Do Białegostoku, gdzie miejscowa Jagiellonia jest w tym sezonie bezbłędna, wygrywając wszystkie 6 meczów, w 14. kolejce PKO BP Ekstraklasy przyjechała Stal Mielec. Jeszcze przed tygodniem mogłoby się wydawać, że dla zespołu Adriana Siemieńca będzie to spacerek, ponieważ rywale grali bardzo słabo na wyjazdach, tak po pokonaniu Legii na Łazienkowskiej w niedzielę pokazali, że mają atuty.
Mielczanie pokonali Legię kontratakiem, z Jagiellonią nie było tak łatwo
Znając styl gry Jagiellonii, oparty na posiadaniu piłki Kamil Kiereś wiedział, że dziś szybkie akcje po odbiorze również będą kluczowe. Co więcej, Adrian Siemieniec ostatnio apelował, że jego zespół musi poprawić reakcję po stracie piłki, więc tutaj Stal mogła upatrywać swojej szansy.
Jagiellonia oczywiście miała inicjatywę. Białostoczanie przy rozegraniu ustawiali dość wąsko czwórkę obrońców, a ponadto blisko nich schodził defensywny pomocnik Nene. Zagęszczenie środka mogło być właśnie próbą zabezpieczenia się na ewentualną stratę piłki. Zespół Adriana Siemieńca był bardzo cierpliwy w swoich atakach. Druga linia Stali dobrze pracowała bez piłki, ale gospodarze ze spokojem czekali, aż pojawią się luki w ich ustawieniu. Na prowadzenie wyszli w 19. minucie po kontrataku zakończonym precyzyjnym strzałem zza pola karnego przez Kristoffera Hansena, a 3 minuty później bramkę z rzutu karnego dorzucił Bartłomiej Wdowik.
Goście, aby myśleć o choćby remisie, musieli coś zmienić w swojej grze
Stal zaczęła odważniej zakładać pressing, ale Jagiellonia bardzo lubi takie sytuacje i jest na nie świetnie przygotowana. Gospodarze często omijali pierwszą linię pressingu przyjezdnych i wyprowadzali szybkie ataki, wykorzystując powstałą przestrzeń. To był bardzo dobry i dojrzały występ Jagiellonii. Gdyby w takim stylu wygrał nawet kandydat do mistrzostwa — nikt nie szukałby żadnych „ale”. A zespół Adriana Siemieńca grał dziś bez Tarasa Romanczuka (zawieszony za kartki) oraz Afimico Pululu i Jesusa Imaza, którzy weszli z ławki po wyleczeniu urazów. Vinicius Matheus grający na „9-tce” i Jose Naranjo jako „10-tka” trochę odstawali dziś poziomem od tego, co prezentuje zwykle duet hiszpańsko-angolski.
Jesus Imaz zresztą po wejściu z ławki podwyższył na 3:0, a wynik spotkania na 4:0 po strzale z rzutu wolnego ustalił nie kto inny jak Bartłomiej Wdowik. Dla lewego obrońcy Jagi było to czwarte trafienie w ten sposób i ósme w tym sezonie. Jagiellonią nie da się obecnie nie zachwycać. Siódmy mecz w Białymstoku i siódme zwycięstwo, kolejne w bardzo dobrym stylu. W ich wynikach nie ma przypadku.