Legia Warszawa rzutem na taśmę ratuje zwycięstwo!

Legia Warszawa nie zaczęła najlepiej tego sezonu. Wprawdzie zdobyła superpuchar Polski w Poznaniu i jeszcze jest w grze o europejskie puchary, to nie wiedzie jej się tak dobrze, jakby się w Warszawie chciało. Ostatnio kibice stołecznej ekipy przeżyli 2 spore rozczarowania – najpierw remis z Arką Gdynia, a następnie dotkliwa klęska w cypryjskiej Larnace. Warszawianie potrzebowali przełamania, a mecz z GKS-em Katowice wydawał się być ku temu dobrą okazją. Katowiczanie weszli w ten sezon jeszcze gorzej. Przed wyjazdem do stolicy GieKSa miała na koncie tylko 1 punkt po 3 meczach, wywalczony po zaciętym boju z Zagłębiem Lubin. Obydwie ekipy potrzebowały zatem bardzo tego zwycięstwa. Legia, aby dołączyć do czołówki. GKS, aby uciec ze strefy spadkowej.

Wynik do przerwy nieoddający przebiegu meczu

Choć od pierwszych minut Legia utrzymywała się przy piłce, to Gieksa miała lepszą okazję jako pierwsza. W 5. minucie Migouel Alfarela popełnił błąd, który mógł być niezwykle kosztowny. Mateusz Kowalczyk dostał piłkę pod nogi i jedyne, co mu zostało, to uderzyć na bramkę. Tylko czujność Kacpra Tobiasza uchroniła stołeczną ekipę przed stratą bramki. Ta okazja bramkowa, choć niewykorzystana, dodała katowiczanom animuszu. Podopieczni Rafała Góraka coraz swobodniej czuli się na boisku i starali się przebić pod bramkę Legii. Wojskowi swoją pierwszą okazję mieli w 12. minucie – Claude Gonçalves uderzył jednak wprost w Dawida Kudłę.

REKLAMA

Po pierwszym kwadransie mecz bardziej się wyrównał. Posiadanie piłki przemawiało na korzyść Legii, zaś liczba strzałów była na zbliżonym poziomie. Podobnie było z szansami na gola, choć katowiczanie mieli swój lepszy moment. W 23. minucie z daleka huknął Adrian Błąd, lecz Tobiasz skutecznie interweniował. Parada 22-latka przy tym, co zrobił kilka sekund później, to był pikuś. Najpierw odbił woleja Bartosza Nowaka, zostawiając przy tym szanse na dobitkę Kacprowi Łukasiakowi. Tobiasz w porę jednak wstał i sparował jego uderzenie. Tu mogło, a nawet powinno być 0:1 dla GKS-u. Lecz po tej serii podopieczni Eduarda Iordănescu przejęli kontrolę nad meczem. W 40. minucie Wahan Biczachczjan zwiódł rywali w polu karnym. Akcja wyglądała groźnie, ale na strachu się skończyło – Ormianin strzelił prosto w Kudłę.

Legia pracowała, walczyła, aż w końcu dopięła swego. W 42. minucie Alfarela wywalczył rzut rożny, po bardzo ładnym przerzucie Bartosza Kapustki. Z rogu wywiązało się zagrożenie bramkowe. Ruben Vinagre wrzucił piłkę w pole karne, przyjął ją Artur Jędrzejczyk. Poleciała ona w stronę Pawła Wszołka, który kolanem wbił ją do siatki.

I GieKSa na re… nieważne, jednak Legia!

Drugą połowę nieco lepiej zaczęli przyjezdni z Górnego Śląska. Podopieczni trenera Góraka utrzymywali się przy piłce i skrupulatnie szukali możliwości na doprowadzenie do remisu. Tych jednak brakowało. W 47. minucie mógł paść gol z rzutu wolnego po ładnym strzale Nowaka, ale Tobiasz sobie poradził. Wojskowi z kolei mieli drobną przewagę, ale ją szanowali – pilnowali swoje tyły, co dobrze im wychodziło. Gieksa miała coraz mniej czasu i nic do bronienia. Katowiczanie musieli zatem podejmować więcej ryzyka, bo cóż innego im pozostało? Na boisko wprowadzony został Adam Zrel’ák, dla którego to dopiero drugi mecz w 2025 roku. Kilka minut przed końcem to Legia była stroną przeważającą, żeby nie musieć się już obawiać o ostateczne rozstrzygnięcie. W końcu jednobramkowa przewaga bywa niekiedy niezwykle krucha.

Tak krucha, że ostatecznie pękła. W 84. minucie Marcin Wasielewski dostał długie podanie od Alana Czerwińskiego. 30-latek dostarczył piłkę w pole karne, w które wparował rozpędzony Nowak. Piłkarz GKS-u bez zbędnych kalkulacji uderzył na bramkę i Tobiasz wreszcie skapitulował.

Stracona bramka, wydawało się, podcięła skrzydła piłkarzom CWKS-u. No właśnie, wydawało się. Bo w samej końcówce, na sekundy przed końcem Wszołek wrzucił piłkę w stronę Jędrzejczyka. Kapitan Legii strącił ją głową i Kudła był blisko obrony, lecz to nie wystarczyło. Legia już wtedy zapewniła sobie zwycięstwo, choć rywala dobił jeszcze Ryoya Morishita. Wiele wskazywało na to, że Wojskowi będą musieli zadowolić się remisem. W ostatniej chwili jednak rzucili się do ataku, co wyszło im na zdrowie. W futbolu wygrywa ten, kto strzeli więcej goli. Legia nie zagrała źle, ale GKS też nie ma sobie nic do zarzucenia. Może jedynie poza końcówką. Warszawianie zanotowali spory awans w tabeli, bo aż na 2. miejsce. GKS z kolei dalej tkwi w strefie spadkowej.

Legia Warszawa – GKS Katowice 3:1 (Wszołek 43′, Jędrzejczyk 90’+5, Morishita 90’+7 – Nowak 84′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,818FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ