W każdej lidze zdarzają się zespoły, których wyników nie sposób przewidzieć. Często ich rezultaty wyglądają tak, jakby losowała je maszyna. W Premier League najlepszym tego przykładem było Leeds United Marcelo Bielsy, które zarówno strzelało, jak i traciło mnóstwo goli. Z kolei w dwóch ostatnich sezonach takim zespołem stał się Manchester United. Tyle że tak jak w przypadku Leeds można było przewidzieć przebieg meczu i to, że prawdopodobnie obie drużyny będą miały sporo sytuacji, tak przed spotkaniem zespołu Erika ten Haga ciężko przeczuć cokolwiek. I nie najlepiej świadczy to o trenerze. Holender właśnie rozpoczął trzeci sezon pracy na Old Trafford, a postępu w grze drużyny ciągle nie widać.
Jaki ma być Manchester United?
Najlepszy przykład na nieprzewidywalność Czerwonych Diabłów to miniony tydzień. Najpierw remis 3:3 po szalonym starciu przeciwko Porto w Lidze Europy, a następnie 0:0 z Aston Villą w lidze. Oczywiście sam wynik nie zawsze dobrze oddaje to, co działo się w meczu, aczkolwiek w tym przypadku wskaźnik xG (goli oczekiwanych) był podobny. W spotkaniu z Porto oba zespoły wykreowały sobie szanse warte ponad 2 xG, natomiast przeciwko Aston Villi nie przekroczyły 1. Zresztą od początku obecnych rozgrywek podopieczni ten Haga grają podobnie. W siedmiu meczach Premier League strzelili tylko pięć goli. Więcej jedynie niż Southampton i mniej niż w jednym meczu Carabao Cup z Barnsley.
Z drugiej strony we wszystkich rozgrywkach w trwającej kampanii w 11 meczach zachowali pięć czystych kont. Jednocześnie w trzech spotkaniach tracili też przynajmniej trzy gole. Podobnie było w zeszłym sezonie. Manchester United mecze, w których nie tracił goli przeplatał z wpadkami w Lidze Mistrzów. Najlepszy przykład to listopad poprzedniego roku. W lidze ekipa ten Haga pokonała Fulham i Luton po 1:0 oraz 3:0 Everton. W tym samym czasie tworzyli też szalone spektakle w Champions League z Kopenhagą (3:4) i Galatasaray (3:3) oraz zostali rozbici 0:3 w Pucharze Ligi przez Newcastle.
Problemy w wysokim pressingu
Tak rozbieżne wyniki wynikają głównie z podejścia Czerwonych Diabłów – i często też przeciwników – do meczów. Erik ten Hag chce, aby jego zespół grał wysokim pressingiem i wykorzystywał fazy przejściowe po odbiorze piłki. Niemniej jednak, niemal przez cały poprzedni sezon pressing United nie funkcjonował tak, jak powinien. Linia obrony ustawiała się nisko, nie skracała pola gry, przez co w środku pola zostawało sporo wolnych przestrzeni. Co więcej, ofensywni zawodnicy Manchesteru United w większości nie są maszynami do pressingu, przez co obrońcy rywala mają więcej czasu na opanowanie piłki oraz podjęcie decyzji.
Dlatego też Erik ten Hag coraz częściej – zwłaszcza do meczów z silniejszymi rywalami – nastawia zespół bardziej defensywnie. W trwającym sezonie United jest w środku stawki w liczbie prób odbiorów w tercji ofensywnej (9.miejsce), liczbie podań, na które pozwala rywalom zanim podejmie próbę odbioru (PPDA; 11. miejsce) oraz średniej wysokości linii obrony (11. miejsce). Taką taktykę holenderski szkoleniowiec zastosował m.in. w finale FA Cup przeciwko Manchesterowi City. United ustawiało się wówczas zazwyczaj w średnim pressingu w ustawieniu 4-4-2 i nastawione było na szybkie kontry po odbiorze piłki. Erik ten Hag pokazał wówczas elastyczność taktyczną, czym prawdopodobnie zapewnił sobie pracę na Old Trafford w kolejnym sezonie.
Poprawa w defensywie
Podobne podejście United zastosowało w niedzielnym meczu z Aston Villą. Porównując to spotkanie do meczów z Liverpoolem czy Tottenhamem, poprawa jest widoczna. Aczkolwiek dotyczy to jedynie gry w defensywie. Przeciwko The Villans piłkarze ten Haga pozwolili rywalom tylko na jeden celny strzał, a wskaźnik xG – według danych z Understat – wyniósł jedynie 0,53. Problem w tym, że samo United również niewiele zdziałało pod bramką przeciwnika. Ich współczynnik xG był nawet nieco niższy (0,45), a liczba celnych strzałów zatrzymała się na czterech.
Oczywiście duży wpływ na wynik spotkania miała też postawa Aston Villi. The Villans nie są zespołem grającym wysokim agresywnym pressingiem. Do tego wyglądali oni na zmęczonych po meczu w Lidze Mistrzów z Bayernem (1:0). Zarówno w meczu z Liverpoolem, jak i Tottenhamem głównym problemem United była organizacja w defensywie po stracie piłki. Tak stracili wszystkie trzy gole z The Reds oraz dwie pierwsze przeciwko Kogutom. Aston Villa, która w niedzielnym starciu grała bardzo pasywnie i rzadko podejmowała próby odbioru, nie potrafiła tego wykorzystać.
Manchester United się nie rozwija
Mimo, że spotkanie z Aston Villą było lepsze w wykonaniu Czerwonych Diabłów niż poprzednie mecze z czołówką, trudno odnieść wrażenie, aby zespół ten Haga szedł do przodu. Holender najlepsze wyniki osiągał w pierwszym sezonie, kiedy zdobył Puchar Ligi i zajął trzecie miejsce w Premier League. Oczywiście w następnej kampanii wygrał FA Cup, niemniej jednak w pozostałych rozgrywkach United się kompromitowało. Premier League skończyli na ósmej pozycji i gdyby nie wygrany Puchar Anglii, nie graliby w obecnym sezonie w europejskich pucharach. W Lidze Mistrzów zajęli ostatnie miejsce w grupie za Galatasaray i Kopenhagą. Natomiast z Carabao Cup wyeliminowało ich grające w rezerwowym składzie Newcastle, wygrywając aż 3:0. Co więcej, nawet w FA Cup dwukrotnie byli bliscy kompromitacji (mecz z Newport czy półfinał z Coventry).
Oczywiście przez całe poprzednie rozgrywki ten Hag musiał zmagać się z licznymi kontuzjami. Można się zastanawiać czy jest to wynik wyjątkowego pecha, czy efekt zbyt intensywnych treningów i niewielkiej rotacji w podstawowym składzie. Niemniej jednak, w pewnym stopniu działa to na korzyść Holendra. Często musiał on wystawiać piłkarzy na nieswoich pozycjach lub korzystać z zawodników niepasujących do jego filozofii. Mimo wszystko i tak pozycja w tabeli oraz – przede wszystkim – styl gry sugerował, że United wręcz cofnęło się w rozwoju. Według tabeli punktów oczekiwanych na bazie xG Czerwone Diabły „powinny” zająć 15. miejsce.
W obecnym sezonie Erik ten Hag ma już coraz mniej wymówek. W lecie klub wydał ponad 200 milionów euro. Z podstawowych zawodników kontuzjowany jest jedynie Luke Shaw i – tutaj można się zastanawiać – Leny Yoro. Mimo to, wyniki oraz gra nie uległy poprawie. Październikową przerwę reprezentacyjną United spędzi na czternastym miejscu z dorobkiem ośmiu „oczek” w siedmiu meczach. Nawet tabela punktów oczekiwanych nie sugeruje, aby ekipa ten Haga miała wyjątkowego pecha. Według tego modelu „powinni” oni zdobyć około dwóch punktów więcej, co dałoby im dopiero 10. miejsce. Kibiców Czerwonych Diabłów może martwić jednak najbardziej to, że Erik ten Hag wciąż nie znalazł odpowiedniego balansu pomiędzy ofensywą a defensywą. I dopóki tego nie zrobi, wyniki Manchesteru United dalej będą wyglądały, jakby losowała je maszyna.