Inny zespół na eliminacje, inny na fazę ligową. Legia Warszawa i jej sposób na „pocałunek śmierci”

Kluby Ekstraklasy mające zaszczyt występować w eliminacjach europejskich pucharów znajdują się w bardzo trudnym i nietypowym położeniu. Z jednej strony najważniejsze w kontekście całego sezonu rozgrywają zaraz na jego starcie, w przeciągu 1,5 miesiąca od rozpoczęcia rozgrywek. Z drugiej – w tym czasie ciągle otwarte jest okienko transferowe, a w klubie zazwyczaj dokonuje się wiele transferów. Ekstremalnym przypadkiem jest tegoroczna Legia Warszawa. Przy Łazienkowskiej do połowy września trwała spora przebudowa, przez co trudno było ocenić szansę klubu na udany sezon. W pierwszych meczach po przerwie reprezentacyjnej wreszcie mamy obraz tego zespołu, który jesienią będzie łączył grę w Ekstraklasie z rywalizacją w Lidze Konferencji. Czy zespół Edwarda Iordanescu jest na to gotowy?

Eliminacje starym składem

Patrząc z perspektywy czasu na okienko transferowe stołecznego klubu można dojść do wniosku, że zarząd przygotował zespół na eliminacje, a dopiero po ostatecznych rozstrzygnieciach w jakich rozgrywkach europejskich będą grać (i czy w ogóle) dokonywali kolejnych ruchów. Przed pierwszym meczem eliminacji Ligi Europy Legia sprowadziła tylko jednego zawodnika – Petara Stojanovicia. Arkadiusz Reca i Mileta Rajovic przyszli przed 2. rundą el. LE. Łącznie w ośmiu meczach eliminacyjnych piłkarze sprowadzeni tego lata zagrali 335 minut:

REKLAMA
  • Mileta Rajovic – 137 minut
  • Petar Stojanovic – 132 minuty
  • Damian Szymański – 55 minut
  • Arkadiusz Reca – 11 minut

Oznacza to, że 95,9% możliwych minut rozegrali piłkarze, którzy w poprzednim sezonie grali dla Legii Warszawa (lub wrócili z wypożyczeń, jak Jean-Pierre Nsame i Miguel Alfarela). W klubie najwyraźniej wyszli z założenia, że kadrę na eliminacje do europejskich pucharów buduje się wcześniej i to, co mają musi wystarczyć, a nowi zawodnicy mogą ewentualnie w tym pomóc, odgrywając maksymalnie drugoplanowe role. Z tego też powodu Legia nie chciała sprzedawać swoich najważniejszych piłkarzy. W lipcu zgodzili się jedynie na odejście Maxiego Oyedele, natomiast Ryoya Morishita i Jan Ziółkowski dostali zielone światło dopiero pod koniec sierpnia, gdy okienko transferowe w topowych ligach europejskich było blisko zamknięcia.

Legia podejmowała już ryzyko podpisując kontrakty z piłkarzami zanim byli pewni gry w europejskich pucharach na jesień, a gdy przypieczętowali awans do Ligi Konferencji, zainwestowali jeszcze mocniej. Do czterech nowych w/w graczy, którzy zagrali wcześniej w eliminacjach europejskich pucharów dołączyło sześciu kolejnych.

Legia zaczęła wprowadzać nowych zawodników

Po przerwie reprezentacyjnej Legia rozegrała trzy ligowe mecze. W nich proporcje na murawie pomiędzy nowymi nabytkami, a zawodnikami, którzy byli już w klubie znacząco się zmieniły:

  • z Radomiakiem – czterech nowych piłkarzy w wyjściowej jedenastce, czterech kolejnych weszło z ławki; 43,4% minut zagrali nowi zawodnicy (391 min)
  • z Rakowem – pięciu nowych piłkarzy w wyjściowej jedenastce, dwóch weszło z ławki; 48,3% minut zagrali nowi zawodnicy (435 min)
  • z Jagiellonią – pięciu nowych piłkarzy w wyjściowej jedenastce, trzech weszło z ławki; 53,1% minut zagrali nowi zawodnicy (478 min)

Podczas eliminacji europejskich pucharów udział minut nowych nabytków Legii wynosił niecałe 5%. W ostatnich trzech spotkaniach ligowych jest już to prawie połowa (48,2%). Większość z nich nie przepracowała z drużyną okresu przygotowawczego, więc szybkie wkomponowanie ich do składu jest dość trudnym wyzwaniem dla trenera. Dlatego też można zrozumieć, że Edward Iordanescu wielu piłkarzy wprowadza stopniowo.

W Legii wrześniową przerwę reprezentacyjną potraktowano jako krótki okres przygotowawczy dla nowych nabytków (choć nie każdy był wówczas w klubie), a kolejne tygodnie, do czasu rozpoczęcia fazy ligowej Ligi Konferencji, jako czas na wkomponowanie się do zespołu. Edward Iordanescu coraz częściej korzysta z transferów, których Legia dokonała nieco wcześniej i mieli oni okazję zagrać w eliminacjach do europejskich pucharów. Damian Szymański i Mileta Rajovic wszystkie trzy w/w mecze zagrali w wyjściowej jedenastce. Petar Stojanovic raz usiadł na ławce, a Arkadiusz Reca dostał szansę w ostatnim starciu z Jagiellonią Białystok. Dla wielu piłkarzy zdaniem trenera wciąż jest jednak za wcześnie. Kacper Urbański, najgłośniejszy transfer klubu, nie zagrał jeszcze ani jednego meczu od 1. minuty. Podobnie ma się sytuacja z Noahem Weisshauptem. Henrique Arreiol nie zdążył zadebiutować, ponieważ jest kontuzjowany, a Antonio Colak zagrał jak dotąd 14 minut. Tylko Kamil Piątkowski wszedł do zespołu z drzwiami i futryną.

Legia przygotowuje się już do sezonu 2,5 miesiąca

Od pierwszego meczu Legii w obecnych rozgrywkach (starcie z FK Aktobe w 1. rundzie eliminacji Ligi Europy) minęło już 2,5 miesiąca. Na wszystkich frontach zdobywcy Pucharu Polski rozegrali już 17 spotkań. Mimo to, zespół ciągle wygląda, jakby był dopiero na samym początku sezonu. Wciąż się tworzy. Nie jest to jednak zarzut w stronę Legii, a wypadkowa ich – zresztą całkiem rozsądnego – podejścia do rozgrywek. Łączenie europejskich pucharów z ligą w polskich klubach często okazuje się pocałunkiem śmierci nie tylko dla piłkarzy zmuszonych do gry dwa razy w tygodniu, a co za tym idzie – większych obciążeń, podróży i skróconego czasu na regenerację, oraz trenerów, którzy mikrocykl treningowy muszą planować zupełnie inaczej. To duże wyzwanie również dla dyrektora sportowego, ponieważ zespół najważniejsze mecze rozgrywa w trakcie okienka, więc przy transferach przychodzących oraz wychodzących pojawia się mnóstwo znaków zapytania.

W ostatnią niedzielę dyrektor sportowy Legii, Michał Żewłakow był gościem programu Liga+ Extra w Canal+. W segmencie „Pomidor”, w którym gość dostaje pytania, na której może odpowiedzieć tylko tak lub nie i raz może uciec od odpowiedzi Żewłakow zadeklarował, że brak mistrzostwa Polski w tym sezonie dla Legii będzie dużym rozczarowaniem. Oznacza to, że Legia Warszawa chce oszukać przeznaczenie i zrobić coś, co od prawie dekady nie udało się w Polsce nikomu – wygrać mistrzostwo grając jednocześnie jesienią w Europie (w tym sezonie akurat będzie to łatwiejsze, ponieważ aż 4 zespoły są zaangażowane w rozgrywki międzynarodowe).

Stołeczna drużyna prawdopodobnie ma wystarczającą głębie składu, aby skutecznie połączyć rozgrywki krajowe z międzynarodowymi.

Niemniej jednak, zbudowanie tak szerokiej oraz jakościowej kadry kosztowało klub nie tylko wiele środków finansowych, ale także sporo czasu. Od początku sezonu oglądamy Legię, w której ciągle trwa proces budowy rozumiany przez wprowadzanie nowych zawodników do zespołu, szukanie odpowiedniego systemu dla całej grupy piłkarzy oraz łapania współpracy pomiędzy graczami. Te blisko trzy miesiące od momentu rozpoczęcia eliminacji Ligi Europy do startu fazy ligowej Ligi Konferencji były dla zespołu czasem minimalizowania strat. Liczyło się, aby w tym czasie nie przegrać sezonu (czyli awansować do europejskich pucharów na całą jesień oraz nie pogubić zbyt dużo punktów w lidze). To się udało. Prawdziwy sezon Legii, w którym zobaczymy docelowo budowaną drużynę, dopiero się jednak zacznie.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,809FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ