Kryzys, kryzys i po kryzysie. Legia wychodzi na prostą

Aleksandar Vukovic powiedział swego czasu, że w Legii nigdy nie jest tak dobrze, ani tak źle jak się o niej mówi. To zdanie na tyle mądre i błyskotliwe, że eksperci oraz media regularnie je odgrzewają. Ostatnie tygodnie zespołu Kosty Runjaicia znów przekonały o słuszności tego powiedzenia. Legia była w rzekomym kryzysie, ale wystarczyło kilka spotkań, aby nie było już po nim śladu.

REKLAMA

Kryzys

Niecałe dwa tygodnie temu, 29 października Legia przegrała na własnym stadionie ze Stalą Mielec ponosząc piątą porażkę na sześć ostatnich meczów we wszystkich rozgrywkach. Teza mediów i kibiców była jasna – to już jest kryzys. Kilka dni po tym spotkaniu w „Meczykach” pojawił się Jacek Zieliński, dyrektor sportowy Legii. W tytule programu znalazło się między innymi sformułowanie „analiza kryzysu”. Zieliński za pomocą liczb starał się jednak pokazać, że na Łazienkowskiej nie dzieje się nic strasznego, a seria niekorzystnych wyników to splot nieszczęśliwych zdarzeń. Na „oskarżenia” o słabą defensywę odpowiadał przywołując statystykę oczekiwanych goli straconych (xGC). Gdy pojawiały się ostrzały pod adresem środkowych obrońców był natomiast gotowy obalić mit, że popełniają oni wiele indywidualnych błędów.

Kolejne spotkania pokazały, że – zgodnie ze słowami Vukovicia – w Legii nie było aż tak źle, jak się mówiło. Wicemistrzowie Polski wygrali trzy kolejne spotkania nie tracąc ani jednej bramki (3:0 z GKS-em Tychy w Pucharze Polski, 1:0 z Radomiakiem na wyjeździe w Ekstraklasie i 2:0 ze Zrinjskim u siebie w ramach rozgrywek Ligi Konferencji).

Slowo kryzys, jak to często bywa w naszym kraju przy dyskusjach o futbolu, zostało użyte przedwcześnie. Łączenie gry w europejskich pucharach z krajowym podwórkiem to wyzwanie, które w pewnym momencie przerasta każdą polską drużynę. Kilka dodatkowych porażek w lidze to coś, co zarząd w klubie zapewne wliczył już w koszta awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji. Ponadto Legia miała akurat ciężki terminarz – wyjazdy do dwóch rewelacji tego sezonu (Jagiellonii i Śląska), mecz z mistrzem Polski i starcie z AZ w Holandii – i po prostu trochę pecha. Przykładowo ze Stalą przegrali 1:3 dopuszczając rywali do zaledwie trzech strzałów w całym spotkaniu, a Jagiellonia i Raków oddając po dwa strzały celne zdobyli także po dwa gole.

Legia dojrzała w defensywie

Oczywiście w klubie mieli świadomość, że trzeba się poprawić, ale mimo porażek nie panikowali. Kosta Runjaic po kolejnych meczach bez czystego konta wreszcie zmienił nastawienie zespołu przestawiając większe proporcję na defensywę i ograniczając ryzyko. Legia nie rozgrywa już tak odważnie od własnej bramki. Częściej też gra w średnim lub niskim pressingu niż miało to miejsce wcześniej. Jest po prostu mniej szalona, a atuty takiego podejścia dobrze odzwierciedlało wczorajsze spotkanie ze Zrinjskim. Dotychczas, gdy prowadzili w europejskich pucharach nigdy nie mogliśmy być spokojni o zwycięstwo, ponieważ defensywie Legii nie można było ufać. Wczoraj jednak Legioniści bardzo dobrze zarządzali wynikiem. Tętno nie skakało, ponieważ zespół Kosty Runjaicia ciągle zdawał się mieć ten mecz pod kontrolą. W efekcie zachował pierwsze czyste konto w europejskich pucharach od 13 spotkań.

Wprawdzie Zrinjski jest zespołem z niższej półki niż Legia, tak zneutralizowanie ich ofensywy przez zespół Runjaicia trzeba docenić. Współczynnik goli oczekiwanych (xG) przyjezdnych wyniósł zaledwie 0,27. Nie stworzyli sobie żadnej „dużej okazji” (big chance). Ich najlepsza szansa została wyceniona na 0,13 xG. Oddali tylko trzy uderzenia z pola karnego. Legia nie zdominowała w tym meczu posiadania piłki, które na koniec wyniosło po równo dla każdej ze stron, ale nie to było ich celem w tym meczu. Zrinjski nawet, gdy miał piłkę to nie był dla gospodarzy zagrożeniem. To był bardzo dojrzały występ podopiecznych Runjaicia. Tak pewne i spokojne zwycięstwo polskiego zespołu w europejskich pucharach to naprawdę rzadkość.

Indywidualni zwycięzcy

Największym zwycięzcą zmiany stylu gry na bardziej pragmatyczny jest Jurgen Celhaka. Środkowi pomocnicy Legii mają teraz mniej zadań w rozegraniu, nie muszą brać na siebie tak dużej odpowiedzialności za piłkę, natomiast więcej pracują w defensywie i częściej zbierają drugie piłki. Albańczyk wczoraj zagrał w miejsce Bartosza Slisza i znów spisał się dobrze. Od początku października Legia wygrała cztery spotkania i we wszystkich w wyjściowym składzie grał Celhaka.

Viaplay Sport Polska w serwisie X

Po wczorajszym meczu plusa trzeba także zapisać przy nazwisku Steve’a Kapuadiego. W meczu z GKS-em Tychy w Pucharze Polski wskoczył on do wyjściowej jedenastki w miejsce Yuriego Ribeiro na pół-lewego stopera i na razie miejsca nie oddał. Choć Portugalczyk potrafi dać coś extra w ostatniej tercji boiska, tak Kapuadi ma zdecydowanie więcej atutów czysto defensywnych. W meczu ze Zrinjskim nie dał się ani razu przedryblować, wygrał 4 z 5 pojedynków w powietrzu i 3 z 5 na ziemii. Francuz wprowadził wiele spokoju zarówno w obronie, jak i w rozegraniu do często elektrycznej defensywy Legii.

Legia o krok od awansu

Jeszcze kilkanaście dni temu rozpisywano się o kryzysie Legii, ich defensywę mieszano z błotem, a dziś zespół Kosty Runjaicia ciągle gra w Pucharze Polski, utrzymuje się całkiem blisko czołówki Ekstraklasy i – przede wszystkim – po czterech kolejkach jest liderem swojej grupy w Lidze Konferencji.

Niemniej jednak, pamiętając słowa Aleksandra Vukovicia, sytuacja Legii wcale nie jest tak dobra. W następnej kolejce jadą na Villa Park, a AZ zagra u siebie ze Zrinjskim, więc przy najbardziej prawdopodobnych rezultatach tych spotkań awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji – podobnie jak w poprzednim sezonie w przypadku Lecha – rozstrzygnie się przed własną publicznością przeciwko drużynie o uznanej europejskiej marce. Legii został już ostatni krok, aby uznać jesień za udaną, ale wykonanie go wcale nie będzie łatwe.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,607FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ