Powiedzieć, że Lechia Gdańsk wygrała z Górnikiem Zabrze na zakończenie grania w tym roku kalendarzowym, to jak nic nie powiedzieć! Lechia bowiem nie tylko zwyciężyła, ale po prostu zmiażdżyła rywali, którzy przecież chcą walczyć o najwyższe cele w Ekstraklasie. Wynik 5:2 mówi zresztą sam za siebie. Cóż, z taką formą z pewnością się to nie uda, a priorytetem do poprawy powinna być dyspozycja w obronie. Więcej wniosków po tym spotkaniu w kolejnych akapitach. Zapraszamy do lektury!
1. Lechia zgotowała rywalom piekło
Takie rozpoczęcie meczu w wykonaniu Lechii Gdańsk robi wrażenie! Już po niespełna 4 minutach gry ekipa znad Bałtyku wpakowała swoim rywalom pierwszą bramkę. To trafienie autorstwa Maksyma Diachuka zostało jednak anulowane, gdyż – jak okazało się po interwencji VAR-u – wcześniej był spalony. Lechia nie rozpaczała, nie protestowała, tylko wzięła się do roboty i błyskawicznie ponownie wyszła na prowadzenie. Tym razem zrobiła to już zgodnie z przepisami, a więc już w 7. minucie prowadziła 1:0. Doprowadził do tego najlepszy strzelec zespołu, Tomáš Bobček. Było to już 13. trafienie Słowaka w tym sezonie ligowym, a zarazem dzięki niemu Lechia zanotowała 8. mecz z rzędu ze strzelonym co najmniej jednym golem.
Tak strzela napastnik w formie! 😎
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 5, 2025
Tomas Bobcek daje prowadzenie Lechii! 💪
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEWhJW pic.twitter.com/NN9haJ8lmn
Górnik przez cały ten czas był kompletnie nieobecny na boisku. Drużyna ze Śląska właściwie i tak może się cieszyć, że nie miał jeszcze bardziej pokaźnej straty do odrabiania. Wyglądało to bowiem tak, jakby przyjezdni robili wszystko, by rozpocząć spotkanie od serii możliwie jak najbardziej niekorzystnych dla siebie wydarzeń. No i się udało – po tym „popisie” w pierwszym fragmencie meczu Górnik skutecznie utrudnił sobie zadanie na całą resztę rywalizacji. Po tym rewelacyjnym początku gdańszczan można było powiedzieć, że urządzili oni swoim przeciwnikom istne piekło. Nie tylko na murawie, gdzie brylowali, lecz także na trybunach, nawiązując do oprawy przygotowanej przez ich fanów.
Ultras Lechia! #LGDGOR pic.twitter.com/qYwXs6mfce
— Lechia.net (@Lechianet) December 5, 2025
2. Dym, sparaliżowany mecz i sparaliżowana (tylko na moment) Lechia
Pirotechnika użyta na trybunach zmusiła sędziego Pawła Malca do zatrzymania gry na długi czas, ale dla Górnika była to akurat dobra wiadomość. Podopieczni Michala Gasparika otrzymali w tym czasie od swojego szkoleniowca kilka uwag, a później skutecznie je wdrożyli. Co zmieniło się w ich grze? Przede wszystkim zaczęli oni częściej wykorzystywać podania prostopadłe za linię obrony Lechistów. Zabrzanie stali się zagrywać zarówno po ziemi, jak i górą, byle tylko ominąć czteroosobowy blok defensywny gospodarzy. Co prawda wciąż widać było sporo braków (szczególnie w ruchu do piłki lub precyzji przyjęć), ale ich gra zaczęła wyglądać chociaż trochę lepiej. Efektem była bramka wyrównująca, przy której pomogła także sama Lechia. Biało-Zieloni nie potrafili wybić futbolówki z własnego pola karnego, a ten chaos w końcu zakończył się skuteczną finalizacją w wykonaniu Patrika Hellebranda.
Hellebrand wyrównuje! Odrobina zamieszania w polu karnym i mamy bramkę dla Górnika! ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 5, 2025
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEVJUo pic.twitter.com/gnVsK87QxY
Znowu był remis, ale Lechia, zamiast się podłamać i myśleć już tylko o zejściu na przerwę, ruszyła do kolejnych ataków. W doliczonym czasie pierwszej części meczu dopięła swego i znowu prowadziła, tym razem za sprawą Kacpra Sezonienko. Mało tego – w tym samym czasie doliczonym zdołała jeszcze dorzucić gola numer 3, czym już kompletnie wyjaśniła kwestię swojej wyższości nad Górnikami.
Kacper Sezonienko x2! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 5, 2025
Lechia nie zwalnia tempa, mamy 3:1! ⚽
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEWhJW pic.twitter.com/HJSdQ2NoVj
3. Piłkarski kalejdoskop
To nie był jednak koniec wrażeń w niezwykle długim, 16-minutowym czasie doliczonym do pierwszej połowy widowiska. Gdy wydawało się już, że Lechia zakończy tą część meczu w świetnych humorach, popsuć je zdołał Rafał Janicki. Wykorzystał karnego, będącego dosłownie ostatnim akcentem przed przerwą. Dzięki temu sprawił, że odrobienie straty przez Trójkolorowych było dużo bliżej i wydawało się jak najbardziej możliwe.
Janicki zmniejsza straty! Pewne trafienie z rzutu karnego i mamy 3:2! ⚽
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 5, 2025
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEWhJW pic.twitter.com/XC7Rz6GbQm
W tym meczu możliwe było zresztą chyba wszystko. Obie drużyny zabrały kibiców na istną karuzelę emocji, gdzie wynik i obraz gry zmieniały się jak w kalejdoskopie. Tak naprawdę w tym meczu emocji i zmian rezultatu mogłoby być nawet więcej, gdyby zawodnicy obu stron jeszcze lepiej wykorzystywały swoje okazje. To jednak tylko detal, o którym przy takim wyniku i tak atrakcyjnym spotkaniu nikt nie będzie pamiętał. Zamiast długo nad nim rozważać, należy więc po prostu pogratulować obu drużynom stworzenia widowiska, które oglądało się z nieustanną przyjemnością. Ostatecznie to zwłaszcza Lechii należą się jednak brawa, zarówno za wynik meczu, jak i za styl gry, dzięki któremu to właśnie gdański zespół grał w tym piłkarskim koncercie pierwsze skrzypce.
4. Nerwy, kartki, upływ czasu i… Lechia z golami!
Po przerwie wielu zawodników przestało panować nad swoimi emocjami, a pretensje i dyskusje zastąpiły składne akcje. Sędzia musiał więc upominać protestujących gracy żółtymi kartkami, co i tak robił dość oszczędnie. Kary indywidualne były otrzymywała wyłącznie Lechia, ale paradoksalnie było to dla niej dość korzystne. Atmosfera awantur i fauli sprawiała, że Górnik nie mógł złapać rytmu i przejąć inicjatywy. Kolejne minuty mijały zatem głównie na rozmowach, autach, wolnych i innych przerywnikach od tego, co w piłce najważniejsze.
Gdy jednak po okresie bezładu wszystko zaczęło wracać do normy, Górnik wcale nie zabrał się do odrabiania strat. Zamiast tego przyjął jeszcze jeden cios od Lechii, a konkretnie ponownie od Bobčka. W tej sytuacji ponownie kluczowa była słabość zabrzańskiej defensywy, która w Gdańsku robiła bardzo niewiele, by zapobiec kolejnym trafieniom.
On nie przestaje strzelać! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 5, 2025
Tomas Bobcek z kolejnym trafieniem dla Lechii 💪
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEVJUo pic.twitter.com/CUqdDGqFY2
Nie inaczej było zresztą przy okazji gola na 5:2, będącego już zupełnym gwoździem do zabrzańskiej trumny. Górnik więc nie tylko przegrał, ale po prostu uległ kompromitacji. Z kolei Lechia wspaniale odgryzła się za porażkę w Pucharze Polski kilka dni wcześniej. Dla walczących o utrzymanie gdańszczan triumf w lidze z pewnością ma większą wagę niż kwestia dalszej gry w Pucharze. A taki triumf, odniesiony w tak dobry stylu, zawsze smakować musi szczególnie dobrze.
Lechia Show trwa! 😎 Viunnyk na 5:2! 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) December 5, 2025
📺 Oglądaj: https://t.co/Khg2yEWhJW pic.twitter.com/89WYmL6lGy
