30 lipca Korona Kielce zaskoczyła piłkarską Polskę. Pracę w świętokrzyskim klubie stracił Kamil Kuzera. Nie byłoby w tym pewnie nic szokującego, gdyby nie fakt, że szkoleniowiec przepracował w tej roli wcześniejsze 1.5 sezonu oraz letni okres przygotowawczy i dwie pierwsze kolejki rozgrywek 2023/24. W kuluarach otwarcie wskazywano, że przełożonym Kuzery nie spodobała się krytyka transferów Korony. Miejsce 41-latka zastąpił doświadczony Jacek Zieliński, który coraz częściej zabiera głos w kwestii braku wzmocnień drużyny.
Kuzera nie chciał jedynie uzupełnień składu
Może się wydarzyć, że ci zawodnicy będą wzmocnieniem, ale równie dobrze mogą nim nie być. To jest rzeczą naturalną, szczególnie w takich płaszczyznach się poruszamy. Wykonaliśmy siedem transferów, no to musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy to ruchy topowe? To są uzupełnienia i trzeba to jasno powiedzieć. Transfer topowy oznacza, że zawodnik z miejsca robi różnice, którą widać już. Na dzień dzisiejszy mamy zawodników, którzy mogą być wzmocnieniem, ale na teraz potrzebują dużo pracy i czasu. Być może to będzie to, być może, ale nie na pewno. Było wiadome od początku, że nie przeprowadzimy topowego transferu. Ci, którzy przyjdą i zrobią nie wiadomo, jaką różnice. W Koronie wciąż musi decydować dobra praca sztabu trenerskiego, pomysł na mecz i realizacja założeń w każdym spotkaniu. Naszym zadaniem teraz jest doprowadzenie do tego, aby drużyna, z którą rywalizujemy zagrała słabszy pojedynek – przyznał Kuzera na konferencji prasowej 26 lipca 2024 roku.
Trener Kuzera uczestniczył w procesie transferowym. Kiedy przyszedłem do klubu, założyliśmy, że będziemy wspólnie za te ruchy odpowiadali. Każdy transfer był akceptowany przez szkoleniowca. Normalną rzeczą jest to, że każdy szkoleniowiec chciałby mieć graczy w pełni gotowych od pierwszego dnia – odpowiedział Dyrektor sportowy Paweł Tomczyk w programie Liga+ Extra. Jak wiemy, kilka dni później Kuzera nie pracował już w Koronie Kielce. Niemalże miesiąc później odniósł się do konferencji, która prawdopodobnie okazała się kluczowa dla jego dalszych losów, podczas rozmowy z Canal+ Sport, twierdząc: To była jedna z wielu konferencji, wyraźnie podczas niej mówiłem, że nie strzelam do nikogo i wiem, że jesteśmy w takim a nie innym momencie i możemy robić takie a nie inne transfery. Nie uderzałem tam bezpośrednio w nikogo, w dyrektora, w prezesa. Wiemy jaki mamy budżet, jakich zawodników ściągamy, ale ta narracja była budowana tak, jakbyśmy robili topowe transfery. A to były uzupełnienia.
Zieliński… Nie chce jedynie uzupełnień składu
Co dziś mówi następca Kuzery – Jacek Zieliński? Szkoleniowiec w rozmowie z portalem wkielcach.info przyznał: Okienko trwa, ale nie jestem zwolennikiem ściągania zawodników po to, żeby odfajkować transfer. Tutaj musi przyjść ktoś, kto da jakość, poprawę rywalizacji w defensywie. Na ten moment nie ma takiego gracza. Nie zamierzam ściągać przypadkowych ludzi, którzy będą tylko obciążać listę płac. Ten sam szkoleniowiec już w połowie sierpnia, podczas rozmowy z Kanałem Sportowym zdawał się apelować o rozsądne transfery, mówiąc: Mam jednak nadzieję, że do końca okienka transferowego coś się wydarzy. Patrząc na naszą kadrę, to w defensywie mamy największe braki.
Wygląda na to, że Kamil Kuzera nie był zadowolony z letnich transferów Korony Kielce, nazywając je uzupełnieniami składu. Jacek Zieliński wydawał się być tym, który nie będzie narzekać i domagać się lepszych transferów. Nie upłynęło wiele tygodni, a były trener m.in. Lecha Poznań publicznie opowiada, że prowadzona przez niego drużyna ma braki i potrzebuje wzmocnień. Wzmocnień – a nie uzupełnień. Naszym zdaniem obaj racjonalnie i sprawiedliwie oceniają letnie okienko transferowe. Złocisto-krwiści nie przeprowadzili ruchów, które mogłyby znacząco poprawić jakość gry drużyny. Kuzera postanowił zasygnalizować to na jednej z konferencji prasowych. Zieliński – być może w delikatniejszy sposób, ale także wskazuje potrzebę wzmocnień. Atmosfera w klubie poprawiła się po pokonaniu Stali Mielec oraz remisach ze Śląskiem Wrocław oraz Puszczą Niepołomice. Z perspektywy czasu wydaje się, że wypowiedź Kuzery nie była powodem, a pretekstem do rozstania. Jego następca dostrzega przecież podobne problemy.