W drugiej rundzie kwalifikacji do Ligi Mistrzów los nie był zbyt łaskawy dla Mistrzów Polski. Raków Częstochowa trafił na dobrze znany w naszym kraju Qarabag FK. Mistrz Azerbejdżanu to drużyna regularnie grająca na europejskiej scenie i dwumecz z takim przeciwnikiem stanowi dla Rakowa wyzwanie.
Wzajemne rozpoznanie
Pierwsze spotkanie zostało rozegrane na polskiej ziemi. Od samego początku widać było dużo nerwowości po obu stronach. Gra była rwana i cechowało ją dużo strat i niedokładnych podań po obu stronach. Medaliki starały się grać atakiem pozycyjnym, co wychodziło w kratkę. Polska drużyna raz potrafiła świetnie wyjść spod pressingu, by w następnej akcji stracić piłkę jak juniorzy. Stanowiło to również wodę na młyn dla wysoko ustawionych zawodników ofensywnych drużyny z Baku. Ogiery potrafiły wyczekać na dogodny moment i szybko po przejęciu posłać piłkę do przodu.
Najwięcej problemów defensywie Czerwono-Niebieskich sprawiał Zubir, który robił sporo zamieszania na lewym skrzydle. Podopieczni Dawida Szwargi kilkukrotnie zagrozili bramce rywali. W ofensywie Rakowa wyróżniali się Jean Carlos i Marcin Cebula. Współpraca tych dwóch zawodników sprawiała najwięcej problemów azerskiej drużynie. Pierwsze połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, co można uznać za sprawiedliwy wynik, gdyż żadna z drużyn nie postarał się na tyle, by objąć prowadzenie.
Piłkarski rollercoaster w Częstochowie
Po zmianie stron gospodarze ruszyli do ataku z większym animuszem. Poskutkowało to w 55. minucie spotkania. Jean Carlos odegraniem z pierwszej piłki uruchomił Cebulę, ten dograł piłkę w środek pola karnego. Futbolówkę w rękach niemal miał już bramkarz Qarabagu, lecz Cafarguliev naciskany przez Zwolińskiego wbił ją do własnej bramki. Raków starał się pójść za ciosem, lecz świetną sytuację wypracowaną przez Jeana Carlosa zmarnował Kochergin. Goście kilkukrotnie próbowali się odgryźć, lecz niewiele mogli zdziałać, wobec defensywy dyrygowanej przez świetnie grającego dzisiaj Arsenicia. Medaliki podwyższyły prowadzenia w 71. minucie meczu. Dośrodkowanie Svarnasa wykorzystał Piasecki, który zameldował się na boisku kilka minut wcześniej. Polakowi pomógł bramkarz gości, który ponownie popełnił błąd przy stracie bramki.
Azerowie odpowiedzieli dwie minuty później. Najpierw dośrodkowanie w pole karne wykorzystał Xhixha, którego idealnie obsłużył Keyta. Następnie po stracie Rakowa w środku pola ten sam duet popisał się akcją bramkową, wyrównując stan gry.
Wydawało się, że Raków wypuścił zwycięstwo z rąk. Dwie minuty wstrząsnęły Częstochową. Zabrakło koncentracji, co drużyna taka jak Qarabag potrafiła wykorzystać. Na szczęście, częstochowianie mieli na ławce Sonny’ego Kittela. Niemiec pojawił się na murawie w 81. minucie, a jego obecność w końcówce okazała się kluczowa. W pierwszej minucie czasu doliczonego 30-latek popisał się fenomenalnym uderzeniem zza pola karnego, dając gola na wagę zwycięstwa Rakowowi.
Za tydzień rewanż w Baku, do którego podopieczni Dawida Szwargi przystąpią z jednobramkową, ale jakże cenną przewagą. To Qarabag będzie musiał walczyć o odrabianie strat i chociaż na własnym terenie będzie groźny, na ten moment Raków jest krok bliżej elity.
Raków – Qarabag 3:2 (Cafarquiliyev (sam.) 55′, Piasecki 71′, Kittel 90+1′ – Xhixha 73, 75)
aut. Emil Świątek