Sobotni pojedynek West Ham – Brighton był typowany jako mecz bez wyraźnego faworyta. 5 miejsc i 5 punktów różnicy w tabeli Premier League przed tym meczem na korzyść przyjezdnych. Forma przeciętna zarówno u jednych jak i drugich. Ostatni pojedynek? Prawie rok temu. W styczniu na London Stadium obyło się bez goli.
Idealny mecz do włączenia w tle
Nie zapowiadało się więc na jakieś niesłychane emocje i początek był właśnie taki niemrawy. Zazwyczaj jak piłka wędrowała pod którąś z bramek, to kończyło się na dużym zamieszaniu i ekspediowaniem piłki jak najdalej przez ekipę broniącą. Raz do strzału doszedł Jarrod Bowen, ale osty kąt i nieduża odległość ułatwiły skuteczną interwencją Bartowi Verbruggenowi.
Pod bramką West Hamu dosyć groźnie zrobiło się w 21. minucie. Miękkie dośrodkowanie dotarło do niekrytego Kaoru Mitomy, a Japończyk dobrze złożył się do strzału. Piłkę lecącą w kierunku bliższego słupka zdołał jednak odbić kapitalny w ostatnich tygodniach Łukasz Fabiański. Prócz tego więcej w polu karnym Młotów się nie działo. A mogło, gdyby nie to, że Pervis Estupinian pojechał jak na łyżwach w kluczowym momencie akcji pod koniec.
Podopieczni Juliena Lopeteguiego mieli więcej szans, ale brakowało im finiszu. Po akcji Bowena blisko strzelenia sobie dosyć pechowego swojaka był Lewis Dunk, a po strzale z przedpola Lucasa Paquety piłka poleciała „panu Bogu w okno”.
Fabiański zawalił i uratował
W drugiej części meczu dosyć szybko obejrzeliśmy bramkę, a parę minut później kolejną. To trochę wynagradzało kibicom te nudne fragmenty pierwszej połowy. Niestety, w gola na 1:0 dla Brighton był zamieszany Fabiański. Polak przegrał walkę o górną piłkę z Lewisem Dunkiem na przedpolu, czego efektem było złe piąstkowanie futbolówki. Ta spadła pod nogi Matsa Wieffera, a ten po prostu skierował ją do bramki. Duża rysa na ocenie Fabiańskiego, który pomimo tego błędu grał niemalże bezbłędnie. Jednobramkowe prowadzenie Mew nie utrzymało się jednak zbyt długo. 6 minut później Verbruggen obronił strzał Bowena w taki sposób, że piłka trafiła do Mohammeda Kudusa, a Ghańczyk bez problemu zdobył gola głowa. Znów wróciliśmy do punktu wyjścia.
Niestety, ale Łukasz Fabiański zawinił przy trafieniu Brighton. Wyskoczył do piłki w powietrzu, lecz nie złapał jej w starciu z Lewisem Dunkiem. #domPremierLeague pic.twitter.com/gJv3h7iQzy
— Viaplay Sport Polska (@viaplaysportpl) December 21, 2024
Do końca meczu wynik się nie zmienił, co nie znaczy, że nic się nie działo. W szeregach West Hamu świetnie radził sobie wpuszczony na boisko tuż po golu wyrównującym Crysencio Summerville. Holender siał zamęt, ale konkretów z tego nie było. Na bramkę Verbruggena dobrze uderzał m.in. Edson Alvarez, ale bramkarz Brighton świetnie interweniował. Po drugiej stronie boiska dobrze poczynał Fabian. Raz obronił strzał sprzed pola karnego, który przy okazji rykoszetował. Później Polaka i jego kolegów ratował słupek, a w końcówce kluczowa okazała się nieskuteczność Evana Fergusona, który najpierw fatalnie skiksował, a następnie minął się z piłką.
W samej końcówce Łukasz Fabiański uratował punkt dla swojej drużyny. Z bliska w doliczonym czasie gry uderzał Yasin Ayari, ale interwencja nogą Polaka zapobiegła utracie bramki na 1:2. Droga z piekła do nieba Fabiańskiego. W meczu bez faworyta padł remis. Zaskakujące.