Jak poradzili sobie najdrożsi piłkarze kupieni przez Lecha Poznań?

Jak skuteczna jest polityka transferowa klubów Ekstraklasy? Ilu piłkarzy sprowadzanych za wielkie jak na polskie realia pieniądze okazało się realnymi wzmocnieniami, a ilu śmiało możemy uznać za transferowe wtopy? W najbliższym czasie postaramy się przypomnieć sylwetki najdroższych zawodników sprowadzanych przez rodzime kluby. Na pierwszy ogień bierzemy aktualnego mistrza Polski – Lech Poznań.

REKLAMA

Nicklas Barkroth – 950 tys. euro

Według wyliczeń portalu transfermarkt.de, dziewiątym najdroższym piłkarzem zakupionym przez „Kolejorza” jest Szwed, o którym wielu sympatyków drużyny mogło już zapomnieć. Barkroth podpisując kontrakt z Lechem miał 25 lat i przynajmniej w teorii powinien być jednym z liderów drużyny. Działacze poznańskiego klubu mogli skusić się na jego usługi, widząc powołania do kadry narodowej Szwecji. Niestety, jako gracz Kolejorza rozegrał ledwie 25 spotkań zaliczając 3 asysty. Nicklas nigdy nie stał się liderem, a raczej gorącym kartoflem, którego szybko chcieli się pozbyć. Kolejorz i tak może czuć ulgę, że udało się jeszcze odzyskać 200 tysięcy euro sprzedając go do Djurgarden. Obecnie bowiem, „szwedzki Beckham” ma problemy z regularną grą w jednej z najsłabszych drużyn Superettan – drugiej ligi szwedzkiej.

Jan Sykora – 700 tys. euro

Miał być hit. Lech sprowadzał do siebie reprezentanta Czech, mającego za sobą udany sezon w FK Jablonec. Niestety, forma z ligi czeskiej nie przeniosła się na polskie boiska. Owszem, Sykora uzbierał gola i 5 asyst w barwach Lecha, ale oczekiwania były zdecydowanie większe. Zawodnik ostatnie miesiące spędził na wypożyczeniu do Vitorii Pilzno, ale najprawdopodobniej nowy sezon zagra w Poznaniu. Czy możemy mówić o niewypale? W Poznaniu bez wątpienia oczekiwali wzmocnienia na dany moment, tymczasem przydatność zawodnika dwa lata po przeprowadzeniu transferu jest znikoma. Bierzemy jednak poprawkę na fakt, że Jan nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i może wkrótce pokazać się z dobrej strony w Lechu.

źródło: twitter/Pyra_KKS

Lubomir Satka – 750 tys. euro

Reprezentant Słowacji to bez wątpienia transfer trafiony. Środkowy obrońca w ubiegłym sezonie miał nawet momenty, gdy zakładał opaskę kapitana, a w ostatnich tygodniach „Kolejorz” podobno usłyszał kilka zapytań o sprzedaż Satki. Cena 2 milionów euro odstraszyła zainteresowanych. Biorąc pod uwagę, że Lubo grał w decydujących spotkaniach sezonu 2021/22, zwieńczonego zdobyciem tytułu mistrzowskiego – inwestycja zdecydowanie opłaciła się poznaniakom.

Hernan Rengifo – 800 tys. euro

Rok 2007 i tego typu wydatek? Tak, Kolejorz pokusił się wówczas o sprowadzenie peruwiańskiego napastnika, który w tamtym czasie po raz pierwszy opuszczał swoją ojczyznę. Transfer był strzałem w dziesiątkę! Szczerze mówiąc, sam byłem zdziwiony, że w Ekstraklasie strzelił „tylko” 24 bramki, bowiem od samego początku pokazywał wysoki poziom gry. Co więcej, błyszczał w europejskich pucharach strzelając gole w dwóch spotkaniach z Austrią Wiedeń, dwóch z Udinese oraz z Deportivo La Coruna. Kolejorz ’08, robiący furorę w Pucharze UEFA to w sporym stopniu zasługa Rengifo. Jedyny minus? Na początku 2010 roku odszedł do Omonii Nikozja za 400 tysięcy euro, mimo, że jego wartość była czterokrotnie większa. Hernan nie chciał na dłużej zostać w Polsce i… po latach pewnie sam tego żałuje, bo w tamtym momencie jego kariera wyraźnie zwolniła.

Jesper Karlstrom – 800 tys. euro

Przy Szwedzie postawię plusa, bowiem spełnił swoje oczekiwania – dokładając cegiełkę do tytułu mistrzowskiego. Karlstrom w sezonie 2021/22 rozegrał 32 ligowe spotkania – co ciekawe, od transferu do Poznania opuścił ledwie dwa mecze. Nie jest to piłkarz nazbyt widowiskowy i szczerze wątpię, że Lech kiedykolwiek zarobi na nim większe pieniądze, tym bardziej, że podpisując kontrakt miał już 26 lat. Co również warte zauważania – mimo kilku skandynawskich niepowodzeń, w Poznaniu konsekwentnie kontynuowali poszukiwania zawodników w tym regionie i zaryzykowali wydatkiem stosunkowo dużej kwoty na Jespera. Tym razem ryzyko opłaciło się.

Pedro Tiba – 1 mln euro

Hmmm… Z jednej strony, sprowadzając gościa mającego 29 lat, trudno traktować go jako inwestycję. Wiadome było, że jego wartość rynkowa nie będzie rosła i rzeczywiście, opuścił klub po prostu po wygaśnięciu kontraktu. Jednocześnie jednak, rozegrał 140 spotkań w barwach „Kolejorza”, przez 4 sezony będąc ważnym graczem drużyny. Paradoksalnie, gdy Lech Poznań sięgnął po tytuł, Tiba grał już coraz mniej. Przypomnijmy jednak rok 2020 i kwalifikacje Ligi Europy. Portugalczyk strzelał wówczas gole Hammarby oraz Apoelowi Limassol. Gdyby brać pod uwagę pieniądze, zarobione na awansie do LE, wydatek na Pedro pewnie się zwrócił. To nie był idealny transfer, ale moim zdaniem – udany.

Rafał Murawski – 1 mln euro

Sprzedany do Rubina Kazań za 3.2 miliona euro, po 1.5 roku kupiony za milion. Lech dokonał dobrego biznesu, ale czy z perspektywy czasu, Kolejorz dokonał rozsądnego ruchu odkupując reprezentanta Polski? Moim zdaniem Murawski po powrocie do Poznania nie okazał się takim liderem jak oczekiwano. Być może moje osobiste odczucia związane są z faktem, że Lech w tamtym czasie nie zdołał niczym błysnąć w Ekstraklasie, a występy w europejskich pucharach zakończył na 3. rundzie kwalifikacji Ligi Europy. Ten milion można było lepiej zainwestować, bowiem Rafał miał już wówczas 29 lat, a jego forma spadała.

Kristoffer Velde – 1.1 mln euro

Najmłodszy z wymienianych przeze mnie zawodników i po pół roku spędzonym w Poznaniu – niezbyt przekonujący do racjonalności wydanych pieniędzy. Norweg rozegrał ledwie 10 spotkań dla Lecha, zbierając głównie pojedyncze epizody, więc prawdopodobnie większość kibiców już teraz uznają go za niewypał. Osobiście uważam jednak, że ten transfer może się Lechowi opłacić. Mówimy w końcu o graczu, który w lidze norweskiej miał bardzo dobre statystyki i co by nie mówić – wciąż jest stosunkowo młody. Nawet jeśli jesienią nie będzie błyszczał, zawsze można go wypożyczyć czy odzyskać część pieniędzy. Velde zasługuje na kolejne szanse, a „Kolejorz” nie ma wręcz wyboru. Zainwestował, więc zależy im, by Kristoffer zaczął spełniać pokładane oczekiwania.

źródło: twitter/LechPoznan

Adriel Ba Loua – 1.2 mln euro

25-letni Iworyjczyk nie zachwyca, a w klubie jest już blisko rok. W teorii Lech zrobił logiczny transfer, skoro w momencie jego przeprowadzenia, Adriel wyceniany był na 2 miliony euro. Na boisku jednak, jego przydatność do tej pory jest niewielka. Najbliższe tygodnie mogą być ostatnią okazją, by przekonał o swoim potencjale. Biorąc pod uwagę sporą liczbę zmarnowanych szans – na ten moment trzeba uznać go za nietrafiony transfer.

REKLAMA

Czy Lech Poznań umie w „drogie transfery”? Z 9 wymienionych przeze mnie zawodników, będących najdroższymi piłkarzami sprowadzonymi przez „Kolejorza”, 5 okazało się realnym wzmocnieniem składu. Poznański klub podejmował ryzyko i czasem się ono kompletnie nie sprawdzało (Barkroth), czasem okazywało strzałem w dziesiątkę (Rengifo). Co ciekawe – zauważcie, że oprócz Rafała Murawskiego, w gronie dziewięciu największych transferów „Kolejorza” występują wyłącznie zagraniczni piłkarze.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,602FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ