Legia Warszawa znów wraca z europejskiego wyjazdu na tarczy. Mimo że w Słowenii przeciwko NK Celje pokazała momentami naprawdę dobrą grę, ostatecznie przegrała i straciła cenne punkty w walce o awans z grupy. Spotkanie, które miało być przełamaniem, zakończyło się poczuciem ogromnego niedosytu — zarówno wśród kibiców, jak i w samym zespole.
Tymczasowy trener Legii, Inaki Astiz, nie ukrywał po meczu, że plan był jasny, a wykonanie – przez długi czas – poprawne. „Wydaje mi się, że ja, piłkarze, sztab, byliśmy przekonani co do planu na mecz. Mieliśmy to spotkanie pod kontrolą. Rywal miał parę sytuacji, ale to my wyglądaliśmy lepiej. Z piłką przy nodze to była ta Legia, którą chcemy oglądać. W mojej opinii to jeden z najlepszych meczów w sezonie” – mówił Hiszpan po końcowym gwizdku. Rzeczywiście, stołeczny zespół prowadził grę, tworzył sytuacje, długo utrzymywał się przy piłce, ale brakowało wykończenia. „Moi piłkarze pokazali dobry futbol. Brakowało nam wykończenia, bo sytuacji kreowaliśmy wiele. Nie powinniśmy przegrać tego spotkania” – dodał Astiz. W drugiej połowie zabrakło jednak koncentracji i balansu między atakiem a obroną. „Nie zdążyliśmy przerwać akcji w odpowiednim momencie i straciliśmy dwa gole w krótkim czasie. Zabrakło uspokojenia gry, większej cierpliwości”.
Szkoleniowiec przyznał też, że drużyna potrzebuje odbudowy mentalnej po ostatnich niepowodzeniach. „Nie jest łatwo, gdy nie masz wyników. Staraliśmy się poprawić mental drużyny. Jedyna recepta do tego, to praca na boisku, zaangażowanie. Bez tego nie ma wyników. Każdy musi wziąć odpowiedzialność. Każdy musi zdawać sobie sprawę, dla jakiego gra klubu” – podkreślał Astiz, który po raz drugi prowadził Legię w roli pierwszego trenera.
Kacper Urbański z golem i… niedosytem
Jedyną bramkę dla warszawian zdobył Kacper Urbański, dla którego był to jeden z najlepszych występów w barwach Legii. Po meczu nie krył frustracji. „Czujemy wielkie rozgoryczenie. Nie chcę używać innych słów, choć cisną się na usta… Znów nie wykorzystaliśmy okazji, które sobie stworzyliśmy. Powinniśmy zdobyć przynajmniej dwie bramki więcej, ale tak się nie stało. Wracamy więc do Warszawy z zerowym dorobkiem punktowym” – przyznał pomocnik. Jak dodał, zespół ma świadomość, że czas działa na ich niekorzyść. „W szatni panuje zdenerwowanie, w każdym meczu szukamy możliwości, by punktować. Musimy wziąć się w garść, bo niedługo wszystko nam ucieknie”. Urbański podkreślił też, że mimo porażki Legia miała przewagę w wielu fragmentach gry. „Uważam, że mieliśmy kontrolę nad meczem. Tworzyliśmy sytuacje i to nie dwie czy trzy, ale więcej. Celje to dobra drużyna, dobrze wprowadzała piłkę między liniami. Dokładnie wiedzieliśmy, co będą chcieli grać, ale po przebiegu meczu nie spodziewaliśmy się, że tak się on zakończy”.
Mecz z NK Celje miał być punktem zwrotnym, ale stał się kolejnym sygnałem ostrzegawczym. Legia pokazała jakość, lecz zabrakło skuteczności i zimnej głowy w kluczowych momentach. W niedzielę czeka ją kolejne wyzwanie w lidze, a w europejskich pucharach szansa na odkupienie pojawi się w starciu ze Spartą Praga. „W kolejnym meczu liczyć się będzie tylko zwycięstwo. Nic więcej nie będę dodawał” – zakończył Urbański.
Legia może mówić o pechu, ale prawda jest prosta – sama musi zacząć wykorzystywać swoje atuty. Inaczej, jak słusznie zauważył młody pomocnik, wszystko naprawdę może im uciec.
