Niespełna 24 godziny przed rozpoczęciem 25. kolejki Ekstraklasy, fani polskiej piłki mogli świętować awans Legii i Jagiellonii do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Na krajowym podwórku oba zespoły czekały jednak w ten weekend wymagające mecze z ligową czołówką. Zbyt defensywne podejście Goncalo Feio, umiejętne zarządzanie meczem przez Jagiellonię, napastnik Lechii, który powinien zostać w Ekstraklasie, mocne strony Pogoni oraz poprawa bronienia przez Widzew – to tematy, które omawiamy po 25. rundzie gier.
Jeśli Lechia spadnie z Ekstraklasy, inne kluby powinny powalczyć o Tomasa Bobcka
Po dobrym początku wiosny w wykonaniu Lechii Gdańsk nie ma już śladu. W 25. kolejce Ekstraklasy zespół Johna Carvera uległ Radomiakowi na wyjeździe (1:2) i poniósł czwartą porażkę z rzędu. Choć odległość do bezpiecznej strefy nadal nie jest duża, Biało-zieloni oddalają się od utrzymania. Jeśli Lechia spadnie z Ekstraklasy, inne kluby śmiało moga udać się na łowy w tym zespole i spróbować wyciągnąć zawodników, którzy mają umiejętności, aby grać na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. W ekipie Lechii na pierwszy plan wybija się Tomas Bobcek.
Tomasz Bobcek uciekł obronie rywali, zachował zimną krew i dał Lechii prowadzenie w meczu z Radomiakiem 😎
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) March 14, 2025
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/RNr5IXS8o0
Słowacki napastnik w rundzie jesiennej zagrał tylko w czterech meczach, z czego trzykrotnie od 1. minuty. Większość pierwszej części sezonu stracił przez kontuzję. Wiosną to on jest jednak najjaśniejszą postacią Lechii i jedną z niewielu nadziei kibiców na utrzymanie. Z Radomiakiem otworzył wynik i był to jego piąty bezpośredni udział przy golu w siódmym meczu po przerwie zimowej (3 gole i 2 asysty). 23-latek to bardzo nieprzyjemny napastnik dla obrońców. Łączy w sobie cechy statycznej i mobilnej „9-tki”. Jest silny, dobrze gra w powietrzu i toczy mnóstwo pojedynków, ale też bardzo często próbuje wykorzystać szybkość wbiegając za linię obrony. W tej rundzie oddał już 26 strzałów w 7 meczach, co w zespole walczącym o utrzymanie jest wynikiem świadczącym o umiejętności dochodzenia do okazji strzeleckich. W lepszym zespole jego potencjał powinien być jeszcze bardziej widoczny.
Radomiak Radom 2:1 Lechia Gdańsk
Nie warto oddawać inicjatywy Pogoni
Pogoń w piątkowy wieczór pokonała na własnym obiekcie Cracovię (5:2), choć po niespełna kwadransie musieli już odrabiać dwubramkową stratę. Zespół Dawida Kroczka najpierw zaprezentował, jak grać przeciwko Pogoni Szczecin, a następnie – pokazał jak lepiej z nimi nie grać. Cracovia od początku spotkania zaczęła wysokim pressingiem, chcieli szybko odzyskiwać piłkę i utrudniali rywalom rozegranie. Sprawili, że gra toczyła się na połowie bronionej przez Pogoń i szybko objęli prowadzenie, a potem dorzucili drugą bramkę. Dawid Kroczek zaskoczył też Roberta Kolendowicza zmianą ustawienia na czwórkę obrońców.
Z 0:2 w 12. minucie do 5:2 na koniec.
— Mateusz Janiak (@eMJot23) March 14, 2025
Pogoń 10. raz w sezonie straciła bramkę jako pierwsza, ale PIERWSZY RAZ zdołała taki mecz wygrać.
Jak już się przełamywać, to efektownie. To się nazywa odrodzenie.
Pasy mając prowadzenie wycofały się jednak na własną połowę i oddały Pogoni inicjatywę. Pozwolili im grać tak jak lubią – cierpliwie, w ataku pozycyjnym, wykorzystując atuty techniczne – i Portowcy dokonali remontady. Cracovia wcale nie broniła źle w niskim bloku, ale gol stracony po stałym fragmencie gry, później samobój, a na koniec jeszcze czerwona kartka to było za dużo, aby przeciwstawić się gospodarzom. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Cracovia pozwoliła Pogoni, która kiepsko weszła w mecz nabrać pewności siebie i w efekcie pomału odrabiać straty. Po występie Cracovii możemy wyciągnąć wniosek, że jeśli chce się zatrzymać zespół Roberta Kolendowicza to trzeba uderzyć w ich słabe punkty i zneutralizować atuty. I nie zrobi się tego oddając im inicjatywę i zapraszając do ataków.
Widzew pod wodzą Patryka Czubaka zaczął dobrze bronić
Patryk Czubak objął Widzew Łódź jako trener tymczasowy i za niedługo odda już stery nad drużyną w ręce innej osoby, prawdopodobnie Zeljko Sopicia. 31-latek wykonał kawał solidnej roboty, ponieważ zdołał lepiej zorganizować zespół w defensywie. Pod jego wodzą Widzew zaczął lepiej bronić. Daniel Myśliwiec w większości meczów chciał grać wysokim pressingiem i w grze bez piłki jego drużyna sporo ryzykowała, zostawiając rywalom dużo wolnej przestrzeni za linią obrony, a także w środku pola przy ewentualnym minięciu pierwszej linii pressingu.
Patryk Czubak – zdaniem @JuliuszSipika – powinien dostać szansę dłuższej pracy w Widzewie.
— Goal.pl (@goalpl) March 11, 2025
Program Julka i @JOlkiewicz: https://t.co/mNTc7o8Iwm pic.twitter.com/7wj7BeqBHT
Patryk Czubak zmienił sposób gry na taki, który bardziej kojarzy się z zespołami, które walczą o utrzymanie (a Łodzianie ciągle potrzebują punktów, aby zapewnić sobie byt w Ekstraklasie) – Widzew pozwala rywalom na budowanie akcji, broni się na własnej połowie, często blisko własnej bramki, nastawiając się na ochronę własnego pola karnego (choć, gdy przegrywali z Jagiellonią to potrafili ją zdominować). W trzech spotkaniach zespół Czubaka stracił dwa gole, a w sobotę zachował pierwsze czyste konto wygrywając z GKS-em Katowice (1:0). Rywale oddają wiele strzałów na bramkę Rafała Gikiewicza, natomiast niewiele z nich to dogodne okazje strzeleckie. 31-letni szkoleniowiec w krótkim czasie zdołał zbudować nowemu trenerowi bazę pod spokojne zapewnienie Widzewowi utrzymania w Ekstraklasie.
Goncalo Feio podszedł do meczu z Rakowem zbyt defensywnie
Przed rokiem Goncalo Feio debiutował jako trener Legii w Częstochowie. Wówczas portugalski trener bardzo dobrze zneutralizował Raków oddając im piłkę, ustawiając się w niskim bloku w systemie 5-3-2 i skutecznie broniąc. Można było odnieść wrażenie, że minionej niedzieli Feio miał podobny plan na Medaliki, które – czy to pod wodzą Dawida Szwargi czy Marka Papszuna – grają wedle bardzo podobnego modelu. Legia od początku z premedytacją oddała piłkę przeciwnikowi i ustawiła się bardzo gęsto na własnej połowie. Wiele meczów w tym sezonie pokazało, że Raków w takich warunkach nie jest efektywny i ma problem z kreowaniem sytuacji. Plan gości szybko musiał zostać jednak zmodyfikowany, ponieważ stracili bramkę po stałym fragmencie gry.
Statystyki biegowe po meczu Raków – Legia mogą zaskakiwać. Wszystkie kluczowe parametry na korzyść gości, którzy 66h wcześniej skończyli mecz z Molde, w którym przebiegli 149 km.
— Krzysztof Marciniak (@Marciniak_k) March 16, 2025
To też kolejny dowód na to, że samo bieganie nie przekłada się na wynik końcowy. pic.twitter.com/pGjFDL5wkW
Legia przez długi czas nie potrafiła jednak przejąć inicjatywy. Ciągle grała defensywnie i nawet po odbiorach piłki mieli kłopot, aby wyjść z płynnym kontratakiem. Pierwszą połowę zakończyli z 40%-owym posiadaniem piłki i zaledwie trzema strzałami. Dopiero po przerwie, przy trzech golach straty, ofensywa ruszyła. Zespół Goncalo Feio zaczął korzystać ze swoich najmocniejszych stron – kombinacyjnej gry na małej przestrzeni w bocznych sektorach boiska. Na prawej stronie pojawił się Kacper Chodyna, który dobrze współpracował z Wszołkiem. Przeszli na grę z jednym nominalnym napastnikiem. Elitim wziął na siebie odpowiedzialność jako 6-tka w rozegraniu. Patrząc na Legię w drugiej połowie, kibice mogli się tylko zastanawiać: dlaczego nie można było zagrać z takim nastawieniem od początku? Spróbować przejąć inicjatywę, może pójść na wymianę ciosów, zamiast chować się za podwójną gardą.
Raków Częstochowa 3:2 Legia Warszawa
Jagiellonia potrafi tak zarządzać meczem, aby zmęczenie sezonem nie wpływało na wynik
Im niższy procentowy wskaźnik celności podań, tym zespół gra bardziej prymitywnie. Z taką teorią zgodziłaby się chyba zdecydowana większość kibiców. Jagiellonia Adriana Siemieńca od prymitywnej gry stoi bardzo daleko, natomiast gdyby ktoś spojrzał w statystyki ostatnich meczów, mógłby zacząć polemizować mając w ręku silne argumenty. Mistrzowie Polski w siedmiu ostatnich spotkaniach tylko dwa razy mieli powyżej 80% celności podań. W 25. kolejce Ekstraklasy pokonali Lecha notując średnio dwa celne podania na trzy (68%). Jeszcze niższy wskaźnik mieli w rewanżu z Cercle Brugge (65%), a w pierwszym meczu z Belgami było to 76%.
Jagiellonia wygrywa z Lechem trzy dni po wyjazdowym meczu w pucharach i mając w nogach 18 meczów więcej niż rywal.
— Mateusz Janiak (@eMJot23) March 16, 2025
Ekipa Siemieńca oszukuje system. Szacunek.🫡
Po piłkarzach Jagiellonii Białystok widać zmęczenie. Fragmenty, w których bronią nisko stają się coraz dłuższe. Momenty skoków pressingowych oglądamy coraz rzadziej. Dalekie podania są coraz częstsze w ich repertuarze. Zespół Adriana Siemieńca mądrze jednak zarządza meczem, aby to zmęczenie nie miało negatywnego wpływu na ich wyniki. Jaga nie chwyta się jednak cynicznych sztuczek kradzieży czasu, a zmniejsza efektywny czas gry tworząc bardziej chaotyczne mecze. Częściej przerywa grę przewinieniami, piłkarze również szukają gry pod faul. W każdym z dwunastu spotkań tej rundy faulowali częściej niż wynosi ich średnia z całego sezonu Ekstraklasy (11,84/mecz). W obecnym sezonie są natomiast drugim najczęściej faulowanym zespołem (po Koronie). Jaga szuka odpoczynku w stałych fragmentach gry, obniżając intensywność meczu i wychodzi im to bardzo dobrze. Pytanie, czy nadejdzie wkrótce mecz, w którym – jak przeciwko Ajaxowi i Bodo/Glimt latem – nie będą w stanie rywala sfaulować, a ten wrzuci ich na karuzelę (Betis?).
Jagiellonia Białystok 2:1 Lech Poznań
Co jeszcze wydarzyło się w 25. kolejce Ekstraklasy?
- Śląsk Wrocław wygrał trzeci mecz w sezonie (4:1 ze Stalą w Mielcu) i nagle utrzymanie nie wydaje się już aż tak nierealne. Strata do bezpiecznej strefy wynosi 5 punktów.
- Górnik Zabrze pokazał jak duży potencjał drzemie w tym zespole. Podopieczni Jana Urbana przed własną publicznością wysoko wygrali z Motorem Lublin (4:0).
- Puszcza Niepołomice po raz pierwszy wygrała w Ekstraklasie w Niepołomicach. W drugim meczu na własnym obiekcie pokonali Piasta Gliwice (2:1). Dubletem popisał się Artur Craciun wykorzystując dwa rzuty karne.
- Leszek Ojrzyński w tym tygodniu objął Zagłębie Lubin i jego debiut przypadł na mecz z jego byłym klubem, Koroną Kielce. Spotkanie rozgrywane na Dolnym Śląsku zakończyło się podziałem punktów, przez co Miedziowi spadli do strefy spadkowej, a Korona nadal jest niepokonana na wiosnę.