Po 16. kolejce poprzedniego sezonu PKO BP Ekstraklasy Widzew Łódź zajmował 9. miejsce z dorobkiem 22 punktów. Latem w klubie pojawiły się środki na kosztowne wzmocnienia. Ambicje sięgały walki o tytuł mistrzowski, choć działacze tonowali nastroje, sugerując, że zadowoli ich także miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach. Tymczasem po 16. kolejce obecnego sezonu 2025/26 Widzew ma na koncie jedynie 17 punktów i niebezpiecznie zbliża się do strefy spadkowej.
Motywacyjna przemowa niewiele pomogła
O problemach klubu pisaliśmy już wielokrotnie, dlatego w tym miejscu odsyłamy do naszych wcześniejszych tekstów. W połowie października pojawiło się jednak światełko nadziei. Wtedy stery drużyny przejął Igor Jovaćević. Chorwacki szkoleniowiec miał być wyborem optymalnym — jego sukcesy z Ukrainy i Bułgarii zdawały się jednoznacznie wskazywać, że oto do Widzewa trafia trener z wysokiej półki, gotowy podjąć się misji wyprowadzenia drużyny na właściwe tory. Jovaćević zaczął efektownie, a podczas pierwszego spotkania z zespołem „uwodził” piłkarzy barwnymi przemowami:
Czasem pojawia się to „kliknięcie” — moment, w którym wiesz, że chcesz być częścią czegoś wyjątkowego. I dziś właśnie to czuję: chcę wznieść trofeum! Przyszedłem tu po to, by walczyć o trofea, by grać w europejskich pucharach i zwyciężać. Potrzebuję wojowników, zespołu z charakterem — nie tylko utalentowanych zawodników. Dwa dryblingi to za mało. Potrzebuję drużyny, która walczy, trzyma się planu i wierzy w sukces. Potrzebuję ludzi silnych psychicznie, liderów, którzy naprawdę wierzą, że możemy coś osiągnąć. Jestem tu tylko po to – po zwycięstwa. Ze swojej strony dam Wam wszystko – całe serce, pełne zaangażowanie. Mogę za Was „umierać” na każdym treningu, ale oczekuję tego samego – pragnienia wygranej. Nie chcę, żebyście traktowali Widzew jak strefę komfortu. „Mam kontrakt, jest dobrze” – to za mało. Chcę więcej! […] Ilu z Was jest mistrzami? Jeden, dwóch, trzech, może siedmiu. Nie chcę siedmiu mistrzów – chcę trzydziestu! Chcę drużyny pełnej zwycięzców!
Wydawało się, że Chorwat szybko trafi do swoich podopiecznych, a Widzew — mimo trudności — dostanie impuls motywacyjny pozwalający poprawić wyniki jeszcze przed końcem roku. Tymczasem zwycięstwo w ligowym debiucie trenera okazało się dotąd jedynym w Ekstraklasie. Łodzianie pokonali wprawdzie Zagłębie Lubin w STS Pucharze Polski oraz zremisowali z Legią Warszawa (co przy obecnej formie stołecznej drużyny trudno uznać za wynik szczególny), ale poza tym ponieśli trzy porażki: 0:3 z Motorem Lublin, 1:2 z Lechią Gdańsk oraz 1:3 z Koroną Kielce.
Igor Jovaćević nadal wierzy w zespół
W niespełna miesiąc Jovaćević — z trenera-motywatora pełnego wiary w powodzenie swojej misji — zmienił się w szkoleniowca, który boleśnie odczuwa skalę wyzwania. Po meczu z Koroną Kielce mówił:
To trudny moment dla fanów. Słyszeliśmy ich reakcję, którą musimy zaakceptować. Piłka nożna nas testuje. Potrzeba spokoju w takim negatywnym momencie, szczególnie że ten mecz to był dla nas mocny cios. Dobrze zaczęliśmy drugą połowę, mieliśmy swój moment, ale trzecia bramka zamknęła to spotkanie. Jesteśmy niezadowoleni i zdajemy sobie sprawę z zasłużonej krytyki. Może nie jestem wystarczający dobry w tym momencie i nie dałem zespołowi wystarczającej ilości rozwiązań. Zagraliśmy dzisiaj źle zarówno w ofensywie, jak i w defensywie. Dzisiejsza dobra gra Fornalczyka niestety nie wystarczyła. Wierzę jednak w proces. Staramy się pracować tak, żeby kreować więcej sytuacji. Korona dzisiaj łatwo wykreowała swoje i nas pokarała. Jeżeli zawodnik w pewien sposób zachowuje się podczas treningu, to jest w stanie to powtórzyć w meczu. To wszystko jest w głowie. To moja odpowiedzialność, żeby przenieść rzeczy z treningu na mecz i szukać rozwiązań.
Widzew Łódź ma mocarstwowe ambicje, a trener doskonale zdaje sobie sprawę, że drużyna potrzebuje spokoju i konsekwencji. Jednocześnie strata punktowa jest już tak duża, że zespół musi skupić się nie tylko na budowaniu procesu, ale również na natychmiastowej poprawie wyników.
