Marek Papszun nie wraca na ławkę trenerską. Szkoleniowiec, który w minionym sezonie poprowadził Raków Częstochowa do tytułu mistrzowskiego, został nowym ekspertem Canal+ Sport. Z pewnością wśród miłośników Ekstraklasy nie brakuje osób, które są mocno zdziwione taką decyzją szkoleniowca. Był na topie i zrezygnował z walki o Champions League z Rakowem? Mógł przebierać w ofertach i wybrał dla siebie zajęcie niezwiązane z „trenerką”? No cóż, Papszun dokonał prawdopodobnie najlepszego (ze swojej perspektywy) wyboru. Takiego, który w krótkiej perspektywie wydaje się dziwny, ale w długiej będzie dla niego niezwykle korzystny.
Szkoleniowiec odszedł z Rakowa będąc na topie
W ten sposób sam się na tym topie utrzymał. Jak to? Jeśli ekipa jego następcy – Dawida Szwargi awansuje do Ligi Mistrzów, Papszun także będzie chwalony, bo to przecież on budował wcześniej ten zespół. Nie uda się? Zawsze można zrzucić, że z dotychczasowym trenerem byłoby lepiej. To banalna, ale jakże prawdziwa logika.
W naszym pięknym kraju lubimy gdybać i myśleć życzeniowo. Najlepszy przykład – Stanisław Czerczesow. Rosjanin odszedł z Legii Warszawa po przepracowaniu niecałego sezonu (przejął drużynę przed 12. kolejką Ekstraklasy). Wygrał mistrzostwo i Puchar Polski, ale przed walką o awans do Champions League rzucił krótkie „daswidania”. Mimo to, przez kolejne lata uchodził w naszym kraju za absolutny trenerski top. Wielu innych osiągnęło więcej, a jednak to Rosjanin był ulubieńcem kibiców. Dlaczego? Z prostego powodu – kojarzył się z sukcesem, bowiem odszedł zanim wyzwania były trudniejsze, a ryzyko porażek zdecydowanie większe. Gdyby nie agresja Rosji na Ukrainę, Czerczesow pewnie dalej byłby kandydatem na selekcjonera naszej reprezentacji, tak wysoko oceniano w Polsce jego warsztat trenerski.
Papszun mógłby podejmować wyzwanie pracy z ligowymi drużynami, ale najwyraźniej nie czuje takiej potrzeby
Ofert z poważnych zachodnich klubów nie ma, co akurat było oczywiste. Trenerski sukces w Polsce nie ma większej wartości dla prezesów klubów Bundesligi. Teraz po prostu musi czekać na okazje. A te pojawią się wcześniej czy później. Już zresztą wskazywano go jako następcę Fernando Santosa, gdyby Portugalczyk rzeczywiście odszedł do Arabii Saudyjskiej. Papszun będąc ekspertem Canal+ będzie miał kontakt z polskim futbolem, a zarazem niczym nie będzie ryzykował. Nie ma obawy, że jakaś klęska sprawi, że jego dorobek trenerski będzie podważany.
Marek Papszun przeczeka, pozwalając pozostałym trenerom zanotować potknięcia. W przeciwieństwie do wielu przeciętnych szkoleniowców, którzy w swoim fachu nie odnieśli sukcesów, ale nie przeszkadza im to punktować błędy lepszych od siebie fachowców, były już trener Rakowa w najbliższym czasie będzie czerpał profity ze swojego sukcesu. Wystarczy poczekać, aż Santos zaliczy kolejne potknięcie z kadrą, a Papszun będzie gotowy wjechać do reprezentacji na białym koniu.