Trzeci „etap” sezonu Premier League zakończony trzecią przerwą reprezentacyjną właśnie za nami. Skrzydła Tottenhamu, pokaz siły Chelsea, Bournemouth domowe i Bournemouth wyjazdowe, dobra praca Keitha Andrewsa oraz nowa adaptacja Pepa Guardioli. Oto tematy, które omawiamy w podsumowaniu 11. kolejki Premier League.
Ofensywa Tottenhamu zależy od jakości na skrzydłach
Przez trzy miesiące Tottenham Thomasa Franka przyzwyczaił nas, że swoje ataki buduje przede wszystkim bocznymi sektorami boiska. Poprzez kontuzje Jamesa Maddisona oraz Dejana Kulusevskiego, a także trudności z dostosowaniem się do warunków Premier League Xaviego Simonsa oraz brak pomocników specjalizujących się w progresji piłki zespól nie tworzy wiele zagrożenia grając przez środkowy sektor. Starcie z Manchesterem United było dla Spurs jeszcze trudniejsze, ponieważ trener nie mógł skorzystać z Mohammeda Kudusa, który również nabawił się urazu.
Pomysłem Thomasa Franka na to spotkanie było przeładowanie prawej strony oraz szukanie dośrodkowań w pole karne na Randala Kolo Muaniego oraz Richarlisona, który z lewego skrzydła schodził do środka. Duńczyk po słabej pierwszej połowie wycofał się jednak z tego pomysłu i na boisku wpuścił naturalnego skrzydłowego w postaci Wilsona Odoberta, a Richarlisona przesunął na „9-tkę”. To był pierwszy krok do odmiany obrazu spotkania. Drugim było wprowadzenie Destiny Udogiego na lewą obronę, dzięki czemu prawonożny Djed Spence mógł przejść na bardziej naturalną dla niego prawą stronę. Współpraca Odoberta z Udogiem przez ostatnie pół godziny wyglądała bardzo dobrze i po dograniu piłki w pole karne tego drugiego Tottenham doprowadził do wyrównania. Thomas Frank czesto kombinuje z ustawieniem lewego skrzydła. Układ kończący mecz z Man United wydaje się optymalny. Naturalny lewy obrońca i naturalny skrzydłowy – wiele nie potrzeba.
W Chelsea zaczyna być widoczna stabilizacja mimo braku Cole’a Palmera
Dwa ostatnie mecze Chelsea były niczym z podręcznika Enzo Mareski. Przed tygodniem pokonali Tottenham (1:0) i pozwolili rywalom na zaledwie 3 strzały, natomiast w minionej kolejce pewnie wygrali z Wolves (1:0), a przeciwncy ponownie oddali tylko 3 uderzenia. Chelsea nie tylko kontrolowała te mecze, ale także potrafiła w nich dominować. Skutecznie kontrolować mecz w fazie posadania piłki oraz bardzo dobrze pracować bez piłki – w pressingu oraz kontrpressingu. To były dwa przekonujące występy, w których Chelsea wysłali sygnał konkurencji, że są bardzo mocnym kandydatem do pierwszej czwórki.
Wydaje się, że Enzo Maresca znalazł rozwiązanie na brak Cole’a Palmera odpowiednio zestawiając ofensywę. Duet skrzydłowych tworzą Pedro Neto oraz Alejandro Garnacho, a w Estevao trener widzi jokera, który po wprowadzeniu z ławki ma robić różnicę (zakładamy, że nie gra w podstawowym składzie przez obowiązki w defensywie, które dla Mareski są bardzo ważne). W meczu z Wolves Alejandro Garnacho często znajdował się w sytuacjach, które lubi, czyli jeden na jednego w pełnym biegu, mając przestrzeń, co należy połączyć z grą Enzo Fernandeza nieco niżej i bliżej lewej strony. Na „10-tkę” zszedł z kolei Joao Pedro, a jako napastnik zagrał Liam Delap. Obecny sezon pokazuje, że The Blues ciągle mają słabe punkty, ale sufit mają zawieszony bardzo wysoko.
Bournemouth u siebie i Bournemouth na wyjeździe to dwa różne zespoły
Na własnym stadionie w pięciu meczach zdobyli 13 punktów i w tabeli spotkań domowych są drugim zespołem w Premier League. Zupełnie inaczej wygląda to natomiast na wyjazdach. 6 meczów, 5 zdobytych punktów i miejsce na początku drugiej dziesiątki w klasyfikacji punktowej obejmującej rywalizacje na obcych stadionach. W minioną niedzielę zespół Andoniego Iraoli pojechał na Villa Park, skąd w ostatnim czasie niemal nikt nie wywozi kompletu punktów i skończyło się wysoką porażką (0:4), choć wynik był dla Wisienek bardzo brutalny w porównaniu do gry zespołu, która była daleka od idealnej, ale też trudno nazwać ją katastrofalną.
Różnice pomiędzy meczami domowymi, a wyjazdowymi w Bournemouth widać przede wszystkim w liczbach defensywnych. Na terenie rywali stracili 16 goli w 6 meczach, a przed własną publicznością – 2 bramki w 5 grach. To ogromna różnica, która nie wynika z przypadku, bowiem bardziej zaawansowane statystyki ją potwierdzają. Oczywiście trzeba brać pod uwagę, że The Cherries mieli już wyjazdy na Anfield oraz Etihad Stadium, natomiast Andoni Iraola musi znaleźć receptę, aby jego zespół był równie dobrze zorganizowany w grze bez piłki na wyjazdach, co w meczach domowych.
Czas docenić pracę Keitha Andrewsa w Premier League
Przed sezonem jednym z głównych kandydatów do spadku – poza beniaminkami – było wskazywane Brentford. Był to logiczny typ, ponieważ zespół stracił dwóch najlepszych strzelców (Bryana Mbeumo oraz Yoanne’a Wissę) oraz kapitana zespołu (Christiana Norgaarda), a ponadto z klubu odszedł trener, który wprowadził ich w 2021 roku do Premier League – Thomas Frank. Jego następcą został Keith Andrews, który wcześniej pracował w sztabie szkoleniowym jako specjalista od stałych fragmentów gry. Wszystkie znaki na niebie i ziemii wskazywały na problemy The Bees.
Tymczasem Brentford radzi sobie naprawdę dobrze. W 11 kolejkach zdobyli 16 punktów i zajmują 12. miejsce w tabeli z całkiem bezpieczną przewagą nad strefą spadkową (6 „oczek”). Pod wodzą Keitha Andrewsa zespół wrócił do gry bardziej zbliżonej do tego, co preferowali zaraz po awansie do Premier League pod wodzą Thomasa Franka – nastawienia na grę bezpośrednią, defensywę, kontrataki i stałe fragmenty gry. Zrobili w pewien sposób krok w tył, ale przy stratach personalnych, jakie ponieśli latem było to konieczne. Przy obecnych trendach w Premier League taka filozofia się sprawdza i Keithowi Andrewsowi należą się pochwały jak radzi sobie w pierwszej samodzielnej pracy. Został rzucony na głęboką wodę i pokazuje, że potrafi pływać.
Prawdopodobnie już wiemy jak będzie wyglądał Manchester City 2025/26
Poprzedni sezon dla Manchesteru City był w pewien sposób sezonem przejściowym. Zespół wpadł w największy kryzys w erze Pepa Guardioli, więc Katalończyk w drugiej połowie sezonu zaczął myśleć jak skontrować obecne trendy w Premier League i przywrócić swoją drużynę na szczyt. The Citizens zaczęli częściej grać bezpośrednio, korzystać z dalekich podań i odchodzić od gry pozycyjnej zwiększając liczbę szybkich ataków (oczywiście nie w każdym meczu). Klubowe Mistrzostwa Świata sugerowały, że Guardiola nadal będzie podążał tą drogą, natomiast w letnim okienku transferowym stracili kluczowego zawodnika w takiej grze – Edersona, który rozpoczynał mnóstwo bezpośrednich ataków zespołu, a zastąpił go bramkarz o wiele gorzej grający nogami (Gianluigi Donnarumma). Guardiola i na to jednak znalazł sposób.
Hiszpan nie porzucił nastawienia na bardziej bezpośrednią grę, ale robi to w inny sposób. Nie mając bramkarza, który jest w stanie zagrać idealne podanie na kilkadziesiąt metrów Pep nastawił drużynę na mijanie pressingu krótkimi podaniami. Obywatele chcą tworzyć przewagę liczebną w centrum gry poprzez głębokie schodzenie pod grę piłkarzy przedniej formacji – w ostatnich meczach ofensywnego pomocnika (Fodena) i prawoskrzydłowego (Cherkiego), którzy znacząco pomagają w progresji piłki. Mając dodatkowo dobrych technicznie piłkarzy, którzy nie panikują z futbolówką przy nodze w formacjach ustawionych bliżej bramki mijanie pressingu rywala i wyprowadzanie szybkich ataków jest o wiele prostsze. Obecnie takie akcje to najmocniejsza broń ofensywna Manchesteru City.
Co jeszcze wydarzyło się w 11. kolejce Premier League?
- Arsenal stracił gola po raz pierwszy (licząc wszystkie rozgrywki) od 28 września, a ligowe punkty – po raz pierwszy od 21 września. Kanonierzy na Stadium of Light zremisowali z Sunderlandem tracąc gola na 2:2 w doliczonym czasie gry.
- Fulham na Hill Dickinson Stadium przegrało piąty z sześciu ligowych meczów na wyjeździe w tym sezonie (0:2 z Evertonem)
- West Ham odniósł drugie zwycięstwo z rzędu po szalonym meczu z Burnley (3:2). Tym samym oba zespoły zrównały się punktami, ale przez gorszy bilans bramek Młoty nadal znajdują się w strefie spadkowej.
- Sean Dyche w debiucie ligowym w Nottingham Forest przegrał, w kolejnym meczu zdobył punkt, a w minionej kolejce po raz pierwszy wygrał. Jego zespół na własnym boisku pokonał Leeds (3:1).
- W derbach autostrady M23 padł bezbramkowy remis. Crystal Palace na własnym stadionie podzieliło się punktami z Brighton.
