Legia goniła cały mecz i przegrała. Falstart ekipy Iordanescu

Rok temu Legia Warszawa dojechała do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Tam spotkała ją przeszkoda w postaci Chelsea – późniejszego zdobywcy pucharu. Stołeczna drużyna zaczynała rozgrywki od pojedynku z Realem Betis. Wygrana z hiszpańską drużyną, co dało jej kopa i dobrze nastawiło na kolejne boje. Z tym że ówczesny szkoleniowiec – Goncalo Feio – nie kombinował ze składem.

Jak Niels Frederiksen delikatnie zaskoczył w meczu Lecha Poznań z Rapidem Wiedeń z wyjściowym składem, tak Edward Iordanescu poszedł całkowicie po bandzie. Rumuński trener argumentował swoje decyzje chęcią dania szansy piłkarzom, którzy w tym sezonie za wiele dotąd nie pograli. Od początku więc można było mieć wątpliwości, czy to aby na pewno dobry pomysł. Wszak Samsunspor to nie jest losowa drużyna. Żaden z Turków też outsider Ligi Konferencji. I choć grą Legia się broniła, to wynik od 10. minuty był niekorzystny. A to dlatego, że Anthony Musaba urwał się raz, drugi, a za trzecim po prostu pobiegł i zdobył gola. Nie tak miało się to zacząć, a więc legioniści ruszyli do ataku.

REKLAMA

Oglądając poczynania warszawian, trudno było się nie zdziwić, że na Łazienkowskiej wciąż utrzymywał się wynik korzystny dla ekipy przyjezdnej.

Odrabianie strat nie szło Legii

Legia Warszawa swobodnie grała piłką, z łatwością zdobywała kolejne metry i ogrywała przeciwników. W środku pola brylował Wojciech Urbański, który brał na siebie bardzo dużo piłek i kontrolował tempo ich rozgrywania. Im bliżej bramki, tym trudniej zamieniało się piłkarzom stołecznej drużyny swoje akcje w okazje bramkowe. Mnóstwo wrzutek, które nie trafiały do kolegi z drużyny posyłał Kacper Chodyna. Środkiem też nie szło się przebić. Najgroźniejszy pod bramką wydawał się być Radovan Pankov, który najpierw uderzał z rzutu wolnego obok bramki, a później pokazał trochę techniki, w ciekawy sposób ogrywając rywala.

Wydawało się, że do rozruszania ofensywy brakuje wpuszczenia tych podstawowych zawodników. Iordanescu wzbraniał się z tym aż do 63. minuty. Wcześniej Wojciech Urbański mógł wyrównać, ale piłka trafiła w słupek. Mogło być też 0:2, lecz Artur Jędrzejczyk zdołał zażegnać niebezpieczeństwo. Wróćmy jednak do zmian. Na boisku zameldował się Mileta Rajović, Noah Weißaupt oraz Juergen Elitim. I coś ruszyło. Kolumbijczyk rozrzucił na lewą stronę, Niemiec dośrodkował, a Duńczyk główkował ponad bramką. Samsunspor już się tylko bronił.

Nieumiejętność skończenia akcji czy pech – jak zwał, tak zwał – trwało to dosyć długo. Nawet gdy już Rajoviciowi udało się wturlać piłkę do bramki, to sędzia zasygnalizował pozycję spaloną. Do końca meczu trwało to usilne próbowanie strzelenia gola. Ale jak to mówią, „jak nie idzie, to nie idzie”. I Legii dzisiaj nie szło.

Porażka (jedyna w meczach polskich drużyn) w pierwszym meczu Ligi Konferencji to kolejny kamyczek do ogródka treenra Iordanescu. Rumun ewidentnie przekombinował ze zmianami w składzie, i choć gra wizualnie się broniła, to można gdybać, co by było, gdyby Legia wyszła na mecz swoim podstawowym składem. Ale tego się nie dowiemy.

Legia Warszawa – Samsunspor 0:1 (Musaba 10′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,812FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ