Liverpool wykorzystał mniejszą konkurencję, ale nie jest słabym mistrzem Anglii

Liverpool został mistrzem Anglii na cztery kolejki przed końcem sezonu. W erze Premier League to czwarty najszybciej zdobyty tytuł po zespole The Reds Jurgena Kloppa w sezonie 2019/20 (7 meczów przed końcem), a także Manchesterze City w 2018 roku oraz Man United w 2001 roku. Konkurencja w obecnym sezonie nie była tak wymagająca jak w poprzednich latach, ponieważ Manchester City rozgrywa wyjątkowo słabe rozgrywki, a Arsenal – stale notujący progres od kilku lat – w tym roku w lidze nie punktował na poziomie zespołu gotowego walczyć o złoty medal. Te okoliczności nie powinny jednak umniejszać tegosezonowemu Liverpoolowi. Zespół Arne Slota nie zdobył mistrzostwa Anglii – jak próbuje przekonywać część kibiców innych klubów – tylko dzięki słabości innych konkurentów.

Średnia punktów na mecz

Pierwszą rzeczą, na którą powinniśmy spojrzeć analizując siłę mistrza kraju jest średnia punktów na mecz. Liverpool w 34 meczach zdobył 82 „oczka”, co daje średnio 2,41 na spotkanie. Jeśli do końca sezonu utrzymają taką regularność, czyli z pozostających czterech spotkań wygrają trzy to zakończą rozgrywki z 91-92 punktami, co jest przyzwoitym wynikiem jak na złotych medalistów. W poprzednim sezonie mistrz Anglii, Manchester City finiszował ze średnią 2,39 pkt/mecz, a Arsenal znajdujący się tuż za ich plecami – 2,34 pkt/mecz. W 2023 roku, gdy Obywatele zdobywali potrójną koronę sezon ligowy skończyli mając 89 punktów (2,34 pkt/mecz). Ostatnim mistrzem kraju z wyższą średnią liczbą punktów na spotkanie niż ta obecna Liverpoolu był Manchester City w sezonie 2021/22, gdy ich współczynnik wyniósł 2,45.

REKLAMA

Okres rywalizacji Pepa Guardioli z Jurgenem Kloppem wywindował standardy dla mistrza na niebotycznie wysoki poziom i być może dlatego niektórym kibicom z trudem przychodzą zachwyty nad obecnym Liverpoolem. Fakty są jednak takie, że w pięciu czołowych ligach Europy tylko PSG (2,52) i Bayern (2,42) ma wyższą średnią punktów na mecz od Liverpoolu. Jeśli weźmiemy natomiast pod uwagę bilans bramek lepsza jest także Barcelona.

Na bardziej negatywną ocenę sezonu Liverpoolu wpływ może mieć również gorsza druga część sezonu. W pamięci kibiców naturalnie zostają najświeższe wydarzenia, a zespół Arne Slota nie tak dawno odpadł w kiepskim stylu z Ligi Mistrzów na wczesnym etapie rozgrywek (1/8 finału), zasłużenie przegrał finał Carabao Cup z Newcastle, z Pucharu Anglii odpadł z grającym w Championship Plymouth Argyle, a w lidze potknął się z Fulham (2:3) czy Evertonem (2:2). Niemniej jednak, pierwsza część rozgrywek była dla Liverpoolu znakomita. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki w 2024 roku The Reds pod wodzą Arne Slota wygrali 23 z 27 meczów i wówczas bez wątpienia byli najlepszą drużyną w Europie.

Poziom Premier League idzie w górę

Liverpool w wyścigu o tytuł nie miał godnego kandydata, natomiast słabsze sezony Manchesteru City i Arsenalu nie wynikały wyłącznie z ich dyspozycji, ale również z rozwoju całej ligi. Poziom zespołów Premier League z dolnej części tabeli poszedł mocno w górę i liga stała się konkurencyjna jak nigdy wcześniej. Drugi sezon z rzędu z ligi spadają trzej beniaminkowie, którzy wyraźnie odstawali od reszty (o czym świadczy ogromny punktowy dystans pomiędzy strefą spadkową, a pierwszym bezpiecznym miejscem). Poza starciami z Leicester, Southampton i Ipswich każdy mecz jest wymagający nawet dla kandydatów do mistrzostwa. Tym bardziej imponujące jest, że piłkarze Liverpoolu przez wiele miesięcy byli w stanie dwa razy w tygodniu zachowywać pełną koncentrację oraz skupienie na wykonaniu zadania i bardzo rzadko notowali wpadki, mimo że poprzeczka regularnie była zawieszona wysoko.

Spójrzmy co stało się z Tottenhamem i Manchesterem United w tym sezonie. Gorsza dyspozycja, absencje i łączenie ligi z europejskimi pucharami sprawiły, że dla obu zespołów zakończenie sezonu na ostatnim bezpiecznym miejscu nie jest nierealnym scenariuszem. Mimo to zarówno Koguty (16. miejsce w ligowej tabeli), jak i Czerwone Diabły (14. lokata) są w półfinale Ligi Europy i mają szansę, aby w przyszłym sezonie zagrać w Lidze Mistrzów. Z kolei Aston Villa, która fazę ligową Ligi Mistrzów zakończyła w TOP 8, a w ćwierćfinale była bliska doprowadzenia do dogrywki przeciwko PSG zajmuje obecnie 7. miejsce i prawdopodobnie skończy sezon poza strefą gwarantującą LM.

Dystans pomiędzy czołówką Premier League, a pozostałymi zespołami w ostatnich latach znacznie się zmniejszył. Niemal każdy ligowy mecz jest dla faworytów potencjalną skórką od banana, na której łatwo się przewrócić. Konsekwentne punktowanie z kolejki na kolejkę w tak wymagającej lidze to już wielki sukces The Reds, którego nie powinno się kwestionować.

Liverpool przed sezonem miał być trzecią siłą ligi

Porównywanie Liverpoolu do ostatnich mistrzów Anglii to jedno, natomiast trzeba też spojrzeć na ten sukces z perspektywy przedsezonowej. Kibice jako głównych kandydatów do tytułu wskazywali Manchester City oraz Arsenal. Bardzo popularne w Anglii stały się przewidywania TOP 4 przez ekspertów BBC Sport, które zawsze zyskują drugie życie w mediach społecznościowych na koniec sezonu. Z 30 osób publikujących swoje typy nikt nie umieścił Liverpoolu jako mistrza Anglii, a tylko dwukrotnie ten klub znalazł się na 2. miejscu. Zdecydowana większość ekspertów widziała w zespole Arne Slota trzecią siłę ligi, co było w pełni zrozumiałe.

Wszystkie znaki zapowiadały, że nie uda się powtórzyć tak dobrego sezonu, jak ten poprzedni, w którym zespół brał udział w wyścigu o mistrzostwo Anglii i skończył sezon z 82 punktami. Odejście Jurgena Kloppa, który był w klubie przez prawie dekadę przywoływało na myśl problemy Manchesteru United i Arsenalu – nawet jeśli Liverpool był w lepszym położeniu od tych klubów – po odejściu Sir Alexa Fergusona oraz Arsene’a Wengera. Drugim powodem, przez który ciężko było uwierzyć w The Reds w wyścigu o mistrzostwo Anglii było letnie okienko transferowe, podczas którego dokonali tylko jednego transferu sprowadzając Federico Chiesę. W poprzednim sezonie można było postawić tezę, że tytuł został przegrany przez brak klasowego defensywnego pomocnika, ale latem nie sprowadzono nikogo na tą pozycję.

Arne Slot nie potrzebował jednak czasu, aby jego model gry zaczął działać. Postarał się wyciągnąć jeszcze więcej z zawodników, których zastał w klubie. Ryana Gravenbercha przesunął na „6-tkę”, a Cody’ego Gakpo na lewe skrzydło. Zbudował Dominika Szoboszlaia i Alexisa Mac Allistera. Oparł drużynę na liderach (Virgil van Dijk, Trent Alexander-Arnold, Mo Salah) wykorzystując ich atuty. I zdobył mistrzostwo Anglii. W swoim pierwszym sezonie pracy w Premier League.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,886FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ