Jagiellonia wygrywa w Serbii, lecz to nie był jej szczyt możliwości…

Jagiellonia na jeden z najważniejszych meczów w swojej najnowszej historii wybrała się do Serbii. Tam bowiem zmierzyła się z TSC Bačka Topola w ramach baraży o awans do 1/8 finału Ligi Konferencji. Białostoczanie w LKE spisywali się bardzo dobrze, zajmując 9. miejsce w fazie ligowej, choć mieli spore szanse na wyższe miejsce. Rok 2025 rozpoczęli znakomicie, od rozgromienia Radomiaka, lecz tydzień później przytrafiła się wpadka w Mielcu. TSC w nowy rok weszło znacznie gorzej. Zaczęli oni od porażki z faworyzowaną Crveną zvezdą, a potem zostali rozbici przez Mladost Lučani. Obecnie zespół z północnej Serbii zajmuje 9. miejsce w tabeli Mozzart Bet Superligi. Jagiellonia dobrze spisuje się i w Polsce, i w Europie. Dlaczego zatem zespół z połowy tabeli ligi serbskiej miałby być przeszkodą nie do przejścia na drodze po europejskie marzenia?

Nie taką Jagę chcemy oglądać…

Obydwa zespoły ten mecz rozpoczęły dość ostrożnie, zachowawczo, bez szaleńczych rajdów. Pierwsza próbowała atakować Jaga, lecz bez powodzenia. Groźniejsza akcja wywiązała się w 7. minucie. Pululu dostał dobre podanie i wygrał pojedynek z obrońcą, lecz w sytuacji sam na sam Angolczyk trafił w słupek. Gorsza była dobitka, która była bliżej chłopca od podawania piłek niż bramki. A zresztą, gola i tak by nie było – Pululu był na wyraźnym spalonym. Po tej akcji mecz nieco się otworzył i tym razem ruszyli Serbowie. Zrobił się kocioł w polu karnym i tylko przytomna interwencja Norberta Wojtuszka uchroniła białostoczan od straty gola.

REKLAMA

TSC z akcji na akcję było coraz groźniejsze, podopieczni Adriana Siemieńca mieli coraz większe kłopoty. Pierwszy kwadrans wyszedł lepiej podopiecznym Jovana Damjanovicia, Jaga musiała się zatem wziąć do roboty. Bo sytuacja na boisku nie wyglądała najlepiej dla niej. W 20. minucie ekipa z Podlasia ponownie musiała ratować się w defensywie. Wojtuszek ponownie dobrze antycypował zamiary przeciwnika i przeciął groźne dośrodkowanie.

To spotkanie nie należało do najciekawszych w ostatnim czasie. Na murawie Gradskiego Stadionu zrobiło się znacznie nudniej, a na domiar złego gospodarze wciąż mieli przebieg starcia pod kontrolą. Co prawda Jaga nieco częściej znajdowała się w posiadaniu piłki, lecz nie tylko nie kwapiła się do ataku, ale też nie miała pomysłu na wyjście spod pressingu. TSC z kolei wreszcie i, niestety dla Jagiellonii, zasłużenie objęło prowadzenie. W 28. minucie Petar Stanić podał do Vieljeux Mboungou. Kongijczyk chwilę sam poprowadził piłkę, potem minął obrońcę, a na koniec oddał strzał. Sławomir Abramowicz nie miał tu absolutnie nic do powiedzenia, uderzenie poskutkowało przepięknym golem dla Serbów.

Natychmiastowa odpowiedź!

Stracony gol rozbudził mistrzów Polski o wiele lepiej niż poranna kawa. Na odpowiedź przyszło nam czekać jedynie 3 minuty. Milan Radin popełnił kardynalny błąd w tyłach, z którego nie omieszkał skorzystać Jesús Imaz. Hiszpan ruszył do piłki, przejął ją i prostym strzałem umieścił ją w siatce, doprowadzając do remisu. Da się? Da się! Szkoda tylko, że przez 30 minut białostoczanie byli w ogromnych tarapatach.

No nic, najważniejsze, że po doprowadzeniu do remisu Jaga złapała rytm i znacznie zmieniła swoje oblicze na boisku. Nabrała pewności siebie oraz tak potrzebnego na tym etapie rozgrywek spokoju. W 36. minucie wyprowadziła całkiem ciekawą akcję, która mogła, a właściwie to powinna była zakończyć się golem. Białostoczanie zorganizowali w polu karnym rywala tiki-takę jak z meczów Barcelony w 2009 roku, lecz zdecydowanie przekombinowali. Pululu, zamiast uderzyć z dogodnej pozycji, zdecydował się podać do Imaza, co okazało się być złą decyzją. Do przerwy nic nie uległo zmianie. Przyjezdni zaczęli źle, lecz po pół godziny wyraźnie się poprawili.

Jagiellonia chyba wyciągnęła wnioski z nienajlepszej pierwszej połowy. Drugą część spotkania zaczęli przyzwoicie, oddali strzał w ciągu jej pierwszych 5 minut. Zrobił to Imaz, lecz akurat mocno się przeliczył. Znacznie lepsza akcja miała miejsce 5 minut później. Pululu przed sobą miał jedynie bramkarza. Angolczyk próbował go ograć po ziemi, lecz Veljko Ilić odbił piłkę. Do dobitki pokazał się Darko Czurlinow. Macedończyk, wydawałoby się, był zobligowany dać prowadzenie Jagiellonii, lecz golkiper TSC wyciągnął się i jakimś cudem sięgnął piłki.

A jednak Jagiellonia!

Podopieczni Adriana Siemieńca wyglądali znacznie lepiej na boisku w porównaniu do drugiej połowy. Jednakże to wciąż nie był ich szczyt możliwości. Remis przed rewanżem w Białymstoku niby nie brzmi najgorzej, ale TSC to przecież 9. zespół ligi serbskiej. Jaga w tym sezonie wygrywała z ekipami znacznie silniejszymi, więc wiemy, że stać ją na więcej. Tempo meczu do najwyższych nie należało, a Jagiellonia jeśli chciała zaliczki na rewanż u siebie, to musiała wrzucić wyższy bieg. A na 20 minut przed końcem wydawało się, że to robi, gdyż akcje białostoczan były coraz groźniejsze, a remis – wcale nie taki bezpieczny dla Serbów. Jaga zaktywizowała się w ostatnich minutach w ofensywie, w poszukiwaniu gola na wagę zwycięstwa.

I doczekała się tego gola! W 81. minucie Abramowicz zagrał do Mateusza Skrzypczaka, który daleko wyekspediował piłkę. Czekający na połowie rywala Pululu wykorzystał błąd obrońcy TSC i z 22 metrów wpakował piłkę do bramki. Ładne trafienie, ale co najważniejsze, na wagę prowadzenia. Gospodarze wnet stracili pomysł na grę. Tak jak wcześniej skutecznie radzili sobie w pressingu, tak po golu Pululu nie mieli żadnej koncepcji ani planu na to, jak jeszcze odwrócić losy tego spotkania. A nawet jeśli takowy się zrodził w głowach piłkarzy serbskiego klubu, to wziąłby w łeb w 88. minucie. Wysoko lecącą piłkę w powietrzu odnalazł Imaz i kapitan Jagi podwoił prowadzenie i przypieczętował wygraną Jagi w Serbii.

3:1 brzmi jak przekonujące zwycięstwo. Cóż, nie do końca tak było w tym przypadku. Dobra w wykonaniu białostoczan była końcówka tego meczu, gdzie udało jej się odwrócić losy meczu na swoją korzyść. Jednakże pierwsza połowa w jej wykonaniu jest do zapomnienia. Oglądaliśmy w tym sezonie lepsze mecze Jagi, natomiast nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mistrz Polski wygrywa spotkanie, ma dwubramkową zaliczkę w rewanżu i zdobywa nieco punktów do rankingu UEFA.

TSC Bačka Topola – Jagiellonia Białystok 1:3 (Mboungou 28′ – Imaz 31′, 88′, Pululu 81′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,767FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ