Leicester i Brendan Rodgers – czy ten związek ma jeszcze sens?

Dwa poprzednie sezony kończyli na piątej pozycji, tuż za plecami miejsc gwarantujących grę w Lidze Mistrzów. Dwukrotnie na koniec rozgrywek pozostawał duży niedosyt, gdyż lokatę w pierwszej czwórce wypuszczali z rąk na ostatniej prostej. Po poprzedniej kampanii – mimo, że zwieńczonej triumfem w Pucharze Anglii – kibice Lisów także mieli prawo być zawiedzeni. Trwający sezon miał wreszcie przynieść Leicester upragnione występy w Champions League. W końcu do trzech razy sztuka. Jednakże, obecna kampania jest jedną z najgorszych dla Lisów od dłuższego czasu. Ekipa Brendana Rodgersa po 25 kolejkach jest na 11. miejscu w tabeli i marzenia o TOP4 musi odłożyć na następny rok.

REKLAMA

O co w tym sezonie gra Leicester?

Niedzielny remis z West Hamem był dla Leicester już piątym kolejnym bez zwycięstwa. Lisy w 2022 roku wygrały jedynie z Watfordem (4:1) w 3. rundzie FA Cup. W Premier League nie potrafili pokonać Tottenhamu, Brighton, Liverpoolu i West Hamu. Oczywiście, wszystkie te zespoły znajdują się w górnej połowie tabeli i nie należą do najłatwiejszych rywali. Niemniej jednak, cieniem na ostatnich występach podopiecznych Rodgersa kładzie się także wstydliwa porażka 1:4 w 4. rundzie Pucharu Anglii z drugoligowym Nottingham Forest.

Odpadnięcie z FA Cup oraz utknięcie w środku stawki w lidze każe zastanowić się nad tym o co w tym sezonie gra jeszcze Leicester. W krajowych pucharach już nie grają, o utrzymanie nie muszą się martwić, a włączenie się do walki o puchary to raczej marzenie ściętej głowy. Co prawda, Lisy mają jeszcze trzy mecze zaległe, jednak nawet komplet punktów w tych trzech spotkaniach nie sprawi, że z miejsca włączą się do walki o czołową czwórkę.

Jedyną drogą, aby w przyszłym sezonie znowu pokazać się Europie pozostaje przerzucenie wszystkich sił na Ligę Konferencji. Po słabych występach jesienią w Lidze Europy Lisy na wiosnę zagrają w fazie pucharowej tych mniej prestiżowych rozgrywek. Pomimo, że Conference League przez większość klubów traktowana jest po macoszemu, to triumf w tych rozgrywkach prawdopodobnie jest ostatnią szansą, aby w przyszłym sezonie zagrać w europejskich pucharach. Dla Lisów może to być jedyna możliwość, aby choć trochę uratować ten – jak dotąd – katastrofalny sezon.

Stagnacja zespołu

Wyniki w obecnym sezonie sugerują, że Leicester pod wodzą Brendana Rodgersa popadło w marazm. Tylko siedem zwycięstwa w 22 meczach ligowych. Do tego kompromitujące występy w FA Cup i Lidze Europy. Lisy z pewnością nie tak wyobrażały sobie ten sezon. Co prawda, Rodgers musiał zmagać się z wieloma kontuzjami, zwłaszcza w defensywie. Od początku sezonu nie może grać Wesley Fofana, a niedawno do gry wrócił James Justin. Ponadto z powodu problemów zdrowotnych przez dług okres czasu niedostępni byli Evans, Vestergaard, Bertrand, Castagne czy Ricardo Perreira. Wystarczy wspomnieć, że pod koniec grudnia na mecz z Liverpoolem parę stoperów tworzyli dwaj nominalni środkowi pomocnicy – Wilfried Ndidi i Daniel Amartey (choć ten drugi akurat za kadencji Rodgersa bardzo często występuje na środku obrony).

Mimo wszystko, nie można takiej zapaści tłumaczyć tylko i wyłącznie kontuzjami. Przecież wspominany już mecz z The Reds Lisy wygrały nie tracąc żadnego gola. Niemniej jednak, było to jedno z zaledwie trzech czystych kont w obecnych rozgrywkach ligowych. Największym problemem Lisów niewątpliwie jest gra defensywna. W przeliczeniu na 90 minut Leicester traci czwartą najwyższą średnią bramek (1,82). Słabiej pod tym względem wypadają jedynie Newcastle, Leeds i Norwich. Jednak, w statystyce xG (oczekiwanych goli) nikt nie jest gorszy. To tylko pokazuje, jaki regres pod względem organizacji gry obronnej zanotowała ekipa z King Power Stadium.

Czy Leicester faktycznie gra tak słabo?

Statystyki te jasno pokazują, że Leicester w obecnym sezonie nie gra na miarę swojego potencjału. Z drugiej strony można zastanawiać się czy Lisy faktycznie są tak słabe. Przecież długimi fragmentami potrafią grać jak równy z równymi z zespołami bijącymi się o TOP4. Niemniej jednak, zespołowi Rodgersa ewidentnie brakuje stabilizacji i koncentracji. Po stracie gola Lisy często nie potrafią się otrząsnąć przez co w niedługim czasie dają sobie strzelać kolejne bramki.

Najlepszym tego przykładem było niedawne starcie z Tottenhamem i dwa gole stracone w ostatnich dwóch minutach meczu. Ponadto z Manchesterem City po 25 minutach przegrywali 0:4, z Nottingham w dziewięć minut stracili trzy bramki, z Napoli w decydującym meczu o wyjściu z grupy po 25 minutach było 0:2, a z West Hamem na początku sezonu w drugiej połowie dali sobie wbić aż trzy gole. W niedzielnym starciu z Młotami, także to Leicester przez większą część meczu prowadziło grę i było po prostu lepsze. Jednak, kolejny raz Lisy nie zachowały czujności do końca spotkania. West Ham wyrównał w doliczonym czasie gry po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Z resztą bronienie stałych fragmentów to kolejna bolączka Leicester w trwającej kampanii. Lisy straciły w ten sposób już 14 goli i są pod tym względem najgorsze w lidze.

Potrzebne przewietrzenie szatni

To co dzieje się z Leicester w tym sezonie każe zastanowić się, czy aby na pewno z Brendanem Rodgersem na ławce trenerskiej ten zespół jest w stanie jeszcze zrobić krok do przodu. Czy te dwa piąte miejsca (co jest oczywiście ogromnym sukcesem) oraz zdobyty Puchar Anglii to nie był ich szczyt? Czy przypadkiem drużyna nie doszła już do ściany, nastąpiło wypalenie i potrzebna jest zmiana? Za kadencji Rodgersa Leicester niewątpliwie zrobiło kilka kroków do przodu i na stałe wskoczyło do ligowej czołówki. Jednak pozostaje pytanie czy będą w stanie zrobić ten następny.

Podobna sytuacja miała miejsce kilka lat temu w Tottenhamie. Mauricio Pochettino z potentata do pierwszej czwórki uczynił jej stałego bywalca. Sufitem okazało się drugie miejsce w lidze i finał Ligi Mistrzów dwa lata później. W następnym sezonie zespół był wypalony, wszyscy wydawali się być sobą zmęczeni, aż w końcu pożegnano się z Agrentyńczykiem. Niemniej jednak, następcy Pochettino – Jose Mourinho i Nuno Espirito Santo – także nie potrafili wskrzesić wypalonej drużyny. Od zwolnienia Argentyńczyka minęło już prawie dwa i pół roku, a Tottenham wciąż nie może odzyskać dawnego blasku.

REKLAMA

Dlatego też działacze Lisów na przykładzie Tottenhamu powinni wiedzieć, że zwolnienie trenera nie rozwiąże wszystkiego. Aby zrobić następny krok w przód trzeba umiejętnie przebudować i odmłodzić kadrę. Inaczej obecny sezon może być początkiem stagnacji w Leicester.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,603FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ