Kto tak naprawdę jest winny kryzysu w Legii Warszawa?

O tym, że Legia Warszawa notuje jeden z największych kryzysów ostatnich lat, nie trzeba nikogo przekonywać. Klęska w Pucharze Polski, seria porażek w Lidze Konferencji, do tego miejsce spadkowe w Ekstraklasie. Sytuacja stołecznego klubu jest dramatycznie zła, a przecież po letnich wzmocnieniach miało być tak dobrze! Dlaczego? Kto realnie ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy?

Piłkarze

Szukając winnych, nie można zapominać o najważniejszych bohaterach spotkań piłkarskich. Legia Warszawa posiada w swojej kadrze zarówno młode wilki, doświadczonych weteranów, jak i piłkarzy w optymalnym wieku, dla których Ekstraklasa (przynajmniej w teorii) nie powinna być stacją końcową, a przystankiem w karierze. Kacper Urbański uchodził przecież za jednego z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy, Kamil Piątkowski, Damian Szymański, Bartosz Kapustka czy Paweł Wszołek to gracze aspirujący do walki o bilet na Mundial 2026. Legia Warszawa według wycen serwisu Transfermarkt ma w tym momencie czwartą najcenniejszą kadrę w Ekstraklasie – nadal na tyle silną, by unikać tak wielu wpadek jak w ostatnich tygodniach.

REKLAMA

Iñaki Astiz

Hiszpański szkoleniowiec mógł być wyborem chwilowym, ale powierzenie mu prowadzenia drużyny w tak naprawdę najważniejszych momentach sezonu, gdy decydowało się, czy Legia Warszawa pozostanie w europejskich pucharach, było gigantycznym błędem jego przełożonych. Edward Iordănescu nie radził sobie z problemami, ale czy jego zwolnienie było rzeczywiście korzystne dla drużyny?

Astiz nie okazał się „strażakiem”, który ugasi pożary. Średnia 0,38 pkt na mecz to absolutny rekord wszech czasów. Nawet Marek Gołębiewski zdołał wygrać trzy mecze, zaliczając średnią 0,82 pkt na mecz. Iñaki Astiz zaczyna swoją karierę trenerską, ale na skutek decyzji swoich przełożonych może ją właśnie kończyć. Trudno bowiem uwierzyć, że po tak fatalnym epizodzie ktoś z wyższych lig da mu szansę. Sam Astiz zdaje się przytłoczony tym, co dzieje się przy Łazienkowskiej. To sympatyczny człowiek, który po prostu nie był gotowy na skalę wyzwania.

Dariusz Mioduski

Właściciel Legii Warszawa to prawdopodobnie pierwsza odpowiedź, która przychodzi na myśl, gdy zadaje się pytanie z tytułu tego tekstu. Ma piękne plany, które dobrze wyglądają jedynie na prezentacjach. Wybiera złych pracowników, których zmienia i nierzadko zastępuje jeszcze gorszymi. Lista zarzutów jest długa i oczywista, ale mimo wszystko nie wskazałbym go na pierwszym miejscu. Dlaczego? Media zarzucały mu ostatnio, że rzadko pojawia się w klubie. Tylko czy rolą właściciela jest ingerencja w każdy aspekt funkcjonowania klubu? Zatrudnił od tego „fachowców”. Po krytyce względem Jacka Zielińskiego postawił na Michała Żewłakowa i Frediego Bobicia. Wybrał konkretne osoby, które podejmują strategiczne decyzje dotyczące polityki transferowej i kadrowej.

Mioduski jest twarzą kryzysów Legii Warszawa, mam jednak wrażenie, że jego realna rola jest przeceniana. Nie chce mi się po prostu wierzyć, że to on stoi za zatrudnieniem Iordănescu, kuriozalną kadencją Astiza i telenowelą z wykupem Marka Papszuna z Rakowa Częstochowa. Od tego jest dyrektor sportowy!

Michał Żewłakow i Fredi Bobić

Najprościej byłoby napisać, że Legia Warszawa ma pecha. Wybrała złego trenera, potem chciała wybrać lepszego, ale musiała czekać, aż stanie się dostępny, i w czasie tego czekania notuje niepowodzenie za niepowodzeniem. Tylko że rolą takich osób jak dyrektor sportowy jest przewidywanie pewnych zdarzeń.

Zrobienie wszystkiego, by klub mający wielkie aspiracje wkraczał w sezon z gotową kadrą piłkarską, mając trenera, który ma stworzone optymalne warunki pracy. A jeśli pojawiają się problemy, to dyrektor sportowy ma plan B, C i D. W Legii Warszawa panuje chaos i prowizorka. Pacjent leży na stole operacyjnym i się wykrwawia, ale wszyscy czekają na lepszego lekarza, który będzie dostępny dopiero wtedy, gdy wypuści go Raków Częstochowa. Tymczasem albo trzeba było przystępować do operacji już z lepszym lekarzem. Ewentualnie zrobić wszystko, by ten, przystępując do działań, miał jeszcze co ratować.

Zwolnienie Iordănescu przy jednoczesnym czekaniu, aż Michał Świerczewski da zielone światło na odejście Marka Papszuna, okazało się strzałem w stopę. A co, jeśli właściciel Rakowa byłby uparty? Astiz kontynuowałby pracę aż do rzeczywistej degradacji z ligi?


Winnych kryzysu w Legii Warszawa jest wielu. Kolejność wymienianych osób w tym tekście nie jest przypadkowa. Sytuacja, w której stołeczny klub notuje klęskę za klęską, piłkarze prezentują absolutny marazm, a władze klubu bezradnie rozkładają ręce, licząc jedynie na zbawiciela w osobie Marka Papszuna, jest sytuacją chorą.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    142,709FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ