Na cztery kolejki przed końcem sezonu Premier League, Leeds United zajmuje siedemnaste, ostatnie niezagrożone miejsce. „Pawie” mają w tym momencie identyczny bilans punktowy co szesnasty Leicester i osiemnaste Nottingham Forest, więc ryzyko degradacji jest spore. Niedzielna klęska 1:4 przeciwko Bournemouth przelała czarę goryczy. Z klubem rozstanie się dotychczasowy trener – Javi Gracia. Jego następcą według informacji Fabrizio Romano zostanie Sam Allardyce.
Problemy Leeds szczegółowo analizowaliśmy w oddzielnym tekście
Javi Gracia miał wydostać zespół z kryzysu, w który wpadł pod wodzą Jesse’go Marscha, tymczasem pod jego wodzą drużyna punktowała jeszcze słabiej niż z Amerykaninem przy linii bocznej. Co prawdopodobnie kluczowe, Leeds czekają bardzo trudne mecze. Do końca sezonu zagrają z Manchesterem City, Newcastle, West Hamem i Tottenhamem. Trudno dziś zakładać, że będą w stanie urwać punkty ekipie Pepa Guardioli, a przecież walka o utrzymanie jest tak zażarta, że każdy punkt może mieć znaczenie.
Dlatego właśnie w klubie pojawi się Sam Allardyce
Szkoleniowiec, który słynął z umiejętności batalii o utrzymanie w lidze. Oczywiście, 68-latek ma za sobą spadek z West Bromwich Albion, ale jednocześnie trudno znaleźć trenera z większym doświadczeniem „w dole tabeli”. Allardyce nie jest postacią, która będzie budowała wielkie Leeds. Doraźnie może jednak tchnąć nieco nadziei i przypomnieć, że nawet ze słabym WBA potrafił ogrywać Chelsea (5:2 na wyjeździe!). Tak, zatrudnienie Anglika to poniekąd akt desperacji i przyznanie, że inne metody zawiodły. Z drugiej strony, w klubie słusznie uznają, że liczy się efekt, a nie metody jakimi zostanie uzyskany.