uwagę całą kadencję Marcelo Bielsy – zagrał w w 122 ze 127 możliwych meczów. Absolutny kosmos! Tym bardziej, że po samym awansie udało mu się nie tylko utrzymać miejsce w składzie – a nawet jeszcze bardziej wzmocnić swoją pozycję. Nie brakowało głosów, sugerujących, że Klich jest w gronie najlepszych środkowych pomocników Premier League. Oczywiście, to odważna teza, ale „Clichy” co kolejkę zbierał mnóstwo pochwał od angielskich eksperów. Do pewnego momentu.
Od jakiegoś czasu wśród kibiców „Pawi” pojawia się coraz więcej krytycznych opinii względem Polaka. Podczas wczorajszego starcia z Southampton (wygrana 3:0) otrzymał najniższą ocenę spośród wszystkich piłkarzy Leeds. Polak przez niemalże godzinę gry (zszedł w 59 minucie najprawdopodobniej z urazem biodra) zaliczył zaledwie 23 kontakty z piłką i 12 celnych podań. Kibice wyliczają, że to już 9-10 kolejne spotkanie, w którym Mateusz Klich zagrał poniżej oczekiwań. Jednocześnie – wielu z nich broni Polaka.
Mateusz Klich w obecnych rozgrywkach zbliża się do 2.000 rozegranych minut.
Początek sezonu rozpoczynał w roli środkowego pomocnika, co zaowocowało bardzo dobrą grą i świetnymi liczbami. Polak strzelił gola Liverpoolowi, niedługo później asystował z Fulham. Kilka tygodniu później został przesunięty do roli ofensywnego pomocnika, a ostatnio ze względu na kontuzję Kalvina Phillipsa ustawiono go na pozycji defensywnego pomocnika. Grzech byłoby szufladkować jego występy, skoro na trzy spotkania dostaje trzy różne role do spełnienia. W starciu z Southampton większość czasu spędzał w pobliżu linii obrony i widać było, że nie odpowiada mu taka koncepcja. Umówmy się – Mateusz Klich jako defensywny pomocnik prezentował się bardzo słabo.
Na ten moment nie wiemy jak poważnym okaże się jego uraz.
Sam Marcelo Bielsa na pomeczowej konferencji prasowej nie chciał komentować sytuacji, twierdząc, że nie ma informacji w tym temacie. Paradoksalnie, być może krótki odpoczynek pomógłby Polakowi wrócić na odpowiedni rytm. Bielsa z pewnością docenia jego uniwersalność i możliwość łatania nim dziur w składzie – ale najbardziej traci na tym Mateusz Klich. Ciężko zaprezentować swoje walory ofensywne, gdy ma się odpowiadać za destrukcję. W tym momencie można zastanawiać się, czy szkoleniowiec nie popełnia podwójnego błędu. Dlaczego wystawia zawodnika na pozycji, z którą średnio sobie radzi i jednocześnie ryzykuje, wiedząc, że ten nie jest w pełni sił fizycznych?
Krytyka spada dziś na Polaka, a nie trenera, który poniekąd pakuje go w problematyczną sytuację. Wyobrażacie sobie, żeby taki Bruno Fernandes przesunięty był na pozycję defensywnego pomocnika? No właśnie. Klich jest żołnierzem środka pola u Bielsy. Czasem dostaje szansę wykazania się w ofensywie, a ostatnio spada na niego sporo „brudnej roboty”.
Mateusz wysoko zawiesił poprzeczkę udanym początkiem sezonu. W ostatnich tygodniach nie jest już tak kolorowo, ale nie ma sensu popadać w pesymizm. Obecna sytuacja to jednak cenna wskazówka dla selekcjonera. Klich jest w stanie grać na wysokim poziomie, ale potrzebuje odpowiedniej taktyki i ustawienia. Oby tylko problemy zdrowotne nie były poważne.