Liverpool dziurawy jak ser szwajcarski – Brentford wygrywa z The Reds!

Mawia się, że mistrzostwa wygrywa się szczelną defensywą. Jednak gdyby Liverpool rozliczać tylko za grę w obronie, to w tym sezonie walczyliby do utrzymanie. Biorąc pod uwagę statystykę xGA (gole oczekiwane rywali) od The Reds gorsze są jedynie Fulham, Nottingham, Leeds, Bournemouth i Everton. Na poziomie Premier League Alisson ostatni raz nie wyjmował piłki z siatki w… październiku. I właśnie ten mankament rywali wykorzystało Brentford, wygrywając u siebie z Salahem i spółką. Mimo, że w składzie gospodarzy zabrakło ich najlepszego piłkarza – Ivana Toneya.

Liverpool przestał bronić

Chociaż na czarną owce wśród defensywy The Reds wybrano Trenta Alexandra-Arnolda, to nie tylko on zawodzi. Ganić można właściwie całą linię obrony poza Robertsonem i Alissonem, dzięki któremu Liverpool nie traci tyle goli, co powinien. Nawet dotychczasowi liderzy – Virgil Van Dijk i Joel Matip nie stoją na chociaż przyzwoitym poziomie. Nie dają pewności, przegrywają pojedynki, mają problemy z ustawianiem. Nie oznacza to, że Ibrahima Konate jest lepszą alternatywą. Francuz wyszedł dzisiaj w pierwszej jedenastce i zaufanie wynagrodził golem samobójczym.

REKLAMA

Dotychczas Liverpool był dobrze naoliwioną maszyną, w której wszystko działało tak jak powinno. Jeśli jeden tryb nie działa tak jak powinien, wszyscy inni na tym cierpią. Dlatego za problemy nie można obwiniać jedynie obrońców. Na mankamenty Trenta nie zwracano wcześniej tyle uwagi, bo w defensywie pracowali za niego defensywni pomocnicy. Fabinho przerywał mnóstwo kontr, a pressing całego zespołu zabijał akcje rywali zanim te zdążyły zacząć się na dobre. Thomas Frank doskonale o tym wiedział i skutecznie potrafił wdrożyć te wiedzę na boisku. Owocowało to kolejnymi groźnymi akcjami Pszczółek. Dwie z nich zakończyły się umieszczeniem piłki z siatce, ale po wcześniejszym spalonym. Ostatecznie gospodarze zdobyli zasłużoną drugą bramkę jeszcze przed przerwą. Yoane Wissa wykorzystał dobre dośrodkowanie kolegi i strzelił gola do szatni. Tym razem przepisowego.

Klopp spróbował podnieść zespół w drugiej połowie. Ale Brentford było za mocne…

Jurgen Klopp musiał bez ceregieli zrobić swoim piłkarzom suszarkę w szatni, bo po powrocie na boisko goście znów zaczęli wyglądać tak, jak przyzwyczaili w poprzednich latach. Niemiec nie bał się również odważnych zmian, których przed drugą połową wykonał aż trzy. Jednym ze schodzących był sam Van Dijk. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Oxlade-Chamberlain zamknął dośrodkowanie TAA już w 50′ minucie, ale później Liverpool się zablokował. Nawet Nunez przestał już marnować świetne sytuację, bo przestał do takowych dochodzić. Ale nic dziwnego.

Brentford w ostatnich 4 meczach zdobyło aż 10 punktów. Zremisowali z Tottenhamem, ograli Manchester City, West Ham i teraz The Reds. Thomasa Franka i jego podopiecznych można śmiało określić specjalistami od pokonywania gigantów. Jednak, to wcale nie był koniec. Konate popełnił kolejny błąd, który wykorzystał Mbeumo. Efekt? Pszczółki są w tabeli już tylko o dwa oczka za The Reds i pracują na miano czarnego konia tego sezonu Premier League. Europejskie puchary na Brentford Community Stadium? Czemu nie!

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ