Z wysokiego C rozpoczęły się wiosenne zmagania PKO BP Ekstraklasy. Już jako drugie spotkanie dostaliśmy ligowy klasyk – Ruch Chorzów kontra Legia Warszawa na Stadionie Śląskim w obecności ponad 37 tysięcy kibiców.
Zimowy sen Legii i Ruchu
Błyskawiczną żółtą kartkę wyłapał Rafał Augustyniak po tym, jak spod jego opieki urwał się nowy nabytek Niebieskich – Adam Vlkanova. Legia Warszawa dobrze grała w defensywie, nie pozwalała przedostawać się gospodarzom w swoje pole karne. Wyróżniającymi postaciami w Ruchu Chorzów byli Adam Vlkanova i Robert Dadok, ale to ciągle za mało, by poważniej zagrozić Legii. W końcówce pierwszej połowy skutecznie interweniował wspomniany już Augustyniak po tym, jak z ostrego kąta mocno uderzał czeski pomocnik Niebieskich. Piłkarze do szatni zeszli przy wyniku 0:0. Współczynnik goli oczekiwanych… 0,03 dla Ruchu i 0,07 dla Legii idealnie opisuje to, co mogliśmy oglądać przez pierwsze 45. minut.
Paweł Wszołek MVP
Początek drugiej części spotkania nie wniósł nic nowego – aż do 55. minuty. Wtedy to Paweł Wszołek idealnie zagrał po ziemi do Blaza Kramera ustawionego na prawej stronie boiska. Ten odegrał do Marca Guala, który umieścił piłkę w siatce. Rywalizację z napastnikiem „Wojskowych” przegrał wcześniej chwalony Robert Dadok. Warto odnotować, że gol hiszpańskiego napastnika był pierwszym celnym strzałem tego meczu. Jednocześnie trzeba przyznać, że Gual wyglądał fatalnie w pierwszej odsłonie, dlatego jego trafienie było tym bardziej budującego dla samego piłkarza.
Po straconej bramce Niebiescy nie zwiesili głów i próbowali dostarczyć trochę emocji swoim kibicom, powalczyć chociażby o remis. Za dużo jednak w tym wszystkim było chaosu, akcje ofensywne chorzowian wydawały się być dziełem przypadku. W 72. minucie powinno być już 2:0 po akcji, po której słuszne pretensje miał Paweł Wszołek. Skrzydłowy Legii świetnie podał do Macieja Rosołka, ale ten w doskonałej sytuacji uderzył obok bramki.
Ruch – pod nieobecność kontuzjowanego Daniela Szczepana – nie miał alternatywy w ataku i Michała Feliksa zmienił… środkowy obrońca Przemysław Szur. Taki manewr również nie pomógł i ostatecznie to przyjezdni wywieźli trzy punkty z Górnego Śląska. Pod kątem czwartkowego starcia z Molde – szalenie ważne zwycięstwo, odniesione w iście ekonomicznym trybie.