Krok w tył czy stabilizacja? Crystal Palace zatrzymało się w rozwoju

Często mówi się, że aby pójść do przodu należy najpierw wykonać jeden krok w tył, aby potem móc zrobić dwa do przodu. Gdy Crystal Palace pożegnało się z Royem Hodgsonem i zatrudniało Patricka Vieirę, tak właśnie miało to wyglądać. W klubie zdecydowano się zerwać z pragmatycznym i defensywnym podejściem oraz miejscem pomiędzy środkiem tabeli a strefą spadkową. Wraz z przyjściem nowego trenera Orły miały przejść ewolucję. Stać się drużyną grającą bardziej nowoczesny i atrakcyjny futbol. Postawić na rozwój w dłuższej perspektywie. Nawet kosztem gorszego pierwszego sezonu. Drużyna mogła zrobić krok w tył, aby potem wykonać dwa do przodu.

REKLAMA

Obiecujący pierwszy sezon

Patrick Vieira na tyle dobrze odnalazł się w nowym miejscu pracy, że Crystal Palace nie musiało robić kroku w tył. Przebudowa zespołu okazała się na tyle mało bolesna, że można było od razu pójść do przodu. W pierwszym sezonie pod wodzą nowego menadżera Orły zdobyły 48 punktów i skończyły rozgrywki na 12. miejscu. Był to drugi najlepszy wynik od sezonu 2013/14, kiedy Palace awansowało do Premier League i po raz pierwszy w tym czasie strzelili więcej goli niż stracili. Co prawda, podobny dorobek podczas swoich czterech lat pracy osiągał Hodgson, jednak na boisku drużyna Vieiry sprawiała o wiele lepsze wrażenie. Ponadto z Pucharu Anglii odpadła dopiero w pófinale, co było najlepszym rezultatem od kampanii 2015/16, kiedy dotarli do finału.

Jednak postęp, jaki zrobiła ekipa Francuza już w pierwszym sezonie najlepiej oddają statystki. Orły stwarzały więcej sytuacji oraz dopuszczały rywali do mniejszej liczby okazji niż we wcześniejszym sezonie. Bazując na modelu xG (goli oczekiwanych) Crystal Palace w ubiegłej kampanii „powinno” zdobyć aż dziesięć punktów więcej i zająć na koniec szóste miejsce. Z kolei w dwóch ostatnich sezonach pod wodzą Hodgsona według tej statystyki „zasłużyli” na kolejno 17. i 18. pozycję. Na tej podstawie można wywnioskować, że w poprzednich rozgrywkach zespołowi Vieiry zwyczajnie brakowało szczęścia, podczas gdy za kadencji poprzednika mieli go aż w nadmiarze. Palace już w pierwszym sezonie francuskiego trenera wykonało krok do przodu.

Crystal Palace nie poszło za ciosem

Po pierwszym tak obiecującym sezonie nie było wątpliwości, że na Selhurst Park powstaje ciekawy projekt. Obecny sezon miał to tylko potwierdzić i być kolejnym krokiem w celu ustabilizowania pozycji w angielskiej elicie. Patrząc jedynie przez pryzmat tabeli, może wydawać się, że tak właśnie jest. Jednak na podstawie statystyk oraz samej gry Orłów, ciężko powiedzieć, aby ten rozwój nie został zahamowany. Co prawda, podopieczni Vieiry znajdują się obecnie na 12. miejscu w tabeli (tym samym, na którym kończyli poprzednie rozgrywki), a ich średnia punktów na mecz (1,22) również jest na zbliżonym poziomie jak w minionym sezonie (1,26).

Niemniej jednak, według wspomnianej wcześniej statystyki expected points (oczekiwanych punktów) drużyna z Londynu „powinna” zdobyć 3 „oczka” mniej niż w rzeczywistości. Dałoby to jej miejsce jedynie przed Evertonem i Bournemouth (choć rozegrali też jeden mecz mniej niż większość drużyn). Z jednej z najciekawszych do śledzenia drużyn, obecnie Palace stało się zespołem nijakim. Takim, o którym mówi się niewiele i na który praktycznie nikt nie zwraca uwagi. Można wręcz stwierdzić, że jest to sezon imienia Roya Hodgsona. Bezpieczne miejsce w środku tabeli, ale bez żadnych fajerwerków. W drużynie Vieiry nie ma czegoś, co wyróżniałoby ją na tle innych. Czegoś, co mogłoby przyciągnąć neutralnych kibiców przed telewizory.

Crystal Palace to jeden z najmniej kreatywnych zespołów

Potwierdzają to ofensywne statystyki zespołu. Mniej goli na mecz (0,89) strzelają tylko cztery drużyny. Niższe średnie xG na spotkanie (0,97) notują tylko Wolverhampton i Bournemouth. Z kolei pod względem strzałów i uderzeń w światło bramki na 90 minut Orły zajmują kolejno 15. i 14. miejsce. Biorąc pod uwagę, że Vieira ma do dyspozycji tak kreatywnych graczy jak Wilfried Zaha, Michael Olise czy Eberechi Eze zdecydowanie powinno wymagać się więcej. Co więcej, Palace ma problem nie tylko ze stwarzaniem sytuacji, ale również z ich wykorzystywaniem. Jedynie 8% wszystkich strzałów kończy się golem (16. miejsce).

W obecnym sezonie zmienił się nieco również styl gry Orłów. Patrick Vieira szybko odmienił oblicze Crystal Palace. Z zespołu defensywnego, nastawionego jedynie na kontry stworzył drużyną niezwykle uniwersalną. W poprzednim sezonie ekipa francuskiego szkoleniowca potrafiła grać zarówno wysokim pressingiem, jak i ustawiona w średnim bloku. Częściej również posiadała piłkę i starała się zepchnąć rywala do defensywy.

W trwającej kampani drużyna z Selhurst Park nie gra już jednak tak, jakby tego chciał ich trener. Średnie posiadanie piłki spadło z 51 do 47%. Statystyka Field Tilt, która określa procentowo ilość kontaktów z piłką w tercji atakowanej w porównaniu do przeciwnika również zmalała o 4% (z 47 do 43). Z kolei linia defensywna ustawia się średnio prawie dwa metry niżej niż w poprzednim sezonie. Wszystkie te statystyki potwierdzają, że Crystal Palace w obecnej kampanii nie gra zgodnie z filozofią Patricka Vieiry. Zamiast zrobić kolejny krok w przód Orły cofnęły się w rozwoju.

Problem w środku pola

Wynikać może to przede wszystkim ze zmian, do jakich doszło w środku pola. Od początku swojej kadencji Vieira stawiał na ustawienie 4-3-3. W zeszłym sezonie linię pomocy tworzyli głównie Cheikhou Kouyate, Conor Gallagher i James McArthur. Dwóch pierwszych nie ma już w klubie, a ten ostatni leczy kontuzję. Widoczny jest zwłaszcza brak Gallaghera, który nie tylko wnosił sporo do ofensywy, ale także był kluczowy przy zakładaniu pressingu. Vieira po przerwie spowodowanej mundialem zdecydował się zmienić ustawienie na 4-2-3-1, jednak niewiele to dało. Crystal Palace wygrało tylko jeden z pięciu meczów we wszystkich rozgrywkach (2:0 z Bournemouth) i strzeliło zaledwie trzy gole, w tym dwa po stałych fragmentach gry.

Oczywiście można zarzucać Vieirze, że gra nie jest tak przekonująca, jak w poprzedniej kampanii. Niemniej jednak, już w pierwszym sezonie Francuz bardzo wysoko postawił sobie poprzeczkę. W bardzo krótkim czasie diametralnie odmienił zespół, co teraz paradoksalnie działa trochę na jego niekorzyść. Mimo wszystko, biorąc pod uwagę, w jakim stanie była drużyna, kiedy przychodził on na Selhurst Park, i tak w półtora roku zrobił bardzo dużo. Zamiast zrobić krok w tył i potem dwa do przodu, Crystal Palace od razu poszło naprzód. Wykonanie kolejnego – jak pokazuje obecny sezon – może być znacznie trudniejsze i potrwać o wiele dłużej.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ