Keirrison – najdziwniejszy transfer w historii Barcelony

Są transfery słabe, fatalne i takie których nie sposób objąć rozumem. Jedną z najdziwniejszych transakcji w dziejach sportu jest bez wątpienia Keirrison de Souza Carneiro i jego przejście do Barcelony w lipcu 2009 roku. Brazylijczyk kilka miesięcy wcześniej został najmłodszym królem strzelców w historii Campeonato Brasileiro Serie A. Dwudzieste urodziny świętował odebraniem nagrody dla odkrycia roku w Brazylii, a twórcy słynnej gry Football Manager zaprezentowali go jako jeden z największych talentów na świecie. Świetne umiejętności, wsparcie znanej firmy marketingowej, transfer do rozpoznawalnego klubu. Co mogło pójść nie tak?

Brazylijczyk swoje specyficzne imię zawdzięcza ojcu który uwielbiał amerykańskiego rocka

To właśnie on wpadł na pomysł by połączyć nazwiska swoich muzycznych idoli. Z miksu Jima Morrisona oraz Keitha Richardsa powstał więc Keirrison. Już jako dziecko wróżono mu ogromną karierę. Świetnie radził sobie lewą i prawą nogą, był szybki, a przede wszystkim niezwykle skuteczny. W barwach Coritiby najpierw wywalczył awans do najwyższej ligi brazylijskiej czyli Serie A, później jako najmłodszy zawodnik w historii świętował koronę króla strzelców. Media błyskawicznie ochrzciły go „nowym Romario”, choć nie brakowało porównań do Ronaldo, Rivaldo czy Kaki. Brazylia wierzyła że właśnie pojawia się nowy król futbolu.

REKLAMA
źródło: twitter/Coritiba

Gdy kwestią czasu stał się transfer do Europy, okazję wykorzystała firma marketingowa „Traffic Sports Marketing” która wykupiła 80% karty piłkarza. Być może nazwa z niczym szczególnym się Wam nie kojarzy, ale mówimy o ludziach którzy przez wiele lat zajmowali się reprezentacją Brazylii i negocjowali kontrakty reklamowe Canarinhos. Mogli wykorzystując swoje rozległe kontakty promować piłkarza, jednocześnie budując wokół niego aurę wielkiego talentu. Biorąc pod uwagę że sam gracz potwierdzał to na boisku, zadanie wydawało się banalne w realizacji. Tego typu akcje zdarzały się wcześniej (Robinho), ale i po Keirrsonie mieliśmy również Brazylijczyków wokół których napędzano machinę promocyjną (Neymar).

W styczniu 2009 roku Brazylijczyk związał się z Palmeiras

Nie chodziło tutaj o żaden awans sportowy, miał tam przede wszystkim zyskać na popularności. Oburzenia nie krył Wanderlei Luxemburgo, który musiał wówczas stawiać promocję zawodnika ponad dobro zespołu. Słynny trener został wkrótce zwolniony, o co otwarcie obwiniał Keirrisona i jego agentów. Machina marketingowa nie znosiła ustępstw, tym bardziej że w grę zaczęły wchodzić coraz większe pieniądze. Agent piłkarza, Marcos Malachi sugerował że kolejka chętnych po zatrudnienie napastnika jest długa, a znajdują się w niej takie drużyny jak Juventus, Milan, Chelsea, Real czy Barcelona. Keirrison mógł wybierać, to on rozdawał karty w tej grze. Sugerowano wówczas iż największe zainteresowanie wykazuje Turyn.

Negocjacje trwały długo, ale w końcu ogłoszono przejście do zespołu Dumy Katalonii

źródło: twitter/rafaelreis14

Kwota transferu wynosiła 14 milionów euro, ale miała zostać powiększona w zależności od tego jak Brazylijczyk radziłby sobie w Katalonii. Co prawda konkurencja gotowa była przebić ofertę Barcelony, ale sam zawodnik nastawił się na grę u boku Leo Messiego. To właśnie był temat przewodni wszystkich wywiadów udzielanych tuż po podpisaniu kontraktu. Największe marzenie, które stało się bardzo realne. Katalońskie media zastanawiały się jaka zostanie mu przydzielona rola, tym bardziej że do drużyny dołączyć miał wówczas David Villa. Co ciekawe, w pewnym momencie Keirrison miał stać się elementem wymiany z Nietoperzami. W ten sposób Villa zostałby nowym graczem Barcelony, w przeciwną drogę na wypożyczenie powędrowałby Brazylijczyk. Valencia była zainteresowana, ale postanowiono że młody napastnik będzie ogrywać się w lidze portugalskiej. Już to było sporym zaskoczeniem, bo przecież równie dobrze można było stopniowo wprowadzać go do składu, albo nawet ogrywać w rezerwach.

Dlaczego Benfica? Sam nie potrafię tego zrozumieć

Lizbona miała już wówczas ustaloną kadrę na kolejny sezon, w której miejsca w ataku zarezerwowane były dla Javiera Savioli, Nuno Gomesa oraz Oscara Cardozo. Keirrison u trenera Jorge Jesusa mógł liczyć jedynie na kilkuminutowe epizody. Co ciekawe, nie wyglądał źle gdy już pojawiał się na boisku. Benfica nie chciała jednak ogrywać piłkarza innej drużynie, stawiając swoich własnych napastników ponad zdolnym Brazylijczykiem. Najnormalniejsza, zrozumiała sprawa. Przecież dwudziestolatek dopiero wchodził w świat poważnej piłki, a Benfica była w czołówce drużyn Starego Kontynentu.

Południowo-amerykański korespondent BBC Tim Vickery, który doskonale orientował się w lidze brazylijskiej stwierdził wówczas że wyjazd do Europy był olbrzymim błędem. Jego zdaniem były snajper Coritiby rzeczywiście pokazywał niebanalny talent, ale jednocześnie był wciąż nastolatkiem, nie gotowym na poważniejsze wyzwania. Potrzebował zaufania i cierpliwości, a nie miotania z klubu do klubu. Cierpiały na tym nie tylko kwestie rozwoju sportowego, ale przede wszystkim psychika gracza, który przeniósł się do innego kulturowo świata.

Keirrison chociaż zawiedziony, przyjął wyzwanie

Uwierzył że podczas pobytu w Portugalii nabierze doświadczenia i wróci do Barcelony silniejszy. Gdy jasne się stało że Benfica nie zamierza na niego stawiać, Katalończycy skrócili wypożyczenie, jednocześnie wysyłając go do Fiorentiny. Niestety, Cesare Prandelli miał już wówczas swojego napastnika. Stevan Jovetić go nie zawodził, Keirrison musiał więc zadowolić się rolą rezerwowego. Udało mu się kilka razy błysnąć, zdobywając gole przeciwko Lazio i Interowi, ale to nie wystarczyło żeby Fiorentina chciała zatrzymać go na dłużej. Pytanie, po co były te zabawy w wypożyczenia? Co miały wnieść? Czy rzeczywiście zarząd Barcy nie zdawał sobie sprawę że w klubach do których wysyła swojego gracza, są już silnie obsadzone pozycje w ataku?

Oliwy do ognia dolał prezydent Barcelony, Joan Laporta. Pytany o Brazylijczyka otwarcie przyznał że nigdy nie widział dla niego miejsca u boku Leo Messiego, chciał go jedynie stosunkowo tanio kupić, ograć na wypożyczeniu, a następnie z dużym zyskiem sprzedać. To był dla Keirrisona cios w serce. Dotychczas wydawało mu się że to on rozdaje karty, tymczasem zrozumiał że stał się jedynie towarem na którym ktoś chciał zarobić. Marzenia o podboju Katalonii oraz grze z największymi piłkarzami na świecie były od początku jedynie tanią bajką. Nikt nie zwracał uwagę na styl w jakim prezentował się w Portugalii czy Włoszech, najważniejsze było że nie zdobywał tam wielu bramek, więc jego wartość rynkowa spadała. To on wybrał kierunek kataloński, chcąc spełnić swoje marzenia.

Tymczasem Laporta zaproponował Fiorentinie odsprzedanie kontraktu zawodnika. Przez moment nie rozważał powrotu piłkarza do Barcelony, gdzie jak się okazało od początku traktowano go jak inwestycję, a nie jak wzmocnienie składu.

REKLAMA

Ostatnią deską ratunku miał być powrót do ojczyzny

Wybór klubu był nieprzypadkowy, wielki Santos znany z wydawania na świat dziesiątek gwiazd futbolu. Keirrison na swoim terenie miał kilka przebłysków, ale i tutaj nie zachwycił. Co prawda udało mu się zdobyć Copa Libertadores, ale ustępował miejsca w składzie wschodzącej gwieździe Santosu, Neymarowi. Po zakończeniu sezonu karty dalej rozdawała Barcelona, wysyłając swojego napastnika do Cruzeiro, a później do Coritiby.
Częste zmiany drużyn sprawiły że zawodnik grał coraz gorzej. Coraz częściej łapał kontuzję, mocno przeżył śmierć ukochanego synka w 2015 roku. Można było odczuć że jest psychicznie wykończony zaistniałą sytuacją. Oczywiście gdyby lepiej poradził sobie na wypożyczeniach, to możliwe że jego kariera zostałaby odratowana. Mogę w ciemno strzelać że gdyby pozostał wówczas w Santosie, to jeszcze byśmy o nim usłyszeli. Czuł chemię z Neymarem, a jego gra nie wyglądała źle. W tamtym czasie krążył w Internecie mem przedstawiający smsową rozmowę Keirrisona z Pepem Guardiolą:

Keirrison: Dzień dobry, co słychać? Jakie Pan ma Plany na przyszły sezon?
Guardiola: Witam, zwykle nie udzielam takich informacji kibicom, pozdrawiam.

Od lat słowa „Keirrison” oraz „Barcelona” łączone są ze zwrotem „najgorszy transfer w historii”

Oczywiście nie zamierzam przekonywać Was że to nieprawda, bo biorąc pod uwagę oczekiwania i efekt końcowy, rzeczywiście wyszło beznadziejnie. Nie można nie zauważyć faktu że nikt w Barcelonie nie traktował gracza jako część klubu. Nie wiem czy sam Guardiola miał cokolwiek do powiedzenia w kontekście tego transferu, ale można zauważyć że przez nawet przez moment nie był traktowany jako ktoś kto mógłby powalczyć o miejsce w składzie Blaugrany. Zastanawiam się jednak czyja w tym wina? Brazylijczyka? Błysnął w swojej lidze, chciał podbijać świat więc wyruszył do Barcelony gdzie szybko go odpalono na wypożyczenia. Banalna historia, ale mam wrażenie że sam Keirrison był w niej jedynie pionkiem. To zarząd Barcy, a konkretnie Joan Laporta zawalił chcąc zarobić za wszelką cenę.

Dziwi mnie że Keirrison nie dostał chociażby sezonu w rezerwach Barcelony i możliwości treningów z pierwszą drużyną. Mógłby poczuć klimat wielkiej piłki, zrozumieć filozofie klubu, podbudować się psychicznie. Tymczasem rzucano nim po różnych klubach, które zresztą traktowały go jak piąte koło u wozu.

Symbolem dramatu był angaż w 2017 w zespole FC Arouca z którym na portugalskich boiskach zagrał przez całe… 2 minuty

Zdaniem portalu transfermarkt, Brazylijczyk od października 2020 roku reprezentuje barwy amerykańskiej drużyny Palm Beach. Drużyna jest na tyle anonimowa, że trudno znaleźć od niej jakiekolwiek informacje, wiemy za to, że Keirrison w pewnym momencie próbował znaleźć zatrudnienie w Tajlandii. Człowiek, który miał być nową gwiazdą świata futbolu odszedł w zapomnienie i prawdopodobnie nawet kibice Barcelony nie pamiętają już o jego istnieniu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,718FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ