Mateusz Gamrot z cenną wygraną przeciwko 12. zawodnikowi rankingu wagi lekkiej UFC. Polski zawodnik pokonując Brazylijczyka Diego Ferreirę zanotował trzecie kolejne zwycięstwo w amerykańskiej organizacji i może odważnie celować w pojedynki ze światową czołówką.
Polak po skończeniu przed czasem Scotta Holtzmana i Jeremy’ego Stephensa zapracował na starcie z doświadczonym Diego Ferreirą. Obaj od pierwszych sekund dzisiejszej walki podchodzili do siebie z olbrzymim szacunkiem, świadomi wzajemnych atutów. Początkowo nie widzieliśmy wielu celnych ciosów, aż w końcu po 1.5 minuty, Gamrot postanowił sprowadzić pojedynek do parteru. Długo się w nim nie utrzymał, ale zdołał zapunktować u sędziów. Po kolejnej minucie, Polak powtórzył tę sztukę, ponownie unikając próby poddania. Brazylijczyk próbował odgryzać się kopnięciami, ale żadne z nich nie przyniosło korzyści. Co więcej, pod koniec pierwszej rundy „Gamer” sprowadził po raz trzeci i… po raz trzeci podniósł walkę. Widać było, że chce wykorzystać zapaśnicze niedostatki oponenta, za to nie planuje typowej parterowej „kulanki”.
W drugiej rundzie Ferreira odważniej ruszył do ofensywy. Mateusz doskonale panował jednak nad sytuacją, nie dając się zaskoczyć. Co więcej, Polak wciąż punktował próbami sprowadzeń. Po jednym z nich rywal… poddał pojedynek. Najprawdopodobniej kolano wyprowadzone przy siatce zrobiło potężne zniszczenia na organizmie Brazylijczyka. Wiele wskazuje na to, że „Gamer” niepozornym ciosem naruszył mięśnie Ferreiry, z czego zresztą sam przez chwilę nie zdawał sobie pojęcia, kontynuując swój występ i szukając techniki kończącej. Samo zwieńczenie walki nie wyglądało może nadzwyczaj efektownie, za to przyniosło trzecie kolejne zwycięstwo dla Mateusza Gamrota pod szyldem UFC.
„Gamer” już po zakończonym starcia wyzwał do pojedynku Michaela Chandlera. Starcie z byłym Mistrzem Bellatora, z pewnością jeszcze bardziej poprawiłoby jego notowania w organizacji.