Kamil Grabara realizuje swój plan na sukces. Czego brakuje, by go osiągnąć?

Kamil Grabara jest jednym z tych piłkarzy, obok których trudno przejść obojętnie. Jedni widzą w nim przyszłego następcę Manuela Neuera w bramce Bayernu Monachium, stukając się w czoło, dlaczego Michał Probierz pomija 25-latka przy powołaniach do kadry narodowej. Inni wprost przeciwnie, nie potrafią zrozumieć, jak można zachwycać się bramkarzem, który jesienią wpuścił 28 bramek w 15 spotkaniach Bundesligi. Gdzie leży prawda? Czy marzenia o grze w topowych europejskich klubach są realne i jak wiele brakuje, by Grabara zameldował się w Monachium?

Pierwszy krok wykonany

Wolfsburg? To nie jest zły wybór, przede wszystkim dlatego, że niemalże na pewno będzie miał pewne miejsce w składzie. Nie mówimy jednak o piłkarskim gigancie, a klubie, którego piłkarze w obecnym sezonie europejskie puchary obejrzą jedynie w TV. Grabara najwyraźniej wyszedł z założenia, że lepszy Wolfsburg w garści, niż marzenia o Bayernie. Polityka małych kroków jest bezpieczniejsza, a Polak w najbliższym czasie zawalczy już nie tyle o transfer, ale wejście ze statusem gwiazdy do VfL. Powyższe zdania pochodzą z naszego tekstu pisanego w momencie ogłoszenia transferu Kamila Grabary do VfL Wolfsburg.

REKLAMA

15 miesięcy później Polak ma już za sobą pierwsze półrocze w niemieckim zespole. Sytuacja potoczyła się zgodnie z przewidywaniami. 25-latek nie miał problemu z wywalczeniem miejsca w podstawowym składzie Wolfsburga, zaliczył kilka udanych spotkań, dwukrotnie znalazł się w jedenastce kolejki kickera. Bez cienia wątpliwości, był jednym z najlepszych bramkarzy (niecałej, rozegrano 15 spotkań) rundy jesiennej Bundesligi i prawdopodobnie najlepszym zawodnikiem VfL. Przychodził do zespołu jako jego potencjalna gwiazda i udźwignął presję odpowiedzialności, rozgrywając wiele udanych spotkań.

Co mówią statystyki?

Minione pół roku potwierdziło, że Kamil Grabara jest dobrym bramkarzem. Wartość rynkowa Polaka (wg transfermarkt) od września 2023 roku wzrosła z 9 do 14 mln euro. Wolfsburg okazał się korzystnym miejscem do zaprezentowania swoich możliwości szerszej publiczności. Gdybyśmy bowiem zliczyli statystykę PSxG, czyli prawdopodobieństwa goli po strzałach oddawanych przez rywali, jedynie bramkarz Bochum — Patrick Drewes miał jesienią więcej pracy niż Kamil Grabara. To oczywistość, ale im słabszy zespół, tym golkiper ma więcej okazji do zaprezentowania swoich możliwości. Polak według wyliczeń powinien stracić 30.6 gola, tymczasem dał się pokonać 28 razy.

Zauważyłem, że kilku rodzimych dziennikarzy powołuje się na wyliczenia serwisu fbref.com, według którego Kamil Grabara ma drugi najlepszy wynik w Bundeslidze pod względem różnicy pomiędzy golami straconymi a przewidywanymi golami straconymi. Najprościej tłumacząc, wybronił więcej, niż wynosiła skala prawdopodobieństwa uderzeń na jego bramkę. Podawane dane są jednak nieco przekłamane, bowiem nie wlicza się w nie goli samobójczych, co podkręca wynik Polaka (odjęta jest mu jedna ze straconych bramek tylko dlatego, że piłkę do siatki skierował zawodnik VfL). Uczciwie rzecz ujmując, powinniśmy napisać, że Grabara znajduje się w piątce statystycznie najlepszych bramkarzy sezonu 2024/25 w Bundeslidze.

Minione miesiące w wykonaniu golkipera VfL Wolfsburg nie były jednak perfekcyjne. Jeśli wgłębiamy się w statystyki, powinniśmy zauważyć, że Grabara stracił aż 7 goli po rzutach rożnych. Żaden inny bramkarz w Bundeslidze nie ma tak negatywnego dorobku. Oczywiście, trudno pełną winę zrzucać na Polaka, jednak nie raz wydawało się, że 25-latek powinien zachować się lepiej przy dośrodkowaniach. Jest nad czym pracować, ale nie jest to czynnik, który wykluczałby zainteresowania Grabarą ze strony topowych europejskich klubów. Takowe ma prawdopodobnie miejsce od wielu miesięcy.

Grabara musi robić swoje i…

Wolfsburg z założenia jest jedynie przystankiem w karierze Polaka. Skoro Wilki zapłaciły Kopenhadze 13.5 mln euro, to z pewnością nie pozwolą odejść Grabarze za mniejsze pieniądze. Oczywiście, w Europie jest kilka klubów, które są w stanie zapłacić 20-25 mln euro za bramkarza, który nie jest doraźnym wzmocnieniem składu. Idealny przykład to Giorgi Mamardashvili. Gruzin został wykupiony przez Liverpool z Valencii za 30 mln euro i odesłany do hiszpańskiej drużyny na wypożyczenie. Po co The Reds kolejny golkiper, skoro Alisson oraz Caoimhín Kelleher spełniają swoją rolę? Latem 2025 roku, gdy wypożyczenie dobiegnie końca, angielski klub będzie musiał zastanowić się co dalej.

Czy scenariusz, w którym przykładowy Bayern Monachium wykupuje Polaka z Wolfsburga i odsyła na wypożyczenie zwrotne do czasu decyzji Neuera o zakończeniu kariery jest nierealny? Oczywiście, że nie. Bawarczycy nie mają jednak ciśnienia na taki krok, bowiem alternatywą jest przecież Alexander Nübel, wypożyczony do VfB Stuttgart. Żeby sprowadzić Polaka, trzeba najpierw postawić krzyżyk na bramkarzu wicemistrza Niemiec, który dziś wydaje się najbardziej prawdopodobnym następcą niemieckiej legendy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa napiszemy więc, że golkiper Wolfsburga odejdzie do silniejszej drużyny wówczas, gdy ta będzie widziała w nim jedynkę.

Co musi zrobić Kamil Grabara, by trafić do topowego klubu?

Polak powinien dalej pracować nad swoim rozwojem, robić różnicę na murawie i czekać, aż ktoś skusi się na jego usługi. Dziś nazwisko Grabara powinno znajdować się wysoko na giełdzie golkiperów, którzy nie są związani z klubami z europejskiego topu. We wrześniu 2023 roku konkretny ruch po Polaka zrobił tylko VfL Wolfsburg. Za pół roku może się okazać, że taki Manchester City będzie poszukiwał nowego bramkarza i spojrzy w kierunku golkipera Wilków. Wiele transferów dzieje się pod wpływem potrzeby danej chwili. Sytuacja może zaskoczyć, a Kamil realizuje swój plan. Obecnie uczciwie może przyznać przed sobą, że jest krok bliżej angażu w jednym z topowych klubów Europy niż pół roku temu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,734FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ