Kolejny krok naprzód — Resovia w półfinale pucharu CEV

Z pierwszego starcia Asseco wróciło z korzystnym wynikiem (1:3 dla Resovii), który w spotkaniu u siebie mógł wybaczać ewentualne małe poślizgnięcia. Klub z Rzeszowa niekoniecznie musiał wygrywać cały mecz. Potrzebował wygrać dwa sety, aby zapewnić sobie awans do półfinału pucharu CEV.

Raz dominujecie wy, potem my

Początek pierwszej partii nie wyłonił jednej dominującej strony. Aczkolwiek to Resovia na tym etapie dwukrotnie pokusiła się o dwupunktowe prowadzenie (3:1 oraz 9:7), jednakże je traciła zaraz po utworzeniu. Niestety od stanu 11:11 zaczęła widocznie tracić inicjatywę. Przede wszystkim w tej fazie Pasiaki miały problem z przyjęciem zagrywki przeciwnika. Fenerbahce wprowadzając piłki do gry, skutecznie utrudniało życie gospodarzom, którzy mieli po odbiorze problem ze zbudowaniem własnej akcji. Do tego klub z Turcji celnie serwisem potrafił wbijać się bezpośrednio w pole i z tego też powodu odskoczył (12:16). Ogólnie w tym secie tylko on zdobywał asy (dokładnie 4). Gra rzeszowian coraz bardziej się nie kleiła, co wykorzystywali rywale powiększający różnicę między zespołami (13:19). Dany set jeszcze można było spisać na straty. Na to pozwalała też tolerancja błędu. Jednak w kolejnym Resovia musiała rozbudzić w sobie wilczy gniew.

REKLAMA

Żądna tureckiej krwi swoje zamiary na odkucie się szybko zamieniła w czyny. Samo Fenerbahce wsparło to efektywne otwarcie własnymi błędami i słabością w ofensywie (4:0). Po przyjemnym prologu doszło jednak do lekkiego zawieszenia systemu, które mogło zaniepokoić rzeszowskich kibiców (5:4). Jednak po chwilowym wyrównaniu Resovia ponownie wykonywała kroki oddalające ją od oponentów (7:4). I zbiegiem czasu oraz kolejnych wymian naznaczała się coraz bardziej jej dominacja. Przyjezdni nie ustrzegali się pomyłek i łącznie w secie podarowali aż 9 punktów. Również znacznie gorzej radzili sobie z atakami podopiecznych Tuomas Sammelvuo. W najwyższym punkcie różnica między obiema ekipami wynosiła siedem (19:12). Teraz to Fenerbahce już w połowie myślami mogło być już przy kolejnej partii. Nie mogło sobie pozwolić na kolejną stratę, bowiem ona oznaczałaby eliminację z pucharu.

Trochę jak powtórka

Inicjatywę i korzystniejszy rezultat we wstępnym etapie wypracowała sobie Resovia. Najpierw niezbyt trwały, gdyż szybko utracony (5:3 po kilku akcjach wyrównało się na 6:6). Kolejny już natomiast został odpowiednio ugruntowany. Poza trafieniem Stephana Boyera pozostałe zdobycze rzeszowian były w rzeczywistości szczodrymi prezentami mylących się Turków (9:6). Od tego też momentu Asseco pielęgnowało też swoją przewagę. A Fenerbahce coraz widoczniej przygasało. Serwis, który w pierwszym secie można było pochwalić, zaczął kuleć. Z większą częstotliwością siatkarze Kerema Eryilmaza byli powstrzymywani przez rzeszowskie bloki. Natomiast sami słabiej neutralizowali zamiary gospodarzy. I chociaż swoje generalnie zmniejszyli (w pewnym momencie było 19:13), tak nie mieli żadnych argumentów, aby zmienić obraz meczu. Kwalifikacja Resovii stała się faktem. Pozostało dograć mecz do końca.

Po tym jak już wszystko było wiadomo, to oba zespoły postanowiły wystawić swoje rezerwy. I choć teoretycznie strona turecka mogła jeszcze dobrze się zaprezentować i powalczyć o honorowe zwycięstwo. Jednak było widać w środkowej części partii, że po rozstrzygnięciu nie mają w sobie pary do pojedynku. Tylko na wstępie prowadzili wyrównaną batalię. Niedługo później znowu zostali zmuszeni do oglądania pleców oponentów. Resovia z pełnym spokojem punktowała i w pełni kontrolowała trzeciego seta. W końcówce co prawda trochę oczek zgubiła i teoretycznie wynik mógł się prezentować jeszcze bardziej okazale. Nie miało to jednak większego znaczenia, ponieważ najważniejszy cel został osiągnięty.

Asseco Resovia Rzeszów — Fenerbahce Medicana Istanbul 3:1 (17:25, 25:19, 25:21, 25:19)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,824FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ