Marek Papszun odchodził jako bohater, ale wrócił, aby stać się złoczyńcą

Po dziewiątej kolejce obecnego sezonu PKO BP Ekstraklasy Raków Częstochowa znajduje się tuż nad strefą spadkową. Oczywiście trzeba brać poprawkę na liczbę rozegranych spotkań. Tych „Medaliki” zaliczyły o dwa mniej niż wyprzedzające je w ligowej tabeli Arka Gdynia czy Radomiak Radom. Nie zmienia to jednak faktu, że Raków punktuje najsłabiej od wielu lat. Mimo gigantycznych wydatków na wzmocnienia, wyniki i forma są ostatnio dalekie od oczekiwań. Pomnik, jaki zdobyciem tytułu mistrzowskiego postawił sobie Marek Papszun, coraz częściej obrzucany jest jajami. Czy skala krytyki względem 51-latka jest jednak słuszna?

Wyniki w lidze (póki co) nie zgadzają się, ale…

  • Raków Częstochowa po 7 spotkaniach sezonu 2020/21 – 16 punktów
  • Raków Częstochowa po 7 spotkaniach sezonu 2021/22 – 9 punktów
  • Raków Częstochowa po 7 spotkaniach sezonu 2022/23 – 16 punktów
  • Raków Częstochowa po 7 spotkaniach sezonu 2023/24 – 13 punktów
  • Raków Częstochowa po 7 spotkaniach sezonu 2024/25 – 11 punktów
  • Raków Częstochowa po 7 spotkaniach sezonu 2025/26 – 7 punktów

Jakkolwiek nie będziemy analizować ligowego startu drużyny prowadzonej przez Marka Papszuna, nie znajdziemy argumentów, by nazwać go udanym. Raków rozegrał 13 spotkań na przestrzeni dwóch miesięcy, wygrywając 7 z nich, a także notując remis i 5 porażek. Piłkarze z Częstochowy lepiej radzą sobie w europejskich pucharach (5 zwycięstw) niż w lidze, ale paradoksalnie — na boiskach Ekstraklasy mierzyli się z bardziej wymagającymi przeciwnikami niż MSK Zilina, Maccabi Hajfa czy Arda Kardzhali. Tymczasem Pogoń Szczecin, Górnik Zabrze, Wisła Płock czy Radomiak Radom mają swoje atuty, które okazały się wystarczające na Raków.

REKLAMA

Krytykując wyniki w lidze, warto podkreślić powodzenie misji awansu do fazy ligowej Ligi Konferencji. Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Matek Papszun po raz pierwszy w swojej karierze przebrnął przez kwalifikacje. Jesienią po raz pierwszy będzie łączył walkę o najwyższe lokaty w Ekstraklasie z występami w europejskich pucharach. Być może w Częstochowie gorsze wyniki w lidze będą akceptowalne, pod warunkiem, ze Raków zaprezentuje się z dobrej strony w LK. Wyniki w lidze, póki co nie zgadzają się. Straty nie są na tyle duże, by pisać już o zmarnowanym sezonie czy braku szans na wysokie lokaty. Margines błędów został już jednak wyczerpany.

Marek Papszun nieustannie szuka optymalnej jedenastki

Optymalnym scenariuszem byłaby walka o tytuł mistrzowski i awans do fazy pucharowej europejskich pucharów. Do tego potrzeba szerokiej kadry, by fizycznie sprostać wyzwaniu gry na dwóch frontach (a nawet trzech dodając Puchar Polski). Marek Papszun na starcie sezonu skorzystał już z usług 25 zawodników, cały czas szukając optymalnej jedenastki. Przy ul. Limanowskiego panuje spory chaos. Jednego dnia dany gracz wydaje się potencjalnym liderem zespołu, drugiego ląduje poza kadrą. To może generować tarcia w zespole, bowiem wielu zawodników przychodziło do Rakowa, wierząc, że będą postaciami pierwszoplanowymi.

W niedawnym meczu z Legią Warszawa ofensywny tercet stanowili Ivi Lopez — który stracił początek sezonu na leczeniu urazu kolana, Jonatan Braut Brunes, który w pewnym momencie był odsunięty na boczny tor ze względu na próby wymuszania odejścia oraz wypożyczony w końcówce okienka transferowego Imad Rondić. Osobiście odnoszę wrażenie, że Marek Papszun ma wiele pomysłów na Raków Częstochowa. Niestety, szybko się z nich wycofuje i zamienia na inne. Wiosną ubiegłego roku zespół miał już więcej stabilizacji — wiadomo było, że liderem ataku jest Brunes, który imponował skutecznością. Na starcie rozgrywek 2025/26 przewijały się różne koncepcje z wykorzystaniem Norwega, ale i Patryka Makucha, Lamine Diaby-Fadigi, a nawet Leonardo Rochy. Teraz najwyraźniej dziewiątką ma być Rondić, a Brunes zagra za jego plecami, chyba że szkoleniowiec wpadnie na jeszcze inny pomysł.

Wybory personalne Marka Papszuna wywołują spore emocje

Ariel Mosór, w którym widziano kandydata do gry w reprezentacji Polski, ostatnio nie łapie się do kadry. Karol Struski nie podnosi się z ławki rezerwowych. Do gry w europejskich pucharach kosztem tego drugiego uprawniony został Ibrahima Seck, który z kolei ostatnio jest odsyłany do gry w zespole rezerw. Podobnych wątpliwych i nieoczywistych wyborów można wymieniać więcej. Gdyby wyniki Rakowa Częstochowa były lepsze, nazwalibyśmy to pozytywną, sportową rywalizacją, w której nikt nie ma pewnego miejsca i każdy musi ciężko pracować na swoją szansę. Skoro jednak rezultaty są negatywne, polityka kadrowa Papszuna znajduje się na cenzurowanym.

Człowiek, który stał się wrogiem publicznym

Dochodzimy w tym momencie do ostatniego, ale kluczowego aspektu obecnej sytuacji w Rakowie Częstochowa. Marek Papszun mimo osiągnięcia sukcesów (mistrzostwo, wicemistrzostwo Polski) cały czas poddawany jest medialnej krytyce. Umówmy się — daje ku temu powody w postaci ostatnich słabych wyników. Odnoszę jednak wrażenie, że 51-latek stał się wrogiem publicznym wielu portali sportowych i dziennikarzy. Sam nie umie także zerwać łatki trenera, którego piłkarze nie lubią i z którym nie chcą współpracować. Tak na marginesie, przed wyborem Jana Urbana na selekcjonera i jemu dorabiano „gębę” zbyt miękkiego szkoleniowca. Takiego, który nie radzi sobie z gwiazdami. Wystarczyło jednak upublicznienie kilku nagrań z szatni Górnika Zabrze i kilka wypowiedzi jego byłych podopiecznych, by zaniechano podważania warsztatu doświadczonego szkoleniowca.

Marek Papszun co kilka dni otrzymuje jakiś wizerunkowy cios. Nie są one szczególnie celne, bowiem trudno uczciwie ocenić informacje o tym, że jakiś piłkarz (oczywiście niewymieniany z nazwiska) nie chciał trafić do Rakowa ze względu na osobę szkoleniowca. Plotki o awanturze z Brunesem, któremu trener miał zakazać świętowania urodzin, zostały szybko zdementowan. Co z tego, skoro wizerunek Papszuna i tak po raz kolejny ucierpiał. Ivi Lopez piszący o złym traktowaniu Leonardo Rochy został uznany za krytyka swojego szkoleniowca. Tymczasem sam Rocha chwalący Papszuna w TVP Sport (…ma wyjątkowy sposób pracy. Jest bardzo dobrym trenerem, ponieważ zdobył wiele tytułów w Polsce i trzeba to uszanować) nie przebił się na nagłówki portali sportowych.

Bohater, który stał się złoczyńcą

Marek Papszun odszedł z Rakowa po zdobyciu tytułu mistrzowskiego. Stał się wówczas nieśmiertelnym bohaterem, człowiekiem, który osiągnął historyczny sukces, ale chciał mierzyć jeszcze wyżej. Miał celować w pracę z kadrą narodową, albo jednym z klubów silniejszych europejskich lig. Wrócił zaskakująco szybko, a presja oczekiwań nie tylko nie zmalała. Dziś wicemistrzostwo z sezonu 2024/25 nie jest uznawane za wyczyn, który daje szkoleniowcowi parasol ochronny przed krytyką. Tymczasem 51-latek cały czas nabiera doświadczenia. Notuje wzloty i upadki. Obecnie znajduje się w dołku, ale zasługuje na czas, by znaleźć odpowiednie rozwiązania. W Polsce bardzo często narzekamy, że trenerzy są zwalniani zbyt szybko. Nie brakuje jednak głosów, że czas Papszuna w Częstochowie jest policzony.

Marek Papszun odchodził jako bohater, który zaprowadził Raków na szczyt, ale wrócił i czasem w oczach wielu stał się złoczyńcą, który uniemożliwia walkę o czołowe lokaty. Dziś pracuje nie tylko nad tym, by prowadzony przez niego zespół wrócił na właściwe tory, ale także, by odzyskać wiarę, że jest jednym z najlepszych trenerów w kraju.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,583FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ