LaLiga 25/26: Real Betis – czy są podstawy, aby marzyć o Lidze Mistrzów?

Zbliżający się wielkimi krokami nowy sezon hiszpańskiej La Liga będzie już szóstym dla Manuela Pellegriniego w roli trenera Realu Betis. Los Verdiblancos pod Chilijczykiem błyskawicznie wspięli się na poziom europejskich pucharów i niewiele wskazuje na to, aby mieli z niego spaść. Czy jednak zespół z Sewilli stać na wspięcie się jeszcze szczebel wyżej i awans do Ligi Mistrzów?

W kwestii transferów nie odstają od niemal całej ligi

Finansowe Fair Play w LaLiga jest bezwzględne i w przypadku Realu Betis nie jest inaczej. Beticos w pierwszej kolejności musieli sprzedawać, aby w ogóle móc myśleć o nowych zawodnikach i ich rejestracji. Zespół opuściło aż 10 zawodników: Johnny Cardoso (24 mln €), Jesus Rodriguez (22,5 mln €), Rui Silva (4,7 mln €), Romain Perraud (3 mln €), Alex Collado (2,5 mln €), Youssouf Sabaly (2 mln €), Borja Iglesias (2 mln €), Juanmi (1,2 mln €), Ricardo Visus (425 tys. €) i William Carvalho (bez odstępnego). Betis zarobił 62 miliony, i zwolnił dość pokaźną sumę w pensjach.

REKLAMA

Transfery przychodzące nie robią jednak wielkiego wrażenia. Najdroższym, póki co, zawodnikiem jest sprowadzony z Monterrey Nelson Deossa, który kosztował 11,7 mln €. Poza nim zakupiono Natana z Napoli, Rodrigo Riquelme z Atletico Madryt, Gonzalo Petita z Nacionalu (który od razu został wypożyczony do Mirandes) i Valentina Gomeza z Velez. Żaden z wymienionych zawodników nie kosztował jednak powyżej 10 milionów. Klub zasilili też Junior Firpo i Alvaro Valles, którym wygasły umowy z poprzednimi klubami.

W Sewilli marzą o Antonym

Najważniejszy cel na to okno cały czas nie został zrealizowany. Jest nim oczywiście ponowny angaż Antony’ego z Manchesteru United. Brazylijczyk zachwycał na półrocznym wypożyczeniu do Realu Betis i nic dziwnego, że chcą go ponownie wypożyczyć, lub sprowadzić definitywnie. Problem tkwi w finansach. Betis nie może sobie pozwolić na wydanie dużej sumy pieniędzy, a United oczekuje więcej, niż dotychczas im proponowano. I chociaż Czerwone Diałby miały postawić termin graniczny na przeprowadzenie transferu, tak nie wiele wskazuje na to, aby kluby szybko doszły do porozumienia.

Priorytetowymi pozycjami do wzmocnienia mają być także napastnik i defensywny pomocnik. Real Betis marzyłby o powrocie Daniego Ceballosa, ale ten transfery wydaje się być bardzo skomplikowany ze względów finansowych. W Betisie zapowiadają, że przed końcem okna transferowego będą jeszcze aktywni na rynku. Wciąż też kilku zawodników może odejść. Ricardo Rodriguez negocjuje ze szwajcarskim Sion, a niepewna jest przyszłość Chimy’ego Avilli i Cedrica Bakambu. Na Benito Villamarin będzie jeszcze ciekawie w kwestii transferów.

Zespół aż za bardzo zależny od jednej gwiazdy

Trudno powiedzieć, aby kadra zespołu wzmocniła się po letnich transferach. Nawet jeżeli uda się sprowadzić jeszcze kilku zawodników, tak ogólny poziom będzie raczej porównywalny do poprzedniego sezonu. Zaufanie do Pellegriniego jest jednak bardzo duże i nie jest ono bezpodstawne. Notuje on z Betisem bardzo dobre wyniki, ani razu nie spadając poniżej 7 miejsca. Z drugiej strony – jeszcze nie udało się doskoczyć do miejsca numer 4, co wydaje się być sufitem dla Betisu. Sufitem trudnym do przebicia.

Bardzo duża odpowiedzialność za grę zespołu spoczywa na barkach 33-letniego Isco. Hiszpan w poprzednim sezonie był kluczowy tak w lidze, jak i w Lidze Konferencji. Najważniejsze jednak były nie liczby (chociaż 12 goli i 11 asyst we wszystkich rozgrywkach to dobry wynik), a jego wpływ na grę drużyny i bycie prawdziwym liderem i przedłużeniem ręki trenera na boisku. Potwierdzają to też statystyki. Na przestrzeni dwóch sezonów Betis zagrał bez Isco 24 mecze, z czego wygrał tylko 7, przegrał 8 i zremisował 9. Tylko 30% zwycięstw bez Hiszpana to wynik daleki od idealnego. Dla porównania w tym czasie z Isco wygrali 21 razy, co daje 42% ze wszystkich spotkań. To matematyka, ale gołym okiem widać było, że bez byłego zawodnika Realu Madryt Betis tracił na jakości. A pierwszy problem pojawił się już przed startem sezonu, bo Isco z powodu kontuzji opuści 2-3 miesiące i ma wrócić dopiero w listopadzie.

Betis ma już doświadczenie w Europie, ale czy wejdzie znowu poziom wyżej?

Nie należy zapominać, że Real Betis będzie w tym sezonie brał udział w rozgrywkach Ligi Europy. W minionej kampanii w ramach Ligi Konferencji udało im się dojść aż do finału, gdzie musieli uznać wyższość Chelsea. Osoby związane z klubem otwarcie wspominały, że celem na ten sezon europejskich pucharów jest powtórzenie osiągnięć sprzed roku, ale tym razem poziom wyżej. Betis nie jest już świeżakiem w łączeniu rozgrywek kontynentalnych z ligą krajową, ale potrzebuje do tego odpowiednio szerokiej kadry. Ponownie więc wracamy do tematu transferów, na które czas jest do początku września.

Według Opty Real Betis ma 55,6% szans na zajęcie 6. miejsca w lidze na koniec sezonu. Oznaczałoby to powtórzenie wyniku z poprzedniego roku i zachowanie stabilizacji. Myślę, że nikt w klubie nie obraziłby się na taki rezultat, chociaż w duchu na pewno chcieliby podskoczyć jeden poziom wyżej, do Ligi Mistrzów. To jednak wydaje się być arcytrudne, zważając na sytuację finansową klubu i przeprowadzane transfery. Tym bardziej że konkurencja w walce o miejsce numer 4 (lub 5 zależnie od osiągnięć klubów w Europie) jest w ostatnich latach bardzo duża. Głównymi rywalami powinni być Villarreal i Athletic, i klub z Sewilli powinien oglądać się głównie na nich.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,834FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ