Jan Urban nie musiał wiele zmieniać, żeby zmieniło się wiele

Minione zgrupowanie reprezentacji Polski było jednym z najspokojniejszych w ostatnich latach. W trakcie niemal każdej wcześniejszej przerwy reprezentacyjnej w naszej kadrze musiało się coś dziać. Media mogły chwytać się niemal każdego tematu. Od słabej postawy piłkarzy do afer poza boiskiem. Nawet jak udawało nam się osiągać dobre wyniki, to zawsze coś innego nie pasowało. Raz nie zgadzał się styl gry, innym razem wybuchła jakaś afera. Po ostatnim zgrupowaniu jest jakoś dziwnie spokojnie. Inaczej niż zwykle. Reprezentacja Polski rozegrała dwa przyzwoite mecze, zgarnęła cztery punkty i przeszliśmy nad tym do porządku dziennego. Jan Urban na samym początku sprawił, że wreszcie powróciła normalność.

Jan Urban nie dokonywał rewolucji

Nowy selekcjoner paradoksalnie nie dokonał wielu zmian dotyczących personaliów. Porównując wyjściowy skład na mecze z Holandią i Finlandią do ostatniego spotkania za kadencji Michała Probierza, Urban dokonał tylko czterech zmian. Dwie z nich były oczywiste, ponieważ w czerwcowym starciu w Helsinkach z powodu kontuzji brakowało Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego, którzy będąc zdrowi zawsze mają miejsce w podstawowej jedenastce. Pozostała dwójka to Jakub Kamiński i Przemysław Wiśniewski. Obecność piłkarza FC Koln w wyjściowej jedenastce nikogo nie mogła dziwić, zwłaszcza, że w swoim nowym klubie występuje na pozycji ofensywnego pomocnika ustawionego bliżej lewej strony w formacji 5-2-3, czyli dokładnie tej samej, na której grał w reprezentacji.

REKLAMA

Wiśniewski z kolei był jedynym zaskoczeniem, które zafundował nam Urban. Niemniej jednak, po pierwsze obecny selekcjoner pracował z nim w Górniku Zabrze, a po drugie na pozycji środkowego obrońcy w naszej kadrze nie ma wielkiego wyboru. Innymi opcjami byli Jan Ziółkowski, dla którego było to pierwsze połowanie do seniorskiej reprezentacji, oraz Tomasz Kędziora, który ostatni mecz w kadrze rozegrał prawie dwa lata temu. Oczywiście Urban mógł postawić na klasyczną czwórkę obrońców, a w środku na duet Jan Bednarek i Jakub Kiwior. Niemniej jednak, wówczas pojawiało się pytanie kto zagra na lewej stronie defensywy, ponieważ selekcjoner nie powołał żadnego zawodnika, dla którego jest to nominalna pozycja.

Podobne ustawienie

Jan Urban nie dokonał też rewolucji w kwestii ustawienia zespołu. Na pierwszej konferencji prasowej nowy selekcjoner sugerował, że za jego kadencji reprezentacja będzie grała czwórką obrońców. Pierwsze zgrupowanie jednak przeczy tym zapowiedziom. Zarówno przeciwko Holandii, jak i Finlandii Polska w fazie gry bez piłki przeważnie ustawiała się piątką z tyłu, choć w drugim meczu Nicola Zalewski czasem wychodził wyżej i przechodziliśmy na 4-4-2 z Kamińskim obok Lewandowskiego. Pdobnie ustawienie wyglądało w momencie, kiedy byliśmy w posiadaniu piłki. Kiwior zajmował pozycję lewego obrońcy, a Zalewski ustawiał się wyżej jako skrzydłowy.

Mimo wszystko, dla naszej reprezentacji nie jest to nic nowego. Takie rozwiązanie stosował Paulo Sousa, ale też – nie tak często – Michał Probierz. Przykładowo, w meczu barażowym o awans na Euro przeciwko Walii w fazie posiadania piłki przechodziliśmy na czwórkę obrońców. Schemat przesunięcia zawodników był taki sam jak w ostatnim starciu z Finlandią – Kiwior jako lewy obrońca, a Zalewski na skrzydle. Urban zmienił natomiast ustawienie przedniej formacji. Michał Probierz stawiał na trójkę środkowych pomocników i dwóch napastników. Nowy selekcjoner z kolei postawił na formację 5-2-3/5-4-1 z dwójką środkowych pomocników i dwoma „dziesiątkami” operującymi za plecami środkowego napastnika.

Zmiana mentalna

Dlaczego więc wyniki oraz gra reprezentacja Polski uległa takiej poprawie, skoro Jan Urban zmienił tak niewiele? Na to pytanie poniekąd odpowiedzieli sami piłkarze w wywiadach pomeczowych oraz selekcjoner na konferencji prasowej. Urban podkreślał, jak ważna w piłce nożnej jest mentalność. Aby zawodnik pokazał maksimum swoich umiejętności musi czuć pewność siebie. Ponadto niemal każdy z zawodników wskazywał na poprawę atmosfery wokół zespołu. Piłkarze wreszcie sprawiają wrażenie takich, którzy z chęcią przyjeżdżają na zgrupowanie reprezentacji, a sama obecność na murawie sprawia im radość. Zupełnie inaczej niż było to w końcówce kadencji Michała Probierza czy pod wodzą Fernando Santosa. Wówczas niemal wszystkim – z wyjątkiem Zalewskiego – brakowało odwagi. Nikt nie chciał wziąć na siebie odpowiedzialności za zespół i uciekał się do najprostszych rozwiązań.

Jan Urban oczyścił atmosferę i sprawił, że piłkarze zaczęli wierzyć w swoje umiejętności. Zarówno z Holandią, jak i Finlandią w naszej grze było więcej spokoju. Będąc pod presją nie panikowaliśmy wybijając piłkę jak najdalej od własnej bramki. Nasi kadrowicze nie bali się wziąć na siebie odpowiedzialności. Najlepszym tego przykładem jest Matty Cash, który przed zdobyciem bramki w meczu z Holandią kilkukrotnie próbował uderzać z dystansu, jednak za każdym razem był daleki od trafienia w światło bramki. Nie jeden zawodnik mając w głowie wcześniejsze nieudane strzały dałby już sobie spokój. Jednak piłkarz Aston Villi nie załamał się i jedna z jego prób doprowadziła do wyrównania.

Jan Urban przygotował plan na oba mecze

Bez wątpienia największą zmianą, jaką dokonał nowy selekcjoner było oczyszczenie atmosfery i podniesienie mentalne reprezentacji. Mimo to, Urbanowi trzeba też oddać, że na oba spotkania jego zespół wyszedł z określonym planem, który skutecznie realizował. Cztery punkty w tych dwóch meczach nie wzięły się z przypadku. Pomimo, że z Holandią mieliśmy sporo szczęścia, ponieważ stworzyliśmy sobie niewiele sytuacji, a jedyna bramka padła po fantastycznym uderzenie z dystansu Casha, to gdyby nie dobra postawa w defensywie nie wywieźlibyśmy z Rotterdamu jednego punktu.

Oczywiście Holendrzy mieli sporą przewagę w posiadaniu piłki, strzałach czy wejściach w pole karne. Pod względem kultury gry bili nas na głowę. Mimo to, nie stworzyli sobie zbyt wielu groźnych sytuacji. Według danych ze strony FotMob ich wskaźnik xG (goli oczekiwanych) wyniósł tylko 1,24. Jedyną bramkę zdołali zdobyć po stałym fragmencie gry. Urban nie chciał iść z ekipą Ronalda Koemana na wymianę ciosów, dlatego Polacy większość meczu spędzili w niskim pressingu, zagęszczając środek i zmuszając rywali do atakowania bocznymi sektorami. Nasz wskaźnik PPDA, który określa na ile podań pozwala dany zespół zanim podejmie próbę odbioru (im niższy wynik, tym bardziej intensywny pressing) wyniósł aż 35 i był najwyższy od meczu z Argentyną na mistrzostwach Świata w Katarze.

Mimo to, reprezentacja Polski była bardzo dobrze zorganizowana w grze bez piłki. I choć Holendrzy czasem byli w stanie znaleźć miejsce pomiędzy naszą linią pomocy a obrony, to ostatecznie na tyle dobrze broniliśmy pola karnego, że nie byli oni w stanie stworzyć dużego zagrożenia. Znacznie więcej problemów mieliśmy po odbiorze piłki. Holandia na tyle szybko reagowała po stracie, że nie byliśmy w stanie przenieść piłki na połowę rywala i przejść do szybkiego ataku lub po prostu się przy niej utrzymać. Nieco lepiej zaczęło to wyglądać po zmianach, jednak nasze statystyki ofensywne w tym spotkaniu nie wyglądają najlepiej.

REKLAMA

Jan Urban potrafi dopasować styl gry

Oba mecze pokazały, że za kadencji Urbana reprezentacja Polski ma być elastyczna. Nowy selekcjoner jest wyznawcą ofensywnej gry opartej na posiadaniu piłki, jednak w Ekstraklasie już nie raz pokazywał, że potrafi dostosować sposób gry do rywala czy też swojego zespołu tak, aby wyeksponować największe atuty własnych piłkarzy. O ile przebieg meczu z Holandią nikogo nie dziwił, tak przeciwko Finlandii można się było spodziewać, że to my wystąpimy w roli reprezentacji Oranje. Tymczasem to przyjezdni mieli więcej posiadania piłki (55%) i wymienili więcej podań zarówno na własnej, jak i atakowanej połowie.

Niemniej jednak, najważniejsze jest to, że to my kontrolowaliśmy mecz i kreowaliśmy więcej sytuacji. Reprezentacja Polski miała znacznie wyższy wskaźnik xG (2,15 – 0,27), oddała więcej strzałów (15 do 5), więcej celnych (6 do 2), więcej uderzeń wewnątrz pola karnego (10 do 1) oraz zanotowała więcej kontaktów w „szesnastce” (30 do 9). Wszystkie trzy gole Polacy zdobyli po odbiorze piłki i szybkim kontrataku. Oczywiście duży wpływ na taki przebieg meczu miał korzystny dla nas wynik, jednak nawet do 27. minuty, gdy padła pierwsza bramka, posiadanie piłki czy liczba podań rozkładały się mniej więcej po równo.

Spotkanie z Finlandią wreszcie było takim, na które długo czekaliśmy przeciwko słabszemu rywalowi. Polacy wygrali pewnie, zasłużenie i bez większej nerwowości. Jan Urban zadowolony może być zwłaszcza z naszej postawy w defensywie. Finowie pierwszy i jedyny strzał z naszego pola karnego oddali dopiero w 88. minucie, gdy nasz zespół nieco się rozluźnił. Dodając do tego konfrontację z Holandią, to właśnie organizacja w defensywie uległa największej poprawie w porównaniu do kadencji poprzednika.

Probierz też miał obiecujący początek

W przeciągu trzech miesięcy reprezentacja Polski została odmieniona o niemal 180 stopni. W czerwcu po porażce z Finlandią i aferze związanej z odebraniem opaski kapitańskiej Robertowi Lewandowskiemu byliśmy na dnie. Dlatego Jan Urban nie musiał zmieniać wiele, żeby od tego dna się odbić i pomału zacząć wychodzić na prostą. Wystarczyło zmienić selekcjonera, aby oczyścić atmosferę i rozpocząć nowy rozdział. Podobna sytuacja zresztą miała miejsce, gdy poprzednik Urbana Michał Probierz rozpoczynał pracę z reprezentacją Polski. Wówczas po zwolnieniu Fernando Santosa też byliśmy w totalnej rozsypce. Wydawało się, że gorzej już być nie może. Probierz również poprawił atmosferę i odbudował zespół mentalnie. Jego początek pracy w roli selekcjonera był całkiem obiecujący, jednak na dłuższą metę okazało się, że nie potrafił on zbudować czegoś więcej.

Dlatego też po pierwszym zgrupowaniu Urbana nie można popadać w hurraoptymizm. Kto by nie został nowym selekcjonerem, wiadome było, że piłkarze przyjadą na zgrupowanie z nowymi nadziejami i wiarą. Że dla każdego będzie to nowe otwarcie. Oczywiście nowego selekcjonera za wiele rzeczy można pochwalić – od zbudowania pozytywnego wizerunku, przez wykreowanie nowych bohaterów po przygotowanie odpowiedniego planu na oba spotkania. Niemniej jednak, na bardziej racjonalną ocenę przyjdzie jeszcze czas. Obecnie pozostaje jedynie mieć nadzieję, że Jan Urban do końca swojej kadencji pozostanie normalny. I że również normalna będzie prowadzona przez niego reprezentacja Polski.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    112,195FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ