Ile się może zmienić w miesiąc? 3 sierpnia, Pogoń Szczecin świętowała czwarte kolejne zwycięstwo. Podopieczni Jensa Gustafssona dobrze weszli w sezon ligowy, pokonując Wartę Poznań oraz Widzew Łódź, a w dwumeczu kwalifikacji Ligi Konferencji Europy zwyciężyli oba mecze przeciwko Linfield. Miesiąc później, w Szczecinie panuje grobowa atmosfera, a wspomniany Gustafsson powinien na wszelki wypadek spakować swoje walizki. W każdej chwili jego przygoda z Pogonią może dobiec końca. Dlaczego jest tak źle, skoro miało być tak dobrze?
Mental z papieru
Portowcy w 5 z 6 ostatnich spotkań nie zdołali strzelić gola. Co więcej, można odnieść wrażenie, że z meczu na mecz są coraz bardziej bezzębni w ofensywie. O ile dzisiejszą porażkę z Zagłębiem Lubin można zrozumieć ze względów czystosportowych — Waldemar Fornalik ma solidną drużynę, która ma „momenty”, o tyle stylu, jak prezentują podopieczni Gustafssona, po prostu nie sposób zaakceptować. Dziś najlepszy w zespole Pogoni był prawdopodobnie Bartosz Klebaniuk, którego powinniśmy uznać za zapalnik kryzysu Pogoni. To jego wpadki w pierwszym meczu przeciwko Gent okazały się wiadrem lodowatej wody na głowy tych wszystkich, którzy widzieli w Pogoni kandydata do czołowych lokat PKO BP Ekstraklasy.
Portowcy mają w teorii naprawdę ciekawy skład. Według wycen rynkowych, 6. najcenniejszy w całej lidze. Oczywiście, pieniądze nie grają i bardzo często te „biedne” ekipy potrafią ogrywać finansowych gigantów. W Szczecinie czuć jednak potencjał. Efthymios Koulouris sprowadzony latem, ma wszelkie argumenty, by walczyć o koronę króla strzelców, tymczasem jego bilans ligowy zamyka się na 2 trafieniach. Defensywa, która miała być znakiem firmowym Pogoni, nie jest monolitem, ale przede wszystkim brakuje jakości w ofensywie. Vahan Bichakhchyan potwierdza tezy, że potrafi popisać się kapitalnymi strzałami z dystansu i często jest „gamechangerem”, ale gdy przyjdzie mu rywalizować od pierwszych minut — zawodzi. No i Kamil Grosicki.
Grosik od lipcowego meczu przeciwko Linfield nie zanotował gola ani asysty
Jego powołanie do kadry narodowej w obecnej sytuacji z każdą chwilę rozważań wydaje się coraz bardziej nielogiczne. Jako lider — osoba, który w kryzysowym momencie bierze na siebie odpowiedzialność, potrafi zmotywować kolegów — no cóż. Wygląda na to, że niezbyt spełnia się w takiej roli. W tym miejscu musimy jednak uczciwie ocenić sytuację. Jens Gustafsson nie ma alternatyw. Nie widać zmienników, którzy mogą przebić się do pierwszego składu i brać na siebie grę. Coś się zacięło — ale nie ma komu tego stanu pokonać.
Pogoń przez marny początek sezonu znalazła się w strefie spadkowej. Przerwa na kadrę wydaje się idealnym momentem na zmiany, zresetowanie głów zawodników i próbę powrotu na właściwe tory. Czy oznacza także rozstanie z Jensem Gustafssonem? Od początku chwaliliśmy Szweda, a w kryzysowych momentach poprzedniego sezonu broniliśmy, by dać mu czas. Niestety, mecz z Zagłębiem Lubin był jego 49. na ławce trenerskiej Portowców i dziś nie wiemy, w jakim kierunku zmierza Pogoń. Jeśli szkoleniowiec ma pomysł jak wydostać się z dołka — okej, działacze mogą wytrzymać ciśnienie i poczekać. Niestety, nie wygląda na to, by Gustafsson panował nad sytuacją. TAKICH porażek nie da się w żaden sposób wytłumaczyć.
Po przerwie na kadrę, Pogoń czekają mecze z Koroną, Cracovią, Legią i Lechem
O ile kielczanie wydają się „do ogrania”, o tyle w obecnej formie Portowcy mogą obawiać się pojedynków z pozostałą trójką. Mamy coraz więcej wątpliwości, czy Gustafsson zdoła coś zmienić przez najbliższe 2 tygodnie. Pogoń nie przegrywa bowiem spotkań, bo ma pecha — piłkarze grają dużo poniżej swoich umiejętności, a na przestrzeni minionego miesiąca „spięli” się jedynie na rewanżowe starcie z Gent, które było co prawda prestiżowe, jednak nie miało większej wartości sportowej w kontekście wysokiej klęski w pierwszym meczu. Na ten moment wydaje się, że Pogoń potrzebuje mocnego bodźca i chociaż zmiana trenera nie rozwiąże wszystkich problemów, może być po prostu najłatwiejszym ruchem dla działaczy. Dalsze zaufanie, że Gustafsson panuje nad sytuacją — albo jest w stanie nad nią zapanować, będzie nie mniejszym ryzykiem, niż decyzja o czekaniu na dalszy rozwój wypadków.