Lech solidarny z Jagą. Cracovia zabawiła się z mistrzem Polski

Po niespodziance, jaką Termalica zafundowała nam na inaugurację sezonu PKO BP Ekstraklasy, można było się spodziewać wszystkiego. Liga wróciła na całego. Drugi piątkowy mecz rozgrywany był w Poznaniu, gdzie mistrz Polski – Lech Poznań – podejmował Cracovię. Przed rozpoczęciem meczu kibice dostali niespodziankę, jaką była prezentacja dwóch nowych piłkarzy. Po niespełna pół godziny kibice dostali kolejne dwie niespodzianki. Tyle że to byli sympatycy z Krakowa.

Bo Lech Poznań, choć wyszedł z nastawieniem ofensywnym i kontrolował piłkę, to nie ustrzegł się juniorskich błędów. A, że popełniali je dwaj stoperzy, to były to niezwykle opłakane w skutkach pomyłki.

REKLAMA

Festiwal błędów, z którego skorzystała Cracovia

Jako pierwszy omyłkę zaliczył Michał Gurgul. I to już w drugiej minucie meczu. Lech spokojnie rozgrywał sobie piłkę od tyłu. Wydawało się, że kwestią czasu będzie kolejna akcja pozycyjna budowana przez Kolejorza. Planom przeszkodził pressing Filipa Stojilkovicia. Szwajcar odebrał piłkę nastolatkowi, po czym popędził na bramkę bronioną przez Bartosza Mrozka wraz z Ajdinem Hasiciem. Bośniak w końcowej fazie wyłożył piłkę koledze, a ten napoczął rywala. Szok w Poznaniu. A po bramce mieliśmy ponad dziesięciominutową przerwę na zadymienie, które zostało wywołane przez kibiców.

Lech się nie otrząsnął, Lech znów dał się zaskoczyć za pomocą własnego zawodnika. Tym razem nieumiejętność zastawienia piłki dopadła Alexa Douglasa, któremu piłkę odegrał nie kto inny, jak Stojilković. Rozochocony bramką w debiucie piłkarz Pasów pognał w stronę bramki rywala, lecz nie zachował się samolubnie. Wyłożył piłkę na strzał Hasiciowi, czy zrewanżował się za asystę z 2. minuty. Bośniak nie miał większych problemów z podwyższeniem wyniku na 2:0.

Duży zawód na trybunach powodował wynik, choć nie było mowy o poddaniu się. Poznaniacy próbowali się postawić, próbowali jak najszybciej odrobić stratę. I długo nie szło, aż sędzia Damian Sylwestrzak podszedł do monitora VAR i sprawdził sytuację, w której Gustav Henriksson podczas pojedynku z Antonim Kozubalem zagrał piłkę ręką. A, że znajdował się wtedy we własnym polu karnym, to arbiter piątkowego spotkania wskazał na 11. metr. Do bramki z rzutu karnego trafił Mikael Ishak, dając tym samym kontakt tuż przed przerwą.

Druga połowa pozytywów Lechowi nie przyniosła

Na drugą połowę Kolejorz wyszedł zmotywowany i z nowym stoperem – na boisku pojawił się Mateusz Skrzypczak. Zabrakło jednak impulsu dającego wolę walki. Szybko marzenia zabiła Cracovia za pomocą duetu Dominik Piła – Hasić. Pierwszy świetnie obsłużył drugiego, a drugi pewnie trafił do bramki. Naprawdę wyborna akcja Pasów, ręce same składały się do oklasków. A później znów strata – Gisli Thordarson dał sobie odebrać piłkę, z czego skorzystał Martin Minchev. Bułgar podprowadził sobie piłkę i precyzyjnym strzałem sprzed szesnastki wpisał się na listę strzelców. A chwilę później zszedł z boiska.

Luka Elsner trafił w meczu z mistrzem Polski z doborem atakujących. 4 bramki, 2 asysty ofensywnej trójki krakowskiego zespołu mówiły same za siebie. Przy takim wyniku mecz był niemalże rozstygnięty. Poznaniaków nie było stać już na żadną odpowiedź, a i zagrożenia bramki Henricha Ravasa jako takiego nie było. W Poznaniu licznik zatrzymał się na pięciu bramkach. A mina Nielsa Frederiksena mówiła sama za siebie.

Lech dzisiaj był wyraźnie słabszy. Cracovia wykorzystała to, co miała, i w świetnym stylu rozpoczęła sezon ligowy. Jak można było mieć wątpliwości dotyczące przyszłości drużyny, tak piłkarze wraz z trenerem uciszyli sceptyków. A Lech nie podniósł się po przegranym Superpucharze. Wciąż brakuje tej ekipy, która na swoim boisku w świetnym stylu ogrywała kolejnych rywali. A już we wtorek pierwszy mecz z islandzkim Breiðablik.

Lech Poznań – Cracovia 1:4 (Ishak 45′ – Stojilković 2′, Hasić 26′, 52′, Minchev 60′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    110,746FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ