2 i 3. Co to za liczby? Tyle punktów odpowiednio w sezonie 2016/17 i 2017/18 zabrakło Jagiellonii, żeby świętować mistrzostwo Polski. W obu przypadkach lepsza okazywała się Legia Warszawa, ale piłkarze z Podlasia nie mieli powodów do czucia kompleksu. Wydawało się, że Jaga jest o krok od wymarzonego tytułu i wcześniej czy później po niego sięgnie. Działacze nie zamierzali odpuścić, praktycznie co okienko sprowadzając kilka ciekawych nazwisk. Dlaczego do dziś mistrzostwo pozostaje marzeniem, a ostatni sezon zakończył się odległym 9. miejscem w ligowej tabeli?
Mam nieodparte wrażenie, że głównym problemem Jagi jest brak cierpliwości
Gdybyśmy bowiem spojrzeli na zawodników, którzy trzy lata temu potrafili pokonać na Łazienkowskiej Legię, okaże się, że w składzie Jagi pozostała jedynie trójka Pospisil – Romanczuk – Runje. Co kilka miesięcy przez Białystok przechodzi huragan, znacząco zmieniający kadrę zawodniczą. Jakov Puljic trafił do Jagi jako czołowy strzelec ligi chorwackiej? W ubiegłbym sezonie uzbierał 11 trafień w 25 występach? No to z początkiem lipca odszedł do węgierskiej Puskas Akademii, z którą rozegrał już zresztą dwumecz w Lidze Konferencji (pokonali w niej Inter Turku, Jakov strzelił gola, który został później zmieniono na samobój rywala). Nie twierdzę, że Chorwat to jakiś wybitny snajper, ale zarazem był najlepszym strzelcem (ex aeque z Imazem). Gdy tracisz swojego czołowego napastnika, powinieneś mieć plan na jego zastąpienie.
„Jaga” w ostatnich tygodniach skupiła się na powrotach weteranów – 33-letniego Michała Pazdana i 34-letniego Daniego Quintany
Obaj są po przejściach, obaj mają swoje lata, ale wierzę, że na poziomie Ekstraklasy wciąż mogą dać sporo jakości.
Problem w tym, że gdy wzmocniono kadrę o doświadczonych zawodników, jednocześnie pojawiła się inna „dziura” – problem z obsadą ataku. W sparingach w podstawowym składzie testowany był Andrzej Trubeha – który w ubiegłbym sezonie uzbierał 19 trafień na poziomie 3. ligi. Ireneusz Mamrot ma w swoim składzie młodych – Toporkiewicza i Bidę (chociaż on leczy kontuzje i straci pierwsze 6 kolejek), pozostających sporą niewiadomą. Dziwić może więc rezygnacja z usług Ognjena Mudrinskiego, który podczas wypożyczenia w lidze chorwackiej strzelił 9 goli. Oczywiście, Ireneusz Mamrot stara się szukać pozytywów, twierdząc, że do ataku przesunięci mogą zostać Cernych czy Imaz. Problem w tym, że ten pierwszy od dawna nie grzeszy skutecznością, a drugi sam przyznawał, że jest ofensywnym pomocnikiem i najlepiej czuje się na tej pozycji.
Jagiellonia przeżywa swoisty dzień świstaka
Wszyscy w Białymstoku marzą o mistrzostwie. Pracują, żeby doprowadzić do szczęśliwego finału, a zarazem cokolwiek by zrobili, wciąż nie mogą wyrwać się z koszmaru. W poprzednim sezonie mogliśmy narzekać na grę defensywną Jagi. Błażej Augustyn – mimo mojej ogromnej sympatii – popełnił kilka katastrofalnych błędów. Wydawało się, że recepta na poprawę gry jest prosta – wzmocnić linię obrony (tylko Podbeskidzie straciło więcej bramek) i przestać sprawiać rywalom prezenty w postaci głupich „baboli”.
Tymczasem Jaga w ostatnich tygodniach:
-zmieniła trenera;
-zmieniła ustawienie z „4-2-3-1” na grę z trzema środkowymi obrońcami i wahadłowymi;
-straciła swoje skrzydła, bowiem Bida jest kontuzjowany, Makuszewski odszedł, a Wrzesiński dostał wolną rękę w szukaniu nowego pracodawcy;
-straciła podstawowego napastnika, jednocześnie sprowadzając gościa z 3. ligi, który może odpalić (ale nie musi).
Oczywiście, to wszystko może skończyć się happy-endem
Jagiellonia cztery pierwsze kolejki rozegra na własnym stadionie, co powinno być ogromnym „handicapem”. Bazując na niedawnym sparingu z Górnikiem Łęczna, obstawiam, że Mamrot od początku sezonu postawi na jedenastkę typu:
Dziekoński – Pazdan, Augustyn, Puerto – Prikryl, Romanczuk, Mystkowski, Pospisil, Nastasić – Trubeha, Imaz.
Dla porównania ostatni mecz ubiegłego sezonu, Jagiellonia zagrała w ustawieniu:
Dziekoński – Nastić, Augustyn, Tiru, Prikryl – Pospisil, Orpik – Bida, Mystkowski, Wrzesiński – Puljić
Gdybym miał pobawić się w jasnowidza, to strzelam, że zmiany, które planuje wprowadzić szkoleniowiec mimo wszystko przyniosą lepszy efekt niż 9. miejsce z ubiegłego sezonu. Kto wie, może nawet powalczy o europejskie puchary? Potencjał kadrowy jest całkiem niezły. Mamrot doskonale zna warunki pracy w Białymstoku i powinien wyciągnąć wnioski z wcześniejszych niepowodzeń.
Pozostaje żyć nadzieją, że nawet „Dzień Świstaka” doczekał się szczęśliwego happy-endu.