Gdyby przeprowadzić ankietę wśród kibiców piłki nożnej, który trener najbardziej kojarzy się z grą krótkimi podaniami, prawdopodobnie najwięcej głosów otrzymałby Pep Guardiola. Zresztą nic w tym dziwnego. W taki sposób jego Barcelona stała się jedną z najlepszych drużyn w historii futbolu. Tak samo grał również pod jego wodzą Bayern Monachium oraz Manchester City, gdzie również odnosił sukcesy. Wysoki procent posiadania piłki, cierpliwe budowanie ataków pozycyjnych, mnóstwo krótkich podań i ofensywna gra – z tym jednoznacznie kojarzyły nam się ekipy Guardioli. Niemniej jednak, wraz z upływem lat – aby jego drużyny nie stały się zbyt jednowymiarowe – Hiszpan coraz więcej wagi przykłada też do innych aspektów.
Czterech środkowych obrońców
Pierwszym sezonem, w którym można było zaobserwować zmianę w sposobie gry Manchesteru City, były rozgrywki 2022/23. Te, w których po raz pierwszy w historii sięgnęli po Ligę Mistrzów. Pep Guardiola przez większość swojej pracy na bokach obrony ustawiał zawodników grających bardzo ofensywnie (jak Dani Alves w Barcelonie) lub środkowych pomocników, którzy w fazie posiadania piłki tworzyli przewagę w środku pola (jak Phillipp Lahm w Bayernie czy Oleksandr Zinchenko w The Cittizens). W tamtym sezonie postąpił jednak zupełnie odwrotnie, stawiając na bokach defensywy na nominalnych środkowych obrońców – Nathana Ake i Manuela Akanjiego. Był to jasny sygnał, że Guardiola od swoich obrońców oczekuje przede wszystkim, żeby dobrze bronili.
Obywatele w tamtym sezonie coraz częściej potrafili też oddać piłkę przeciwnikowi i ustawić się w średnim bądź niskim pressingu. Jednym z przykładów takiego meczu, w którym nie chcieli posiadać futbolówki, było starcie z Arsenalem w połowie lutego wygrane 3:1. Manchester City zanotował wówczas jedynie 36% posiadania piłki, jednak oddali więcej strzałów i mieli też wyższy współczynnik xG (goli oczekiwanych). Rzadziej przy futbolówce byli również w obu ćwierćfinałowych spotkaniach Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Monachium (3:0; 1:1). The Cittizens pokazali wówczas, że potrafią grać też inaczej, z czego w kolejnych sezonach coraz częściej korzystają.
Transfery pod bardziej bezpośrednią grę
Przed poprzednią kampanią Guardiola chciał, aby jego zespół częściej grał bezpośrednio i potrafił wykorzystywać przestrzeń za linią obrony. Wiele mówiły nam już transfery Manchesteru City. Latem 2023 roku na Etihad trafili Josko Gvardiol, Jeremy Doku, Mateo Kovacić i Matheus Nunes. Jedynie Chorwat w momencie transferu był zawodnikiem ze ścisłego światowego topu. Ponadto wpisywał się on w charakterystykę środkowego obrońcy ustawianego na boku. Reszta zawodników była sprowadzana z myślą pod bardziej bezpośrednią grę. Doku to jeden ze skrzydłowych, który podejmuje największą liczbę dryblingów. Z kolei Kovacić i Nunes mają umiejętność zdobywania przestrzeni i napędzania akcji prowadzeniem piłki.
Próbkę tego, jak miał grać nowy Manchester City mogliśmy zaobserwować już w pierwszej kolejce przeciwko Burnley (3:0). Ekipa Vincenta Kompany’ego jako beniaminek weszła do ligi bez żadnych kompleksów i starała się pressować wysoko mistrza Anglii. The Clarets kryli wówczas jeden na jednego na całym boisku. Jedynym wolnym zawodnikiem zostawał wówczas Ederson, który często decydował się na dalekie podania na Erlinga Haalanda, Juliana Alvareza czy Phila Fodena, którzy zostawali jeden na jednego z obrońcą rywala. Brazylijczyk zagrał w tamtym spotkaniu – według danych z FBRef – aż 22 dalekie podania, co stanowiło 29,4% wszystkich zagrań. Dla porównania od momentu przyjścia do City najwyższym odsetkiem w jednym sezonie było 20,6%.
Manchester City potrafi omijać wysoki pressing
Od meczu pierwszej kolejki poprzedniego sezonu w żadnym spotkaniu Ederson nie zagrał większej liczby dalekich podań. Być może wynika to z tego, że z czasem Pep Guardiola chciał mieć więcej kontroli nad spotkaniem i rzadziej decydował się na bardziej bezpośrednią grę. Niemniej trzeba też zwrócić uwagę na to, że mało który zespół decydował się na taką grę jak Burnley. Większość trenerów grając przeciwko Obywatelom, nie zamierza iść na wymianę ciosów i zostawiać swoich obrońców jeden na jednego z atakującymi The Citizens. Jednak jeżeli już ktoś decyduje się tak grać ekipa Guardioli ma na to gotowe rozwiązania.
Najlepszym tego przykładem były dwa ostatnie zwycięstwa ligowe Manchesteru City – przeciwko Chelsea (3:1) oraz Newcastle (4:0). W sobotę piłkarze Eddiego Howe’a od początku wyszli wysokim pressingiem, kryjąc jeden na jednego na całym boisku. Dokładnie tak samo jak robili to w wygranym 2:0 rewanżowym półfinale Carabao Cup przeciwko Arsenalowi. Niemniej jednak tym razem przeciwnik potrafił to wykorzystać. Gola na 1:0 Manchester City strzelił po dalekim podaniu za plecy obrońców do Omara Marmousha. Była to druga asysta Brazylijczyka w ostatnich kilku tygodniach, ponieważ podobną bramkę zdobył Haaland w spotkaniu z Chelsea. W drugiej połowie The Blues goniąc wynik również zaczęli stosować wysoki pressing, jednak Obywatele nie pierwszy raz skarcili tak grającego przeciwnika.
Manchester City ma nowego rozgrywającego
Asysta przeciwko Newcastle była dla Edersona już trzecią w tym sezonie i szóstą w historii występów w Premier League. Dzięki temu Brazylijczyk stał się golkiperem z największą liczbą ostatnich podań. I nie ma w tym żadnego przypadku. O ile w znacznej większości asysty bramkarzy nie są celowe, tak trudno powiedzieć to o Edersonie. Gole przy których asystuje Brazylijczyk, są po prostu zaplanowane i przygotowane na treningach. Oprócz wspomnianych już ostatnich podań w starciach z Chelsea i Newcastle golkiper The Cittizens w taki sam sposób asystował przy bramce Haalanda w meczu z Brentfordem (2:1) w połowie września. Ekipa Thomasa Franka podeszła wysokim pressingiem, kryjąc jeden na jednego, a Ederson zagrał dalekie podanie w kierunku Norwega.
Wszystkie asysty Edersona wyglądają niemal identycznie. Jest on jedynym wolnym zawodnikiem, dzięki czemu ma czas na zagranie dokładnego dalekiego podania na któregoś z atakujących. Czeka on, aż zawodnicy z przodu swoich ruchem stworzą wolną przestrzeń dla kolegi z zespołu i wtedy decyduje się na podanie. Idealnym tego przykładem był gol przeciwko Newcastle, kiedy Haaland swoim ruchem wyciągnął Dana Burna, dzięki czemu Omar Marmoush został jeden na jednego z Kieranem Trippierem niemal na całej połowie boiska.
Zresztą takie sytuacje często występowały właśnie we wszystkich trzech spotkaniach, w których Brazylijczyk notował asysty. Każdy z tych meczów znajduje się w pierwszej szóstce, w których bramkarz Manchesteru City wykonał najwięcej dalekich podań. W trwającej kampanii Ederson ma najwyższy odsetek dalekich podań ze wszystkich sezonów spędzonych na Etihad (20,6%’; tyle samo w rozgrywkach 2020/21) oraz zagrywa średnio podania na najdalszą odległość (26,3 metra). Pep Guardiola pewnie zawsze już będzie utożsamiany z grą krótkimi podaniami. Jednak w ostatnich sezonach jego Manchester City do swojego arsenału dodał nową broń w postaci dalekich zagrań od bramkarza.