Manchester United znowu to zrobił! Zespół prowadzony przez Erika ten Haga odrobił straty na własnym boisku i wyeliminował West Ham United, zapewniając sobie awans do kolejnej fazy Pucharu Anglii.
United zaczęło głównie rezerwami, co z czasem stało się aż nadto widoczne
Przy tak napiętym kalendarzu meczowym jaki dotyczy Manchesteru United w najbliższych tygodniach nieuniknione są pewne rotacje w składzie. Dziś spośród opcji zastępczych w wyjściowej jedenastce Czerwonych Diabłów pojawili się m.in. Harry Maguire, Victor Lindelof, Scott McTominay, czy Alejandro Garnacho. Mimo braku kilku liderów w poszczególnych formacjach, początek pucharowej rywalizacji z West Hamem wyglądał w wykonaniu gospodarzy naprawdę dobrze. Dużo swobody na lewym skrzydle miał Garnacho, który co chwila szukał zejścia na prawą nogę. W ten sposób Argentyńczyk już w pierwszym kwadransie oddał groźny strzał na bramkę Areoli. Swoją okazję miał także Marcel Sabitzer, który otrzymał zgranie z pierwszej piłki od Weghorsta i celnie uderzył po ziemi, ale znów czujny na posterunku był francuski golkiper.
Z czasem ataki United stały się dość czytelne dla piłkarzy West Hamu, którzy coraz łatwiej oddalali zagrożenie od swojej szesnastki. Po 20. minucie do głosu zaczęła dochodzić ekipa Młotów. Świetną okazję na otwarcie wyniku zmarnował Michail Antonio, którego w sytuacji sam na sam zatrzymał David De Gea. Podopieczni Davida Moyesa zaczęli pojawiać się w strefie obronnej Manchesteru z coraz większą częstotliwością. Dwie łatwe żółte kartki złapali Maguire i McTominay, co dobitnie świadczyło o nadmiernej nerwowości w interwencjach zespołu z Old Trafford. Do szatni obie drużyny schodziły wciąż przy bezbramkowym remisie, ale bliżej zdobycia gola był niewątpliwie West Ham.
United dostało kopa do walki na początku drugiej połowy i skorzystało z dodatkowej motywacji
Zgodnie z przewidywaniem Erik ten Hag rozpoczął drugą połowę od zmian. Na boisku od razu po przerwie pojawił się zwycięski amulet w postaci Casemiro. To nie uchroniło jednak gospodarzy od straty gola w 54. minucie. Cały zespół Manchesteru zachował się bardzo naiwnie, dopuszczając Saida Benrahmę do pozycji strzeleckiej, którą Algierczyk wykorzystał bez większych skrupułów. Chwilę później na murawie pojawili się również Lisandro Martinez oraz Marcus Rashford. Ten Hag posłał do boju swoje największe gwiazdy.
Te manewry personalami przyniosły oczekiwany efekt, a więc wyrównanie. W 77. minucie piłkę do własnej siatki po stałym fragmencie gry skierował Nayef Aguerd. United świetnie czuło się w bardziej otwartej, żywej rywalizacji kiedy West Ham nie murował dostępu do własnej bramki i zostawiał im więcej przestrzeni przy kontratakach. W zespole gospodarzy widać było ogromną determinację, aby zamknąć losy tego spotkania w regulaminowym czasie gry. Niemiłosiernie zmęczony pojedynkami z Garnacho na lewej stronie był Ben Johnson, który oddychał już rękawami. W konsekwencji niezmordowany Alejandro Garnacho w 90. minucie zrealizował z powodzeniem swój popisowy manewr. 18-letni skrzydłowy będąc zupełnie niekrytym ustawił sobie piłkę na prawej nodze i uderzył w idealny sposób na dalszy słupek dając niezwykle ważne trafienie swojej drużynie.
W doliczonym czasie gry na listę strzelców wpisał się jeszcze Fred, którego gol na 3:1 przypieczętował awans Manchesteru United do ćwierćfinału Pucharu Anglii.