Gdy losowano rywali Legii Warszawa w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy, bośniacki Zrinjski Mostar wskazywano jako ten najsłabszy z rywali polskiej drużyny. Podopieczni Krunoslava Rendulicia pokazali jednak, że nie można ich lekceważyć. Najpierw pokonali 4:3 AZ Alkmaar, następnie minimalnie przegrali z Aston Villą i Legią. Spotkanie w Warszawie miało oczywiście wyraźnego faworyta, jednak spodziewaliśmy się, że piłkarze Kosty Runjaicia będą musieli wybiegać 3 punkty przeciwko wymagającemu rywalowi.
Mocne skrzydła, pewna siebie Legia
Bośniacy w pierwszych minutach pokazywali, że nie przyjechali do stolicy Polski, by wycofać się pod własne pole karne i szukać kontr. Ustawili się wysoko, starając zaskoczyć gospodarzy. Legia cierpliwie czekała na dobry moment, by wyprowadzić cios i… takowego się doczekała. Zrinjski skapitulował po rzucie rożnym, gdy niekryty Rafał Augustyniak zgubił defensywę rywala. Idealna odpowiedź na ambitną postawę gości z pierwszych minut. Dobrze rozegrany stały fragment, który ustawił resztę spotkania, podcinając wiarę Bośniaków w możliwe zwycięstwo.
Jednocześnie, Legioniści zyskali sporą pewność siebie. Znakomicie wychodzi spod pressingu Zrinjskiego, a zarazem sami nie pozwalali rywalom rozgrywać piłki. Bardzo dobrze dysponowane były skrzydła, ale tak naprawdę do żadnego z graczy stołecznej drużyny nie moglibyśmy się przyczepić. Legia jeszcze w pierwszej połowie potwierdziła swoją wyższość, gdy po faulu na Patryku Kunie, rzut karny na gola zamienił Josue. Warszawianie mogli pozwalać sobie na efektowne zagrania i ryzyko przy wyprowadzaniu piłki. Mieli bardzo dobry wynik, czuli, że gra im się po prostu bardzo dobrze układa. Tak naprawdę możemy jedynie ponarzekać na brak trzeciego gola, bowiem Zrinjski po stracie dwóch bramek wydawał się pogodzony z porażką, a gospodarzom wychodziło bardzo dużo. Nieco odpuścili w końcówce pierwszej połowy, jednak bez żadnych konsekwencji.
Poszukiwania trzeciego gola
Po zmianie stron Legia szukała kolejnego trafienia, jednak brakowało jej skuteczności. Bośniacy nie byli w stanie znaleźć recepty na konsekwentną i pewną siebie grę piłkarzy Runjaicia. Gdyby Paweł Wszołek miał więcej szczęścia/zimnej krwi, Legioniści mogliby pomyśleć o rozgromieniu rywala 4:0. Różnica poziomów był znacząca, chociaż jednocześnie — Legia miała na swoim koncie 2 strzelone gole… po 2 celnych strzałach. Stołeczna defensywa sprawiła, że Dominik Hładun nie miał wiele pracy. Środek pola Celhaka/Elitim radził sobie zaskakująco dobrze, skrzydła funkcjonowały zgodnie z oczekiwaniami, o Josue nie będziemy się rozpisywać. Po raz kolejny pokazał, że jednym nieszablonowym zagraniem może robić różnicę.
W tym momencie Legia jest liderem swojej grupy i czeka na wynik meczu Aston Villi z AZ. 3 zwycięstwa w 4 kolejkach Ligi Konferencji Europy? Cóż, trudno narzekać. Dzisiejsze zwycięstwo było jednym z najpewniejszych w ostatnich tygodniach. Wynik może o tym nie świadczy, jednak przewaga polskiej drużyny była ogromna. Pewna i zasłużona wygrana.