Jarosław Skrobacz okazał się ofiarą swojego sukcesu. Tak naprawdę jedynie najwięksi optymiści wierzyli, że prowadzony przez niego Ruch Chorzów zdoła awansować do PKO BP Ekstraklasy. A jednak! Niebiescy zaliczyli błyskawiczną drogę dwóch awansów i zameldowali się w krajowej elicie. 14 kolejek nowego sezonu wystarczyło jednak, by Skrobacz z bohatera stał się pierwszym winnym i musiał opuścić swoje stanowisko. Czy zmiana trenera rzeczywiście okaże się zbawienna dla losów walki o utrzymanie? Gdzie chorzowianie mogą szukać nadziei na zachowanie ligowego bytu?
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Ruch… nie podjął jeszcze decyzji w kwestii nowego trenera
Jak donosi Szymon Janczyk z serwisu weszlo.com, kandydatami do poprowadzenia chorzowskiej drużyny są Marcin Brosz oraz Leszek Ojrzyński. Ten pierwszy mierzył wysoko po opuszczeniu Górnika Zabrze, czego symbolem miała być praca z kadrą U-19. Misja nie do końca zakończyła się powodzeniem, a szkoleniowiec raczej nie poprawił swojej pozycji w hierarchii rodzimych trenerów. Czy Brosz byłby jednak skłonny zaryzykować, podejmując się walki o utrzymanie? Wydaje się, że miałby więcej do stracenia niż zyskania. Dodajmy jednak — według naszych informacji temat zatrudnienia Brosza w Chorzowie nie jest obecnie brany pod uwagę.
Leszek Ojrzyński to z kolei naczelny strażak polskiej piłki klubowej. Sympatyczny trener, który nie pracuje od roku, gdy opuścił zajmującą przedostatnie miejsce w ligowej tabeli Koronę Kielce. Swoją dotychczasową pracą sam zaszufladkował się jako szkoleniowiec od doraźnych zadań, który rzadko utrzymuje się w klubach dłużej niż rok. Pytanie, czy Ruch Chorzów będzie kierował się doświadczeniem i popularnością trenerów? Nierzadko okazuje się bowiem, że trenerzy bez mocnych nazwisk potrafią zaskoczyć — kłania się przykład Adriana Siemieńca czy Dawida Szulczka. Wygląda to jednak tak, że najpierw zwolniono Skrobacza, a dopiero teraz pojawiła się dyskusja, kto będzie jego optymalnym następcą.
Wybór szkoleniowca powinien korelować z pomysłem na zimowe okienko transferowe
Niebiescy stworzyli zespół, bazując na polskich piłkarzach. Zespoły, które stoją przed nieuchronnym widmem spadku, bardzo często ściągają doświadczonych obcokrajowców. W większości przypadków nie zdaje to egzaminu. W Chorzowie muszą odpowiedzieć sobie na pytanie — utrzymanie za wszelką cenę — wówczas przykładowo „strażak” Ojrzyński i ściąganie „kogo się da”, czy też utrzymanie wcześniej obranej drogi — po prostu z innym sternikiem. Wówczas projekt będzie kontynuowany nawet po ewentualnym spadku. Koncepcja z zagranicznymi transferami jest bowiem doraźna — po spadku najemnicy opuszczą Chorzów.
Jaki pomysł na utrzymanie mają władze Ruchu Chorzów? Na ten moment trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Niebiescy mają niezły terminarz do końca roku i przy odrobinie szczęścia mogą odrobić kilka punktów. Skrobacz odszedł, bo jego przełożeni uznali, że zmiana trenera da impuls do poprawy gry. Działacze muszą jednak pomóc drużynie, a nie przesadnie komplikować i tak trudną sytuację. Leszek Ojrzyński? No cóż, fajnie jakby zabrał się za jakiś projekt od początku do końca, chociaż pewnie jako ratownik na tu i teraz jest logiczną opcją. Pamiętajmy jednak o kluczowym aspekcie — Ruch nie ma bogatej kadry i nie może oczekiwać od nowego trenera, że będzie cudotwórcą. Na wszystko potrzeba czasu, a nowy szkoleniowiec od początku będzie musiał poprawić marny bilans punktowy.
aktualizacja: Ruch Chorzów poinformował oficjalnie, że funkcję pierwszego trenera Niebieskich objął Jan Woś, dotychczasowy asystent Jarosława Skrobacza. Jest to oczywiście ciekawe rozwiązanie i pochwalamy nieoczywisty wybór. Drużyna będzie miała nowego trenera, ale zarazem takiego, który zna już zespół. Przed Wosiem trudna misja walki o utrzymanie, jednak zaczyna z czystą kartą. Ma dać doraźny impuls do poprawy wyników, a zarazem może okazać się dobrym wyborem długofalowym. Ruch zachowuje dotychczasowy kurs? Raczej tak. Pozostaje życzyć powodzenia!