W triumfie Hiszpanii w Euro 2024 nie było ani grama przypadku. Wśród ekspertów i kibiców panuje przekonanie, że po tytuł sięgnęła najlepsza drużyna turnieju. La Furia Roja wygrała wszystkie siedem meczów, po drodze pokonując aż pięć innych reprezentacji mających aspiracje przynajmniej do strefy medalowej (Chorwacja, Włochy, Niemcy, Francja i Anglia). Mimo wszystko, droga do mistrzostwa Europy nie była usłana różami. Najwięcej problemów Hiszpanie mieli w ćwierćfinale przeciwko gospodarzom turnieju – jedynym meczu, którego nie wygrali w regulaminowych 90 minutach. Gdyby wówczas odpadli, nikt nie mógłby mówić o pechu. Niemniej tamto spotkanie udało się wygrać w samej końcówce dogrywki, a Luis de la Fuente wyciągnął wnioski. Drugiego tak słabego meczu Hiszpanie już nie zagrali.
Przedwczesny finał
Spotkanie Hiszpanii z Niemcami w ćwierćfinale zapowiadano jako przedwczesny finał. Na tak wczesnym etapie spotkały się dwie najlepiej grające wówczas drużyny. I rzeczywiście dla ekipy de la Fuente okazała się to najcięższa przeprawa w drodze po złoto. La Furia Roja miała naprawdę sporo szczęścia, że udało im się wygrać to spotkanie. Die Mannschaft mieli – według danych z FBRef – wyższy wskaźnik xG (2,1 – 1,4) oraz oddali więcej strzałów (23 – 18). Oczywiście to tylko statystyki, które nie zawsze idealnie odzwierciedlają to, co dzieje się w meczu. W końcu Hiszpania jako pierwsza objęła prowadzenie, przez co to Niemcy przez niemal całą drugą połowę musieli gonić wynik.
Mimo wszystko, skala dominacji drużyny Nagelsmanna w ostatnich 30 minutach podstawowego czasu gry była bardzo duża. Niemcy oddali aż 10 strzałów przy tylko dwóch Hiszpanów. Wykonali też 16 dośrodkowań przy jedynie dwóch rywali. Hiszpania w tym okresie meczu została zepchnięta bardzo głęboko do defensywy i nie potrafiła przejąć kontroli nad meczem utrzymując się dłużej przy piłce. Bramka wyrównująca dla Niemców wisiała w powietrzu i ostatecznie stało się to w 89. minucie. Dogrywka była już bardziej wyrównana, jednak to Die Mannschaft wyglądali na zespół, który jest bliżej strzelenia gola.
Luis de La Fuente nie trafił ze zmianami
Głównym powodem zmiany obrazu meczu były zmiany, których dokonali obaj szkoleniowcy. Nagelsmann już w przerwie wprowadził Roberta Andricha i Floriana Wirtza, a po niecałych 15 minutach drugiej części gry Niclasa Fullkruga i Maximiliana Mittelstadta. Po wejściu rezerwowych głównym założeniem Niemców było coraz częstsze dośrodkowania w pole karne. Hiszpanie z kolei pozwolili im na to zbyt głęboko cofając się do defensywy. Obrońcy La Furia Roja mieli ogromne problemy z upilnowaniem zwłaszcza Fullkruga. Największym problemem było jednak utrzymanie się przy piłce po odbiorze. Niemcy błyskawicznie doskakiwali do rywali i szybko odbierali futbolówkę, przez co Hiszpania traciła szanse na kontrataki i podwyższenie wyniku lub przeniesienie i uspokojenie gry na połowę przeciwnika.
Wcześniej po odbiorze Hiszpanie najczęściej zagrywali piłkę do skrzydłowych – Lamine’a Yamala i Nico Williamsa. Obaj potrafili wejść w drybling, napędzić akcję lub wywalczyć faul. De La Fuente jednak już w 63. minucie zdjął piłkarza Barcelony, a kolejnych 17 minut później zawodnika Athletiku oraz Alvaro Moratę, który również dawał wiele w utrzymaniu piłki. Ferran Torres i Mikel Oyarzabal nie byli w stanie zapewnić tego samego. Jedynie przesunięty na skrzydło po wejściu Mikela Merino Dani Olmo nie miał z tym większych problemów. Oczywiście finalnie to środkowy pomocnik Realu Sociedad po asyście z lewego skrzydła zawodnika RB Lipsk zapewnił Hiszpanii zwycięstwo. Niemniej jednak, była to tak naprawdę jedna akcja, która przesądziła o losach meczów. To Nagelsmann zdecydowanie lepiej reagował w trakcie tego spotkania. Po zmianach to Niemcy grali lepiej, a roszady de la Fuente bardziej zdestabilizowały zespół aniżeli uspokoiły grę.
Luis de la Fuente wyciągnął wnioski
Niemniej jednak, selekcjoner Hiszpanów już w półfinale przeciwko Francji pokazał, że uczy się na błędach. W drugiej połowie Hiszpanie również prowadzili jedną bramką i musieli bronić korzystnego rezultatu. Luis de la Fuente niemal do samego końca na boisku trzymał Yamala oraz Williamsa. Obaj zeszli dopiero w doliczonym czasie gry. Jedyną zmianą, którą powtórzył było wejście Oyarzabala za Moratę. Merino natomiast – w celu zwiększenia kontroli nad meczem – pojawił się na boisku w miejsce Daniego Olmo. W efekcie obraz gry w ostatnich minutach był zupełnie odmienny od tego, co działo się we wcześniejszym spotkaniu.
Co prawda, Francja miała kilka groźnych sytuacji – strzały Kyliana Mbappe czy Theo Hernandeza – jednak La Furia Roja miała o wiele większą kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi. Od 64. minuty Francja oddała tylko trzy strzały i zanotowała dziewięć dośrodkowań. Pod koniec meczu Didier Deschamps – podobnie jak Nagelsmann – wprowadzając Olviera Giroud chciał wykorzystać jego grę głową, jednak Hiszpanie nie dali się zepchnąć do tak głębokiej defensywy. Oczywiście podopieczni de la Fuente w drugiej części gry praktycznie nie tworzyli żadnego zagrożenia pod bramką rywala. Oddali tylko jeden strzał, jednak byli w posiadaniu piłki aż przez 60% czasu gry. To właśnie przeniesienie gry na połowę rywala i jak najdłuższe utrzymanie się przy futbolówce było planem ekipy de la Fuente na druga połowę. Realizowali to bardzo skutecznie, choć gdyby Francuzi byli skuteczniejsi, Hiszpania mogła zapłacić cenę za minimalizm.
Popis w finale
Minimalizmu nie było już za to w finale przeciwko Anglii. La Furia Roja objęła prowadzenie już na samym początku drugiej połowy, jednak nie zamierzała cofnąć się do defensywy i tylko bronić wyniku. Od bramki na 1:0 do wyrównującego gola Anglii, to Hiszpanie oddali więcej strzałów (8 do 3). Gdyby wykazali się lepszą skutecznością mogliby podwyższyć prowadzenie i praktycznie zamknąć mecz. Ich szanse w tym okresie model xG wycenił na 0,84. Anglicy z kolei, gdy musieli gonić wynik za pierwszym razem nie stworzyli sobie praktycznie żadnych groźnych sytuacji. Ich łączne xG w tym czasie wyniosło zaledwie 0,11. Z kolei po drugim golu było już znacznie wyższe, jednak złożyła się na to jedna akcja rzucie rożnym.
Mając korzystny wynik Hiszpanie kontrolowali mecz i nie pozwalali rywalom na zbyt wiele. De la Fuente po raz kolejny zostawił niemal do samego końca swoich skrzydłowych, którzy tworzyli największe zagrożenie w tym meczu. Yamal zszedł dopiero w 89. minucie, a Williams rozegrał całw spotkanie. Pozostałymi zmianami było wymuszone kontuzją zejście Rodriego w przerwie za Zubimendiego, a następnie wejście Oyarzabala za Moratę oraz Nacho za Le Normanda. Roszady de la Fuente – podobnie jak przeciwko Francji – nie zaburzyły rytmu gry. A tym razem nawet zapewniły zwycięstwo bez konieczności rozgrywania dogrywki – zwycięskiego gola zdobył Oyarzabal.
Na przestrzeni całego turnieju Luis de la Fuente pokazał, że uczy się na błędach. Jego zarządzanie meczem przeciwko Niemcom mogło doprowadzić Hiszpanię do odpadnięcia już na etapie ćwierćfinału. Szczęśliwie jednak udało im się awansować, a selekcjoner Hiszpanów później nie popełniał już tych samych błędów. Hiszpania zasłużenie została mistrzem Europy i ogromna też w tym rola de La Fuente.