Kontuzja Jesusa? Żaden problem! Eddie Nketiah to napastnik kompletny

6 meczów i 6 goli. To bilans Nketiaha od wznowienia rozgrywek w Anglii po Mistrzostwach Świata. Napastnik Arsenalu, który wskoczył do składu w obliczu kontuzji Gabriela Jesusa znakomicie wykorzystuje szansę, którą otrzymał od losu. Eddie Nketiah zawsze uważany był za piłkarza zbyt słabego na ambicje Kanonierów i ciągle musiał coś komuś udowadniać. Ostatnimi występami przekonał już chyba nawet największych niedowiarków.

REKLAMA

Nowy kontrakt

Zrywanie z siebie wspomnianej łatki „zbyt słabego na Arsenal” rozpoczęło się pod koniec poprzedniego sezonu. Przed meczem z Chelsea choroba dopadła Alexandre’a Lacazette’a i Francuz był gotowy co najwyżej usiąść na ławce. Eddie Nketiah wskoczył więc do składu, który przegrał 3 poprzednie mecze i wyraźnie skomplikował sobie nadzieje na miejsce w TOP 4. Anglik strzelił w tym spotkaniu 2 gole, Arsenal wygrał, a Mikel Arteta na konferencji prasowej mówił, że „był nie fair” w stosunku do Nketiaha dając mu wcześniej tak mało minut. 23-latek dokończył sezon jako podstawowy napastnik Kanonierów, a następnie – mimo, że wcześniej spekulowano o jego chęci regularnej gry, co miało doprowadzić do odejścia – przedłużył umowę z klubem na kolejne 5 lat. Ponadto Arsenal dał swojemu wychowankowi numer 14 na koszulce, którego w tym klubie (przez fakt, że z nim grał Thierry Henry) nie dostaje byle kto. Sztab musiał już wtedy dostrzec w Nketiahu coś wyjątkowego.

Nowy sezon nie rozpoczął się dla Anglika tak udanie, jak skończył poprzedni. Do przerwy na Mistrzostwa Świata nie strzelił w Premier League żadenej bramki. Dostawał szanse, ale tylko po wejściu z ławki i w krótkim czasie nie potrafił udokumentować swojej obecności na boisku liczbami. Kiedy więc w czasie mundialu padła informacja o kontuzji kolana Gabriela Jesusa wielu kibiców Kanonierów zaczęła mieć poważne obawy, a media łączyły Arsenal z kolejnymi napastnikami. Eddie Nketiah wiedział jednak, że zanim okienko transferowe się otworzy – on dostanie dwa mecze szansy. Wykorzystał je strzelając po golu w starciach z West Hamem i Brighton przekonując wszystkich, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Kolejne jego występy tylko to potwierdzały. Mimo, że dwa następne spotkania skończył bez gola to i tak był chwalony za pracę jaką wykonywał na boisku. Amunicję zostawił sobie za to na Manchester United – jego dublet dał zespołowi kolejne 3 punkty.

Eddie Nketiah rozwinął się piłkarsko

Eddie Nketiah obecnie jest zupełnie innym napastnikiem niż przez początkowe lata swojej seniorskiej kariery. Przez długi czas był to typowy lis pola karnego, który żył z podań kolegów. Jego największą zaletą było to, że regularnie trafiał do siatki i posiadał wszystkie cechy związane ze zdobywaniem goli, czyli wykończenie, instynkt, umiejętność odnalezienia się w polu karnym itd. Grając jeszcze w drugiej drużynie Arsenalu przez trzy sezony nie zszedł poniżej średniej 0,9 gola w przeliczeniu na 90 minut. Na wypożyczeniu w Leeds oraz w pierwszej drużynie Kanonierów nie wyglądało to już tak dobrze, ale w rozgrywkach pucharowych też często strzelał. Problemem Nketiaha był jednak niski wpływ na grę całego zespołu przy konstruowaniu akcji. Nie oferował wiele poza tym, że strzelał gole. A wraz z kolejnymi latami popularność tego typu napastników coraz bardziej spadała.

Dziś Nketiaha śmiało możemy nazywać napastnikiem kompletnym. U Mikela Artety „9-tka” odpowiada nie tylko za strzelanie goli. W podobnym stopniu rozlicza się ją także za pracę w pressingu, umiejętność utrzymania się przy piłce, czy tworzenie przewagi dryblingiem (o czym najlepiej świadczy zakup Jesusa i trzymanie go w podstawowym składzie nawet w trakcie serii 10 meczów bez trafienia). Były młodzieżowy reprezentant Anglii te umiejętności w ostatnim czasie nabył. 23-latek znacznie częściej cofa się po piłkę i bierze udział w akcjach. Jego średnia liczba kontaktów z piłką w meczu w ostatnich dwóch sezonach wzrosła o blisko 20% w porównaniu do wcześniejszych lat. Rozwinął się też pod kątem technicznym, dzięki czemu świetnie panuje nad piłką z przeciwnikiem „na plecach”. Nketiah nabrał również masy mięśniowej, a przy tym nie stracił dynamiki, więc dobrze radzi sobie w pojedynkach szybkościowych.

Jesus będzie musiał walczyć o pierwszy skład

Eddie Nketiah przypomina mi Iana Wrighta. Nie zalicza wielu kontaktów z piłką, ale sprawia, że one się liczą, kiedy to ważne – powiedział po meczu z Manchesterem United Roy Keane pełniący funkcję eksperta telewizyjnego dla stacji Sky Sports. Jeśli Anglik utrzyma formę przez kolejne tygodnie to niewykluczone, że Gabriel Jesus po wyleczeniu kontuzji będzie musiał poczekać na swoją szansę. Bo obecnie Eddie nie daje ani jednego powodu, aby wrócić na ławkę rezerwowych.

Nketiah ma wszystko, czego oczekujemy od współczesnego napastnika – jest szybki, silny, pomaga zespołowi w konstruowaniu akcji, potrafi ściągnąć na siebie obrońców utrzymując się przy piłce i strzela gole. Jego przemiana nie jest może tak spektakularna jak np. Viniciusa, ale i tak jest jedną z bardziej zaskakujących w futbolu w ostatnich latach. To też kolejne duże zwycięstwo Mikela Artety i jego sztabu szkoleniowego. Z piłkarza, którego sufitem zdaniem niemal wszystkich był co najwyżej klub środka tabeli Premier League uformowali zawodnika, który z powodzeniem gra w drużynie pędzącej po mistrzostwo Anglii.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ