Legia traci punkty! Sędzia „skrzywdził” Jędrzejczyka?

Koronę Kielce i Legię Warszawa przed niedzielnym pojedynkiem dzieliło w ligowej tabeli 15 punktów. Mimo że obie drużyny mają zupełnie inne cele, żadna z nich nie mogła pozwolić sobie na odpuszczenie walki o 3 punkty. Podopieczni Kamila Kuzery muszą mierzyć się z perspektywą degradacji z ligi, zespół Kosty Runjaicia po czwartkowej klęsce z Molde miał proste zadanie pokonania teoretycznie słabszego rywala. Wpadki sąsiadów z ligowej tabeli otwierały szansę zbliżenia się do lidera PKO BP Ekstraklasy na ledwie 3 „oczka”. Stołeczny klub bez Josue i Kacpra Tobiasza w pierwszym składzie chciał od początku meczu udowodnić swoją wyższość. Wydawało się, że legioniści kontrolują spotkanie, bowiem już po 30 minutach prowadzili 2:0…

Legia wyraźnie lepsza… do pewnego momentu

Do 44. minuty obserwowaliśmy udany występ Legii, a zarazem mocno rozczarowujący Korony. Goście już po 6 minutach gry wyszli na prowadzenie za sprawą Blaža Kramera, który wykorzystał dogranie Bartosza Kapustki. 24 minuty później Słoweniec perfekcyjnie wykończył podanie Marca Guala. Wynik 0:2 i tak wydawał się najniższym rozmiarem kary, bowiem na początku meczu Patryk Kun trafił w poprzeczkę. Kolokwialnie rzecz ujmując — pachniało pogromem. Legia miała sporo swobody w kreowaniu akcji i prezentowała się nieporównywalnie lepiej niż w starciu z Norwegami.

REKLAMA
źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Gospodarze byli kompletnie bezradni, ale nieoczekiwanie tuż przed przerwą strzelili gola kontaktowego. Czy arbiter powinien przerwać akcję z powodu potencjalnego faulu na Arturze Jędrzejczyku? A może defensor Legii popełnił po prostu błąd, który wykorzystał Martin Remacle? Prowadzący spotkanie Szymon Marciniak skłonił się do tej drugiej opcji i wydaje się rzeczywiście, że rozcięcie czoła defensora Legii było przypadkowe. Obserwując media społecznościowe widać jednak spore kontrowersje i podział opinii wśród kibiców. Ten jeden niepozorny moment odegrał kluczową rolę dla reszty spotkania. Korona poczuła, że nie musi być dzisiaj workiem treningowym i może podjąć walkę. Zamiast możliwego 0:3, schodzili do szatni z tylko jedną bramką straty.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Korona ambitnie walczyła o swoje

Kielczanie, którzy długo przyglądali się jedynie Legii, na początku drugiej połowy wyraźnie ruszyli do ofensywy, szukając gola na wyrównanie. Kiedy jednak Korona Kielce miała swoje momenty, drogę do siatki znalazł Marc Gual. Koniec emocji? Nic z tego, bowiem 9 minut później trafieniem na 2:3 błysnął Shikavka. Yuri Ribeiro nie zdołał zablokować wrzutki Daniela Trejo, a Steve Kapuadi zgubił krycie rywala.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Po dość jednostronnej pierwszej odsłonie, w drugiej obserwowaliśmy istną wymianę ciosów. Ucziciwie rzecz ujmując, zawodnicy z Kielc absolutnie nie byli gorsi niż faworyci z Warszawy. Ambitnie szli po swoje, mimo że wynik cały czas był niekorzystny, a legioniści potrafili skutecznie odpowiadać na tracone gole. Kolejny cios należał do gości, jednak bramka Bartosza Kapustki nie została uznana z powodu spalonego. To zwiastowało spore emocje w końcówce i rzeczywiście, zawodnicy Korony Kielce szukali trafienia na 3:3. Znaleźli je w drugiej minucie doliczonego czasu gry za sprawą Adriana Dalmau.

źródło: CANAL+ SPORT w serwisie X

Korona Kielce pokazała wolę walki i wyszarpała remis. Dla legionistów jeden punkt jest tak naprawdę porażką. Strzelili trzy gole, wydawało się, że mają kontrolę nad meczem, a jednak finalnie po raz kolejny nie udało im się zwyciężyć, przez co pozostają na 5. miejscu w ligowej tabeli. Pretensje do sędziego za brak odgwizdania faulu na Jędrzejczyku? Legioniści żal muszą mieć przede wszystkim do siebie.

Korona Kielce — Legia Warszawa 3:3 (Remacle 45′, Shikavka 69′, Dalmau 90+2′ – Kramar 6′, 30, Gual 60′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,726FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ