Koszykarska Legia poinformowała o nowym koszykarzu, który dołączy do zespołu. To mierzący 202 cm skrzydłowy, Tyran De Lattibeaudiere. Ma pomóc drużynie w awansie do playoffów i skutecznej rywalizacji w nich. Pojawia się jednak pytanie, czy spełni pokładane w nim oczekiwania. Do tej pory grał bowiem głównie w drugiej i trzeciej lidze francuskiej. Zaliczył także występy w Hiszpanii, ale nigdy nie przebił się w tym kraju na wyższy poziom. Brakować może mu więc weryfikacji w europejskiej czołówce. Jedyne poważniejsze sprawdziany jego umiejętności to dobra gra w Szwajcarii, krótka przygoda w Izraelu przerwana przez wojnę i średnio udane mecze w Le Mans.
Amerykańskie szlify
33-latek pochodzący z Jamajki swoją profesjonalną przygodę z basketem rozpoczynał w akademickiej lidze NCAA, w której występował w sezonie 2014/2015 w barwach Larnar Cardinals. Szybko przykuł uwagę seniorskiego środowiska sportowego, co poskutkowało przenosinami do Araberri Basket Club. Na Półwyspie Iberyjskim przez pierwszy rok zagrał w 28 meczach, rzucając średnio 15 punktów na spotkanie. Od początku kariery notował także bloki, występował jako środkowy i pomagał przy zbieraniu piłek podkoszowych.
Brakuje postępów
Kariera De Lattibeaudiere’a jest pozbawiona większych dołków, spadków formy czy obniżonych notowań. Z drugiej strony Jamajczyk od wielu lat w swoich klubach grał solidnie. I tylko solidnie. Rzadko kiedy można było go określić mianem gracza wybitnego, nigdy też nie zanotował niezwykłego awansu pod względem klubów, w których występował. Z Ameryki trafił do środowiska mało satysfakcjonującego, bo 3. poziom rozgrywkowy w Hiszpanii nie może być nazwany oknem wystawowym na największe koszykarskie salony. Później przez wiele lat błąkał się po niższych ligach, i choć zawsze grał w nich dobrze, nie kwapiło mu się do podjęcia większych koszykarskich wyzwań.
Zmienilo się to po poprzednim sezonie, kiedy występował on w barwach Orléans Loiret Basket. Grał praktycznie bez przerwy, przez rok notując 34 występy z niespełna 1000 minut spędzonych na parkiecie. Zabłysnął m.in. aż czterdziestoprocentową skutecznością rzutów z dystansu, na które często się decydował.
Miał być nowy rozdział, przeszkodziła wojna
Po tak dobrym sezonie oczywistym było, że po De Lattibeaudiere upomną się czołowe drużyny. Jamajczyk wybrał Izreal, w którym zagrał… raz. W dalszej grze w Hapoelu przeszkodził konflikt z Palestyną, który zmusił nowego Legionistę do powrotu do Francji.
33-latek zagrał tam zaledwie w 9 spotkaniach, tym razem już w koszykarskiej „ekstraklasie” i… przeniósł się do Polski. Wybrał Legię, w której mimo jego wieku i wieloletniej stagnacji liczą, że ich nowy nabytek potrafił będzie wspiac się na wyżyny swoich umiejętności i zagwarantować jakość, niezbędną drużynie z Warszawy do gry w fazie play-off Energa Basket Ligi. Jakość, której w obecnym sezonie często Legii brakuje.