Jeszcze dwa dni temu Afimico Pululu był o krok od Lecha Poznań. Wczoraj media przekonywały, że przymierza już koszulkę Pogoni Szczecin, gdzie miałby zastąpić Efthymiosa Koulourisa. Dziś z kolei najpoważniejszym kierunkiem wydaje się Ferencváros, który według informacji Szymona Janczyka z weszlo.com miałby oferować napastnikowi Jagiellonii Białystok nawet milion euro za sezon. Skąd ten transferowy rollercoaster i ile prawdy jest w medialnych doniesieniach?
Dużo plotek, mało konkretów
Nietrudno zauważyć, że większość doniesień ostatnich dni to jedynie dziennikarska fantazja. Trudno bowiem zrozumieć, dlaczego Pululu miałby w piątek negocjować z Lechem, a w poniedziałek już kategorycznie odrzucać możliwość pozostania w Ekstraklasie, tyle że w innym klubie. Gdzie tu logika? A Pogoń Szczecin? Tu komentarz wydaje się zbędny.
Plotki o Kolejorzu i Portowcach mogły mieć w sobie ziarno prawdy — zapewne oba kluby interesowały się snajperem Jagi. Ale w mediach narracja została celowo podkręcona, by stworzyć atmosferę transferowego oblężenia. Rozsądny głos w tej sprawie zabrał Kuba Seweryn, zauważając, że najbardziej na sprzedaży zawodnika zależy samej Jagiellonii. Białostocki klub nie zawiesił wysoko poprzeczki oczekiwań, skoro media sugerowały możliwą sprzedaż Pululu do Poznania za mniej niż 2 miliony euro (i Filipa Szymczaka w dodatku).
Logika biznesu kontra logika sportu
Dziennikarz trafnie wskazał, że odejście najlepszego strzelca stworzy dla klubu spory problem. Łukasz Masłowski nie raz udowadniał, że potrafi wyszukiwać tanie perełki, więc zapewne ma plan awaryjny. Z biznesowego punktu widzenia 3 mln euro (o takiej kwocie pisał Seweryn) to dobry interes. Szczególnie że kontrakt Pululu wygasa w czerwcu 2026 roku. Jednak czy Ferencváros rzeczywiście złożył taką ofertę? To już inna kwestia.
Można zaryzykować tezę, że skoro Pululu nie podjął tematu przedłużenia umowy, w Białymstoku próbują wykorzystać moment i sprzedać go jak najdrożej. Stąd pojawiające się w prasie sugestie o licznych „ofertach”. W przeciwieństwie do Pogoni, która w negocjacjach potrafiła twardo postawić warunki (i wyciągnąć nawet 4 mln euro), Jaga podchodzi do sprawy zaskakująco miękko. A przecież udział w europejskich pucharach może przynieść klubowi większe pieniądze niż sama sprzedaż napastnika. Pululu może spłacić się bramkami — w końcu mówimy o królu strzelców ostatniej edycji Ligi Konferencji.
Opcje są dwie
Sprzedaż do Lecha czy Pogoni byłaby dla Jagiellonii ruchem kompletnie nielogicznym. Transfer do Ferencvárosu? Wszystko zależy od samego zawodnika. Jeśli nie naciska na odejście, a oferta nie jest jedną z tych „nie do odrzucenia”, klub powinien się poważnie zastanowić, czy w ogóle warto ją przyjmować. Pokazać, że czołowa gwiazda Ekstraklasy nie jest piłkarzem, którego można dostać w warunkach promocyjnych.
Na dziś scenariusze są dwa: Jagiellonia sprzeda Pululu albo go nie sprzeda. Ważne, by decyzja była podyktowana chłodną kalkulacją, a nie chęcią szybkiego i łatwego zysku.