Ile polskie kluby zarobią dzięki grze w europejskich pucharach?

Występy w europejskich pucharach od niepamiętnych czasów wywoływały dreszczyk emocji wśród fanów rodzimych drużyn piłkarskich. Spotkania Wisły Kraków z Schalke i Parmą, potyczki Lecha Poznań z Austrią Wiedeń czy Udinese, a nawet pamiętny remis Legii Warszawa z Realem Madryt sprawiały, że polskim futbolu klubowym robiło się głośno. Jednocześnie, europejskie puchary przez lata uważane były za szansę rozwoju. Pokonujesz rywali w Europie = zyskujesz potężne pieniądze, za które możesz „odjechać” reszcie ligi. Dziś nie marzymy już o Lidze Mistrzów, ale polskie zespoły wciąż mają szanse awansu do fazy grupowej Ligi Konferencji. Czy trzeci w hierarchii europejskich pucharów pozwoli zarobić? Ile realnie mogą zyskać Lech, Raków, Lechia oraz Pogoń?

REKLAMA

Przegrywać w kwalifikacjach… nie opłaca się

Odpadnięcie w drugiej rundzie kwalifikacji Ligi Konferencji – a w tej znajdują się obecnie polskie kluby to zarobek rzędu 350 tys. euro. Zakończenie swojej przygody z pucharami na odpowiednio trzeciej rundzie i w rundzie playoff, to zysk 550 tys. euro oraz 750 tys. euro. Według aktualnego kursu, Pogoń Szczecin pokonując w dwumeczu Brondby oraz najprawdopodobniej FC Basel w kolejnej rundzie, ale odpadając w playoffach, zarobi ledwie 5% swojego rocznego budżetu. Mimo, że wyeliminowanie Duńczyków i Szwajcarów zostałoby uznane za znaczący sukces – nie miałoby większego przełożenia na korzyści finansowe. Według nieoficjalnych doniesień jeden Vahan Bichakhchyan kosztował 900 tysięcy euro.

Zabawa zaczyna się dopiero po awansie do fazy grupowej. Załóżmy scenariusz, w którym przykładowa polska drużyna zalicza dwa zwycięstwa, dwa remisy i dwie porażki. Z ośmioma punktami kończy tę część rozgrywek na 2. miejscu w grupie, ale odpada w kolejnej rundzie. Zarabia na tym około 4.5 miliona euro. To więcej niż roczny budżet Miedzi Legnica, Radomiaka Radom, Stali Mielec oraz Warty Poznań. Nie trzeba większej analizy, by zauważyć, że gra w kwalifikacjach to niewielkie zyski, za to już faza grupowa może być opłacalna. Niestety, nie tak jak możnaby się spodziewać…

Najtańszy z europejskich pucharów

Dla porównania, takie same rezultaty odniesione w Lidze Europy dałyby (według stanu z poprzedniego sezonu) około 7 milionów euro, a w przypadku Ligi Mistrzów 26 milionów euro. To oczywiste, że wraz ze spadkiem prestiżu rozgrywek, spada również stawka. O ile inwestycje pod występy w Champions League są logiczne – bowiem i zysk jest ogromny, o tyle trudno się dziwić, by kluby inwestowały dziesiątki milionów, by zyskać wspomniane 4.5 miliona euro w Lidze Konferencji.

źródło: twitter/SwissRamble

Paradoksalnie jednak, gra w europejskich pucharach może okazać się „żyłą złota”. Rozgrywki – również Ligi Konferencji są silnie promowane przez władze piłkarskie i stanowią świetne pole do promocji zawodników. „Sprzedanie” swojego młodego gracza jest w stanie generować większe korzyści niż wygranie grupy w Lidze Konferencji. Przykładowo – Pogoń na sprzedaży Kacpra Kozłowskiego miała zarobić 11 milionów euro. Gdyby taki Mariusz Fornalczyk „błysnął” z jakimś znanym rywalem, do klubu trafiłyby pewnie oferty atrakcyjniejsze, niż zysk z samego wygrywania spotkań.

Warto pamiętać również o tym, że sami naważyliśmy sobie piwa o smaku braku gry w Lidze Europy. Jeśli polskie drużyny chcą grać w poważniejszych rozgrywkach, muszą solidarnie punktować. W tym miejscu pozwolę sobie wbić szpilkę w osoby, które uważają, że Lech Poznań czy Raków Częstochowa powinny odpuścić spotkania rewanżowe po tym jak wysoko wygrały pierwsze mecze 2. rundy. Bez zdobywania punktów nie będziemy w stanie przebić się na wyższe miejsca rankingu krajowego UEFA, a przez to będziemy skazani na Ligę Konferencji. To dobre rozgrywki do nabijania punktów – ale średnio opłacalne finansowo, szczególnie, gdy nie potrafi się awansować do fazy grupowej.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,624FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ