Legia Warszawa rozważa rozpoczęcie zimowego okna transferowego od wzmocnienia pozycji bramkarza. Z doniesień greckiego dziennikarza George’a Tsarouchasa wynika, że na radarze klubu z Łazienkowskiej znalazł się Irfan Can Eğribayat z Fenerbahçe, a najbardziej realnym wariantem ma być wypożyczenie z opcją wykupu. Czy rzeczywiście jest w tym ziarno prawdy, czy może mamy do czynienia jedynie z kaczką dziennikarską?
Eğribayat ma 27 lat, mierzy 193 cm i… znajduje się na zakręcie kariery, ale o tym za chwilę. Do Fenerbahçe trafił z Göztepe – najpierw na zasadzie wypożyczenia, później transferu definitywnego. Jego kontrakt obowiązuje do czerwca 2027 roku, a wycena rynkowa (Transfermarkt) ma wynosić około 2,8 mln euro. To właśnie ten poziom wyceny sprawia, że dla klubów Ekstraklasy scenariusz transferu „za gotówkę” jest mało prawdopodobny, natomiast konstrukcja wypożyczenia z opcją wykupu staje się logicznym kompromisem.
Powód, dla którego temat w ogóle jest możliwy, to sytuacja sportowa bramkarza w Stambule. Eğribayat nie jest obecnie pierwszym wyborem w Fenerbahçe i w tym sezonie wystąpił tylko w kilku oficjalnych meczach (sześciu spotkaniach, wliczając rozgrywki ligowe i europejskie). Status rezerwowego w klubie o mistrzowskich ambicjach wyraźnie ogranicza jego rozwój, a ostatnio zdarzało się nawet, że nie łapał się do kadry meczowej. Zimowe rozstanie – czasowe lub trwałe – wydaje się jak najbardziej prawdopodobne.
Legia Warszawa łączona z wypożyczeniem Turka
Dla Legii taki ruch byłby angażem nieoczywistym, bo w Warszawie numerem jeden jest Kacper Tobiasz, a w odwodzie znajduje się Gabriel Kobylak. Sprowadzenie bramkarza z Fenerbahçe miałoby sens tylko wtedy, jeśli klub chce realnie podkręcić rywalizację lub zabezpieczyć się jakościowo na newralgicznej pozycji. Inna kwestia, że Turek ma za sobą trudne miesiące i trudno jednoznacznie ocenić, czy dałby drużynie więcej niż Tobiasz.
Na dziś kluczowe pozostają warunki, czy Fenerbahçe będzie skłonne puścić zawodnika na wypożyczenie, jak miałaby wyglądać opcja wykupu oraz kto pokrywałby znaczną część wynagrodzenia. Bez tych konkretów temat pozostaje realną, ale wciąż medialną plotką, opartą przede wszystkim na tym, że bramkarz w Stambule ma ograniczone perspektywy regularnej gry. Przypomnijmy, że turecki golkiper był wcześniej łączony z Jagiellonią Białystok, Rakowem Częstochowa, a przede wszystkim z Cracovią. Strzelamy w ciemno: jego agent wykorzystuje polskie drużyny, by zrobić wokół bramkarza szum medialny. Trudno bowiem uwierzyć, że pół ligi – zwłaszcza zespół z mocno obsadzoną bramką, jak Jagiellonia – nagle negocjuje z tym samym zawodnikiem.
