Jagiellonia jest zmęczona, ale wygrywa. 5 wniosków po 25. kolejce Ekstraklasy

Niespełna 24 godziny przed rozpoczęciem 25. kolejki Ekstraklasy, fani polskiej piłki mogli świętować awans Legii i Jagiellonii do ćwierćfinału Ligi Konferencji. Na krajowym podwórku oba zespoły czekały jednak w ten weekend wymagające mecze z ligową czołówką. Zbyt defensywne podejście Goncalo Feio, umiejętne zarządzanie meczem przez Jagiellonię, napastnik Lechii, który powinien zostać w Ekstraklasie, mocne strony Pogoni oraz poprawa bronienia przez Widzew – to tematy, które omawiamy po 25. rundzie gier.

Jeśli Lechia spadnie z Ekstraklasy, inne kluby powinny powalczyć o Tomasa Bobcka

Po dobrym początku wiosny w wykonaniu Lechii Gdańsk nie ma już śladu. W 25. kolejce Ekstraklasy zespół Johna Carvera uległ Radomiakowi na wyjeździe (1:2) i poniósł czwartą porażkę z rzędu. Choć odległość do bezpiecznej strefy nadal nie jest duża, Biało-zieloni oddalają się od utrzymania. Jeśli Lechia spadnie z Ekstraklasy, inne kluby śmiało moga udać się na łowy w tym zespole i spróbować wyciągnąć zawodników, którzy mają umiejętności, aby grać na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. W ekipie Lechii na pierwszy plan wybija się Tomas Bobcek.

REKLAMA

Słowacki napastnik w rundzie jesiennej zagrał tylko w czterech meczach, z czego trzykrotnie od 1. minuty. Większość pierwszej części sezonu stracił przez kontuzję. Wiosną to on jest jednak najjaśniejszą postacią Lechii i jedną z niewielu nadziei kibiców na utrzymanie. Z Radomiakiem otworzył wynik i był to jego piąty bezpośredni udział przy golu w siódmym meczu po przerwie zimowej (3 gole i 2 asysty). 23-latek to bardzo nieprzyjemny napastnik dla obrońców. Łączy w sobie cechy statycznej i mobilnej „9-tki”. Jest silny, dobrze gra w powietrzu i toczy mnóstwo pojedynków, ale też bardzo często próbuje wykorzystać szybkość wbiegając za linię obrony. W tej rundzie oddał już 26 strzałów w 7 meczach, co w zespole walczącym o utrzymanie jest wynikiem świadczącym o umiejętności dochodzenia do okazji strzeleckich. W lepszym zespole jego potencjał powinien być jeszcze bardziej widoczny.

Radomiak Radom 2:1 Lechia Gdańsk

Nie warto oddawać inicjatywy Pogoni

Pogoń w piątkowy wieczór pokonała na własnym obiekcie Cracovię (5:2), choć po niespełna kwadransie musieli już odrabiać dwubramkową stratę. Zespół Dawida Kroczka najpierw zaprezentował, jak grać przeciwko Pogoni Szczecin, a następnie – pokazał jak lepiej z nimi nie grać. Cracovia od początku spotkania zaczęła wysokim pressingiem, chcieli szybko odzyskiwać piłkę i utrudniali rywalom rozegranie. Sprawili, że gra toczyła się na połowie bronionej przez Pogoń i szybko objęli prowadzenie, a potem dorzucili drugą bramkę. Dawid Kroczek zaskoczył też Roberta Kolendowicza zmianą ustawienia na czwórkę obrońców.

Pasy mając prowadzenie wycofały się jednak na własną połowę i oddały Pogoni inicjatywę. Pozwolili im grać tak jak lubią – cierpliwie, w ataku pozycyjnym, wykorzystując atuty techniczne – i Portowcy dokonali remontady. Cracovia wcale nie broniła źle w niskim bloku, ale gol stracony po stałym fragmencie gry, później samobój, a na koniec jeszcze czerwona kartka to było za dużo, aby przeciwstawić się gospodarzom. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Cracovia pozwoliła Pogoni, która kiepsko weszła w mecz nabrać pewności siebie i w efekcie pomału odrabiać straty. Po występie Cracovii możemy wyciągnąć wniosek, że jeśli chce się zatrzymać zespół Roberta Kolendowicza to trzeba uderzyć w ich słabe punkty i zneutralizować atuty. I nie zrobi się tego oddając im inicjatywę i zapraszając do ataków.

Pogoń Szczecin 5:2 Cracovia

Widzew pod wodzą Patryka Czubaka zaczął dobrze bronić

Patryk Czubak objął Widzew Łódź jako trener tymczasowy i za niedługo odda już stery nad drużyną w ręce innej osoby, prawdopodobnie Zeljko Sopicia. 31-latek wykonał kawał solidnej roboty, ponieważ zdołał lepiej zorganizować zespół w defensywie. Pod jego wodzą Widzew zaczął lepiej bronić. Daniel Myśliwiec w większości meczów chciał grać wysokim pressingiem i w grze bez piłki jego drużyna sporo ryzykowała, zostawiając rywalom dużo wolnej przestrzeni za linią obrony, a także w środku pola przy ewentualnym minięciu pierwszej linii pressingu.

Patryk Czubak zmienił sposób gry na taki, który bardziej kojarzy się z zespołami, które walczą o utrzymanie (a Łodzianie ciągle potrzebują punktów, aby zapewnić sobie byt w Ekstraklasie) – Widzew pozwala rywalom na budowanie akcji, broni się na własnej połowie, często blisko własnej bramki, nastawiając się na ochronę własnego pola karnego (choć, gdy przegrywali z Jagiellonią to potrafili ją zdominować). W trzech spotkaniach zespół Czubaka stracił dwa gole, a w sobotę zachował pierwsze czyste konto wygrywając z GKS-em Katowice (1:0). Rywale oddają wiele strzałów na bramkę Rafała Gikiewicza, natomiast niewiele z nich to dogodne okazje strzeleckie. 31-letni szkoleniowiec w krótkim czasie zdołał zbudować nowemu trenerowi bazę pod spokojne zapewnienie Widzewowi utrzymania w Ekstraklasie.

Widzew Łódź 1:0 GKS Katowice

REKLAMA

Goncalo Feio podszedł do meczu z Rakowem zbyt defensywnie

Przed rokiem Goncalo Feio debiutował jako trener Legii w Częstochowie. Wówczas portugalski trener bardzo dobrze zneutralizował Raków oddając im piłkę, ustawiając się w niskim bloku w systemie 5-3-2 i skutecznie broniąc. Można było odnieść wrażenie, że minionej niedzieli Feio miał podobny plan na Medaliki, które – czy to pod wodzą Dawida Szwargi czy Marka Papszuna – grają wedle bardzo podobnego modelu. Legia od początku z premedytacją oddała piłkę przeciwnikowi i ustawiła się bardzo gęsto na własnej połowie. Wiele meczów w tym sezonie pokazało, że Raków w takich warunkach nie jest efektywny i ma problem z kreowaniem sytuacji. Plan gości szybko musiał zostać jednak zmodyfikowany, ponieważ stracili bramkę po stałym fragmencie gry.

Legia przez długi czas nie potrafiła jednak przejąć inicjatywy. Ciągle grała defensywnie i nawet po odbiorach piłki mieli kłopot, aby wyjść z płynnym kontratakiem. Pierwszą połowę zakończyli z 40%-owym posiadaniem piłki i zaledwie trzema strzałami. Dopiero po przerwie, przy trzech golach straty, ofensywa ruszyła. Zespół Goncalo Feio zaczął korzystać ze swoich najmocniejszych stron – kombinacyjnej gry na małej przestrzeni w bocznych sektorach boiska. Na prawej stronie pojawił się Kacper Chodyna, który dobrze współpracował z Wszołkiem. Przeszli na grę z jednym nominalnym napastnikiem. Elitim wziął na siebie odpowiedzialność jako 6-tka w rozegraniu. Patrząc na Legię w drugiej połowie, kibice mogli się tylko zastanawiać: dlaczego nie można było zagrać z takim nastawieniem od początku? Spróbować przejąć inicjatywę, może pójść na wymianę ciosów, zamiast chować się za podwójną gardą.

Raków Częstochowa 3:2 Legia Warszawa

Jagiellonia potrafi tak zarządzać meczem, aby zmęczenie sezonem nie wpływało na wynik

Im niższy procentowy wskaźnik celności podań, tym zespół gra bardziej prymitywnie. Z taką teorią zgodziłaby się chyba zdecydowana większość kibiców. Jagiellonia Adriana Siemieńca od prymitywnej gry stoi bardzo daleko, natomiast gdyby ktoś spojrzał w statystyki ostatnich meczów, mógłby zacząć polemizować mając w ręku silne argumenty. Mistrzowie Polski w siedmiu ostatnich spotkaniach tylko dwa razy mieli powyżej 80% celności podań. W 25. kolejce Ekstraklasy pokonali Lecha notując średnio dwa celne podania na trzy (68%). Jeszcze niższy wskaźnik mieli w rewanżu z Cercle Brugge (65%), a w pierwszym meczu z Belgami było to 76%.

Po piłkarzach Jagiellonii Białystok widać zmęczenie. Fragmenty, w których bronią nisko stają się coraz dłuższe. Momenty skoków pressingowych oglądamy coraz rzadziej. Dalekie podania są coraz częstsze w ich repertuarze. Zespół Adriana Siemieńca mądrze jednak zarządza meczem, aby to zmęczenie nie miało negatywnego wpływu na ich wyniki. Jaga nie chwyta się jednak cynicznych sztuczek kradzieży czasu, a zmniejsza efektywny czas gry tworząc bardziej chaotyczne mecze. Częściej przerywa grę przewinieniami, piłkarze również szukają gry pod faul. W każdym z dwunastu spotkań tej rundy faulowali częściej niż wynosi ich średnia z całego sezonu Ekstraklasy (11,84/mecz). W obecnym sezonie są natomiast drugim najczęściej faulowanym zespołem (po Koronie). Jaga szuka odpoczynku w stałych fragmentach gry, obniżając intensywność meczu i wychodzi im to bardzo dobrze. Pytanie, czy nadejdzie wkrótce mecz, w którym – jak przeciwko Ajaxowi i Bodo/Glimt latem – nie będą w stanie rywala sfaulować, a ten wrzuci ich na karuzelę (Betis?).

Jagiellonia Białystok 2:1 Lech Poznań

Co jeszcze wydarzyło się w 25. kolejce Ekstraklasy?

  • Śląsk Wrocław wygrał trzeci mecz w sezonie (4:1 ze Stalą w Mielcu) i nagle utrzymanie nie wydaje się już aż tak nierealne. Strata do bezpiecznej strefy wynosi 5 punktów.
  • Górnik Zabrze pokazał jak duży potencjał drzemie w tym zespole. Podopieczni Jana Urbana przed własną publicznością wysoko wygrali z Motorem Lublin (4:0).
  • Puszcza Niepołomice po raz pierwszy wygrała w Ekstraklasie w Niepołomicach. W drugim meczu na własnym obiekcie pokonali Piasta Gliwice (2:1). Dubletem popisał się Artur Craciun wykorzystując dwa rzuty karne.
  • Leszek Ojrzyński w tym tygodniu objął Zagłębie Lubin i jego debiut przypadł na mecz z jego byłym klubem, Koroną Kielce. Spotkanie rozgrywane na Dolnym Śląsku zakończyło się podziałem punktów, przez co Miedziowi spadli do strefy spadkowej, a Korona nadal jest niepokonana na wiosnę.
SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,767FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ